Tuż po powtórnym wyborze Donalda Trumpa kard. Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, wyraził nadzieję, że nowy prezydent podejmie działania zmierzające do zmniejszenia polaryzacji i stanie się „prezydentem całego kraju”. Szef watykańskiej dyplomacji życzył również Donaldowi Trumpowi wiele mądrości w łagodzeniu wewnętrznych i międzynarodowych sporów. Słowa te wskazują na gotowość Watykanu do dialogu, potwierdzoną niedługo potem przez jednego z najbliższych doradców papieża, Antonio Spadaro SJ, ale także na świadomość trudności, jakie dla Watykanu mogą wiązać się z drugą – i możliwe, że nie ostatnią – kadencją Donalda Trumpa w Białym Domu.
Nie zawsze było słodko
Można powiedzieć, że relacje między USA i Watykanem były kluczowe dla kształtowania globalnej polityki w drugiej połowie XX wieku, szczególnie w kontekście zimnej wojny. Historyczny przełom nastąpił w 1984 roku, kiedy prezydent Ronald Reagan i papież Jan Paweł II nawiązali formalne stosunki dyplomatyczne. Współpraca obu przywódców była napędzana wspólnym celem obalenia komunizmu, co zaowocowało między innymi wsparciem dla Solidarności w Polsce czy działaniami na rzecz wprowadzenia liderów, takich jak Michaił Gorbaczow czy Fidel Castro, w świat demokratycznej polityki. Wszystko to nie przeszkodziło jednocześnie Watykanowi w krytyce USA za materializm, politykę nuklearną i wojny w Wietnamie czy Iraku.
Jan Paweł II był jednym z najgłośniejszych krytyków inwazji na Irak w 2003 roku. Ostrzegał, że wojna nie jest moralnym środkiem rozwiązywania konfliktów i apelował o przestrzeganie zasad prawa międzynarodowego. W przemówieniach i spotkaniach, między innymi z sekretarzem stanu USA Colinem Powellem, podkreślał, że wojna spowoduje ogromne cierpienia ludności cywilnej i destabilizację regionu. Jan Paweł II uważał, że konflikt należy rozwiązywać przez dialog i współpracę międzynarodową, a wojnę w Iraku określił jako „porażkę ludzkości”. Jego diagnoza okazała się trafiona, mimo że w tamtym czasie Biały Dom słowa papieża zignorował. Ówczesny amerykański prezydent pozwolił sobie nawet na niewybredny komentarz, sugerując, żeby papież zajął się rzeczami, na których się zna, a nie polityką.
Potencjał dialogu
Choć i obecnie Stolicę Apostolską i Biały Dom różni bardzo wiele, jak podejście do migracji czy polityki klimatycznej, obie strony mogą znaleźć wspólny język chociażby w sprawie obrony życia nienarodzonego. Donald Trump w trakcie kampanii wyborczej podkreślał swoje stanowisko antyaborcyjne, co spotkało się z cichą aprobatą Stolicy Apostolskiej i części amerykańskiego episkopatu. Watykan dostrzega w tej kwestii możliwość budowania szerszego konsensusu wokół ochrony życia, choć kard. Parolin zaznaczył, że kwestia ta nie powinna być źródłem polaryzacji społecznej.
Również nominacje sędziów do Sądu Najwyższego, z których większość ma konserwatywne poglądy, stanowią element wspólnej agendy. W tym zakresie polityka Donalda Trumpa może przynieść trwałe zmiany legislacyjne wspierające katolicką naukę społeczną.
Migracja. Najgłębsza przepaść
W kwestii migracji różnice między Watykanem a przyszłą administracją Donalda Trumpa pozostają najgłębsze i wydają się nie do zniwelowania. Amerykański prezydent elekt zapowiadał podczas kampanii deportację milionów nielegalnych imigrantów, co stoi w sprzeczności z postulatami papieża Franciszka, który wielokrotnie apelował o bardziej humanitarną politykę wobec migrantów i uchodźców. Watykan podkreśla potrzebę wyważonego podejścia, które nie prowadzi do radykalnych działań, mogących naruszać godność ludzką, a jeszcze bardziej krytykuje radykalną, antymigracyjną retorykę, stosowaną przez ekipę Trumpa. Papież Franciszek konsekwentnie wzywa w końcu do solidarności z migrantami jako jednego z filarów współczesnego katolicyzmu. W tym kontekście można przewidywać, że nowa administracja w Waszyngtonie będzie dla Stolicy Apostolskiej trudnym partnerem.
Nowa twarz katolickiego konserwatyzmu
W kontekście nowej polityki wewnętrznej USA warto zwrócić uwagę na J.D. Vance’a, senatora z Ohio i katolika, który stał się kluczowym sojusznikiem Donalda Trumpa. Vance, autor głośnej książki Hillbilly Elegy, reprezentuje nowy model katolickiego konserwatyzmu, łączącego tradycyjne wartości z polityką gospodarczą skierowaną do klasy pracującej.
Vance, podobnie jak Trump, wspiera stanowisko antyaborcyjne i sprzeciwia się polityce otwartych granic, jednocześnie odwołując się do nauki Kościoła w kwestiach ekonomicznych i społecznych, jak ochrona rodziny i wspólnot lokalnych. Watykan może dostrzec w jego podejściu potencjalny pomost w relacjach z Białym Domem. Ta nowa twarz katolickiego konserwatyzmu, reprezentowana przez J.D. Vance’a, w samych Stanach wywołuje jednak zarówno entuzjazm, jak i krytykę wśród środowisk katolickich. Jego apele do klasy robotniczej i silny nacisk na wartości rodzinne zyskały uznanie wśród konserwatystów, którzy widzą w nim odpowiedź na kryzys społeczny i moralny gnębiący Amerykę. Jednocześnie część katolickich intelektualistów i liderów duchowych krytykuje jego podejście jako zbyt uproszczone i instrumentalne. Liberalni katolicy zarzucają mu brak wrażliwości na kwestie migracyjne oraz sprzeczność między katolicką nauką społeczną a jego populistyczną retoryką. Co bardziej tradycyjni katolicy zaś kwestionują jego zdolność do przedstawienia spójnej wizji opierającej się na zasadach wiary, wskazując, że jego polityka koncentruje się na partykularnych interesach, a nie na uniwersalnym dobru wspólnym, będącym w końcu jednym z głównych filarów katolickiej nauki społecznej.
Więcej kontynuacji niż zmian
Pomimo tego wszystkiego już chwilę po ogłoszeniu wyników amerykańskich wyborów prezydenckich kard. Pietro Parolin podkreślił, że relacje między Stolicą Apostolską a Stanami Zjednoczonymi pozostaną stabilne. Współpraca będzie kontynuowana w obszarach, gdzie interesy obu stron się pokrywają, takich jak wspomniane ochrona życia czy działania na rzecz pokoju międzynarodowego. Watykan liczy też, że Donald Trump, zgodnie z zapowiedziami, skoncentruje się na zakończeniu konfliktów zbrojnych, choćby na Ukrainie, nawet jeśli watykański sekretarz stanu sceptycznie ocenił możliwość szybkich i zdecydowanych działań w tej kwestii. W obszarach spornych zaś, takich jak migracja czy zmiany klimatyczne, dialog będzie oczywiście trudniejszy, ale Watykan nie zamierza rezygnować z prób budowania porozumienia.
Drugą kadencję Donalda Trumpa można więc postrzegać jako test dla Stolicy Apostolskiej w kwestii umiejętności poruszania się w coraz bardziej złożonym krajobrazie politycznym Stanów Zjednoczonych i całego globu. Z jednej strony bowiem pojawiają się możliwości budowania koalicji wokół wspólnych wartości, z drugiej strony Watykan stoi przed wyzwaniem zachowania moralnej wiarygodności w obliczu polaryzacyjnej retoryki i polityki migracyjnej oraz środowiskowej Donalda Trumpa.
Kluczowym pytaniem pozostaje, czy Stolicy Apostolskiej uda się wpłynąć na amerykańską politykę w sposób, który pozwoli na realizację postulatów społecznej nauki Kościoła, unikając uwikłania w wewnętrzne, amerykańskie spory polityczne.