Logo Przewdonik Katolicki

Role Ireny Solskiej

Natalia Budzyńska
Irena Solska, Leon Wyczółkowski (1899), fot. Wikipedia

W czasie okupacji przyjęła najtrudniejszą i najbardziej niebezpieczną rolę – opiekunki Żydów. Przez jej mieszkanie przechodziły dziesiątki spraw, a każda była sprawą życia i śmierci.

Na początek cytat: „Kobieta leży w łóżku. Pląsawica potrząsa jej ciałem i głosem. Trzymam w ręku stare zdjęcia.
– To w Śpiącym rycerzu, 50 lat temu. To Joas w Sędziach. Tu w roli Pustowojtkówny, a tu jako Psyche. To było bardzo piękne. W tym stroju z Cyda namalował mnie Wojciech Kossak.
Dwa portrety malował Wyczółkowski. Trzy Wyspiański. Wszystkich interesowała ta piękna sylwetka o tycjanowskich włosach. Ale przed oczyma mam ten ostatni portret, wykonany przez Czas. Słyszę, jak chorej burczy w brzuchu”.
Okrutnie obszedł się z Ireną Solską młody dziennikarz „Świata”, pisząc reportaż z domu dla aktorów w Skolimowie. Był 1956 rok, ona miała jeszcze nadzieję, że uda jej się pożegnać z publicznością na scenie, chociaż dręczący ją od kilkudziesięciu lat parkinson całkowicie to uniemożliwiał. Rok wcześniej napisała testament, a w nim dokładne instrukcje: „proszę o zawinięcie w najprostsze prześcieradło, które zostawiam, podwiązanie brody kawałkiem gazy, którą zostawiam, sandały, które zostawiam. Włosy niech mają swobodę i układają się same tak, jak przez całe życie”.
Umarła w 1958 r., mając 83 lata. Kiedy stoję przed jej skromnym grobem w Alei Zasłużonych na Powązkach i patrzę na wygrawerowany charakterystyczny profil, myślę o jej życiu. I o przemijaniu oczywiście. I jeszcze o tym, czy w ogóle o niej pamiętamy.

Role: aktorki, żony, matki i femme fatale
To oczywiste, że zapatrzona była w matkę, Bronisławę Poświk, która mając 25 lat, dwoje dzieci i niewidomego męża, postanowiła utrzymywać rodzinę ze sztuki. To pod koniec XIX w. nie było łatwe, zwłaszcza dla kobiety. Więc: dzieci do dziadków, a ona do pracowni słynnego Wojciecha Gersona. Wkrótce poświęci się sztuce użytkowej, będzie projektować i ozdabiać ornamentami porcelanę, wystawiać i otrzymywać nagrody. Piszą o niej: „znana malarka warszawska”. W końcu sama otworzy w Warszawie szkołę artystyczną dla kobiet oraz pracownię, będzie się zajmować gobelinem, malowaniem na drewnie. Nie bawi się, nie traktuje tego jako hobby, ciężko pracuje. Jej córka, Karolina, myśli: „Mogę być artystką jak moja matka”. Oczywiście, że ma talent, ale wykorzystuje go trochę inaczej: tworzy dekoracje i kostiumy, w których potem występuje. Bo ciągnie ją słowo: literatura i teatr, a konkretnie scena. W tajemnicy przed matką chodzi na lekcje deklamacji i gry aktorskiej, a trzeba pamiętać, że zawód aktorki wciąż jeszcze nie był traktowany poważnie dla panny z dobrego domu. Nawet jeśli jej matka jest artystką.
Pierwsza rola pokazała wszystkim, że przeznaczeniem Karoliny jest teatr. Zagrała rolę tytułową w sztuce Hrabia René Halma – młodą dziewczynę wychowywaną jako chłopiec, która zaczyna akceptować swoją płeć dzięki przeżywanemu uczuciu. Miała 19 lat. Potem to już tylko pasmo sukcesów, w czym pomógł jej angaż w krakowskim Teatrze Miejskim, gdzie przybrała pseudonim Irena Pomian. W pierwszym roku sześć ról, w drugim o dwadzieścia więcej! I spotkanie z Ludwikiem Solskim, ulubionym aktorem publiczności, którego imieniem dzisiaj nazwanych jest wiele polskich teatrów.
Uważany za geniusza sceny, reżyserował razem z Tadeuszem Pawlikowskim Pomianównę i występował obok niej. A raczej ona obok niego. Recenzenci byli zachