Logo Przewdonik Katolicki

Franciszek, Trump i wielka polityka

Michał Kłosowski
Papież Franciszek spotkał się z prezydentem Donaldem Trumpem przy okazji prywatnej audiencji w Watykanie, 24 maja 2017 r. | fot. L'Osservatore Romano/AP/East News

Zwycięstwo Donalda Trumpa wprowadza Stolicę Apostolską w znajomy, choć nieco odmieniony krajobraz polityczny. Nad stosunkowo młodymi relacjami z USA wcale nie muszą zawisnąć ciemne chmury.

Tuż po powtórnym wyborze Donalda Trumpa kard. Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, wyraził nadzieję, że nowy prezydent podejmie działania zmierzające do zmniejszenia polaryzacji i stanie się „prezydentem całego kraju”. Szef watykańskiej dyplomacji życzył również Donaldowi Trumpowi wiele mądrości w łagodzeniu wewnętrznych i międzynarodowych sporów. Słowa te wskazują na gotowość Watykanu do dialogu, potwierdzoną niedługo potem przez jednego z najbliższych doradców papieża, Antonio Spadaro SJ, ale także na świadomość trudności, jakie dla Watykanu mogą wiązać się z drugą – i możliwe, że nie ostatnią – kadencją Donalda Trumpa w Białym Domu.

Nie zawsze było słodko
Można powiedzieć, że relacje między USA i Watykanem były kluczowe dla kształtowania globalnej polityki w drugiej połowie XX wieku, szczególnie w kontekście zimnej wojny. Historyczny przełom nastąpił w 1984 roku, kiedy prezydent Ronald Reagan i papież Jan Paweł II nawiązali formalne stosunki dyplomatyczne. Współpraca obu przywódców była napędzana wspólnym celem obalenia komunizmu, co zaowocowało między innymi wsparciem dla Solidarności w Polsce czy działaniami na rzecz wprowadzenia liderów, takich jak Michaił Gorbaczow czy Fidel Castro, w świat demokratycznej polityki. Wszystko to nie przeszkodziło jednocześnie Watykanowi w krytyce USA za materializm, politykę nuklearną i wojny w Wietnamie czy Iraku.
Jan Paweł II był jednym z najgłośniejszych krytyków inwazji na Irak w 2003 roku. Ostrzegał, że wojna nie jest moralnym środkiem rozwiązywania konfliktów i apelował o przestrzeganie zasad prawa międzynarodowego. W przemówieniach i spotkaniach, między innymi z sekretarzem stanu USA Colinem Powellem, podkreślał, że wojna spowoduje ogromne cierpienia ludności cywilnej i destabilizację regionu. Jan Paweł II uważał, że konflikt należy rozwiązywać przez dialog i współpracę międzynarodową, a wojnę w Iraku określił jako „porażkę ludzkości”. Jego diagnoza okazała się trafiona, mimo że w tamtym czasie Biały Dom słowa papieża zignorował. Ówczesny amerykański prezydent pozwolił sobie nawet na niewybredny komentarz, sugerując, żeby papież zajął się rzeczami, na których się zna, a nie polityką.

Potencjał dialogu
Choć i obecnie Stolicę Apostolską i Biały Dom różni bardzo wiele, jak podejście do migracji czy polityki klimatycznej, obie strony mogą znaleźć wspólny język chociażby w sprawie obrony życia nienarodzonego. Donald Trump w trakcie kampanii wyborczej podkreślał swoje stanowisko antyaborcyjne, co spotkało się z cichą aprobatą Stolicy Apostolskiej i części amerykańskiego episkopatu. Watykan dostrzega w tej kwestii możliwość budowania szerszego konsensusu wokół ochrony życia, choć kard. Parolin zaznaczył, że kwestia ta nie powinna być źródłem polaryzacji społecznej.
Również nominacje sędziów do Sądu Najwyższego, z których większość ma konserwatywne poglądy, stanowią element wspólnej agendy. W tym zakresie polityka Donalda Trumpa może przynieść trwałe zmiany legislacyjne wspierające katolicką naukę społeczną.

Migracja. Najgłębsza przepaść
W kwestii migracji różnice między Watykanem a przyszłą administracją Donalda Trumpa pozostają najgłębsze i wydają się nie do zniwelowania. Amerykański prezydent elekt zapowiadał podczas kampanii deportację milionów nielegalnych imigrantów, co stoi w sprzeczności z postulatami papieża Franciszka, który wielokrotnie apelował o bardziej humanitarną politykę wobec migrantów i uchodźców. Watykan podkreśla potrzebę wyważonego podejścia, które nie prowadzi do radykalnych działań, mogących naruszać godność ludzką, a jeszcze bardziej krytykuje radykalną, antymigracyjną retorykę, stosowaną przez ekipę Trumpa. Papież Franciszek konsekwentnie wzywa w końcu do solidarności z migrantami jako jednego z filarów współczesnego katolicyzmu. W tym kontekście można przewidywać, że nowa administracja w Waszyngtonie będzie dla Stolicy Apostolskiej trudnym partnerem.

Nowa twarz katolickiego konserwatyzmu
W kontekście nowej polityki wewnętrznej USA warto zwrócić uwagę na J.D. Vance’a, senatora z Ohio i katolika, który stał się kluczowym sojusznikiem Donalda Trumpa. Vance, autor głośnej książki Hillbilly Elegy, reprezentuje nowy model katolickiego konserwatyzmu, łączącego tradycyjne wartości z polityką gospodarczą skierowaną do klasy pracującej.
Vance, podobnie jak Trump, wspiera stanowisko antyaborcyjne i sprzeciwia się polityce otwartych granic, jednocześnie odwołując się do nauki Kościoła w kwestiach ekonomicznych i społecznych, jak ochrona rodziny i wspólnot lokalnych. Watykan może dostrzec w jego podejściu potencjalny pomost w relacjach z Białym Domem. Ta nowa twarz katolickiego konserwatyzmu, reprezentowana przez J.D. Vance’a, w samych Stanach wywołuje jednak zarówno entuzjazm, jak i krytykę wśród środowisk katolickich. Jego apele do klasy robotniczej i silny nacisk na wartości rodzinne zyskały uznanie wśród konserwatystów, którzy widzą w nim odpowiedź na kryzys społeczny i moralny gnębiący Amerykę. Jednocześnie część katolickich intelektualistów i liderów duchowych krytykuje jego podejście jako zbyt uproszczone i instrumentalne. Liberalni katolicy zarzucają mu brak wrażliwości na kwestie migracyjne oraz sprzeczność między katolicką nauką społeczną a jego populistyczną retoryką. Co bardziej tradycyjni katolicy zaś kwestionują jego zdolność do przedstawienia spójnej wizji opierającej się na zasadach wiary, wskazując, że jego polityka koncentruje się na partykularnych interesach, a nie na uniwersalnym dobru wspólnym, będącym w końcu jednym z głównych filarów katolickiej nauki społecznej.

Więcej kontynuacji niż zmian
Pomimo tego wszystkiego już chwilę po ogłoszeniu wyników amerykańskich wyborów prezydenckich kard. Pietro Parolin podkreślił, że relacje między Stolicą Apostolską a Stanami Zjednoczonymi pozostaną stabilne. Współpraca będzie kontynuowana w obszarach, gdzie interesy obu stron się pokrywają, takich jak wspomniane ochrona życia czy działania na rzecz pokoju międzynarodowego. Watykan liczy też, że Donald Trump, zgodnie z zapowiedziami, skoncentruje się na zakończeniu konfliktów zbrojnych, choćby na Ukrainie, nawet jeśli watykański sekretarz stanu sceptycznie ocenił możliwość szybkich i zdecydowanych działań w tej kwestii. W obszarach spornych zaś, takich jak migracja czy zmiany klimatyczne, dialog będzie oczywiście trudniejszy, ale Watykan nie zamierza rezygnować z prób budowania porozumienia.
Drugą kadencję Donalda Trumpa można więc postrzegać jako test dla Stolicy Apostolskiej w kwestii umiejętności poruszania się w coraz bardziej złożonym krajobrazie politycznym Stanów Zjednoczonych i całego globu. Z jednej strony bowiem pojawiają się możliwości budowania koalicji wokół wspólnych wartości, z drugiej strony Watykan stoi przed wyzwaniem zachowania moralnej wiarygodności w obliczu polaryzacyjnej retoryki i polityki migracyjnej oraz środowiskowej Donalda Trumpa.
Kluczowym pytaniem pozostaje, czy Stolicy Apostolskiej uda się wpłynąć na amerykańską politykę w sposób, który pozwoli na realizację postulatów społecznej nauki Kościoła, unikając uwikłania w wewnętrzne, amerykańskie spory polityczne.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki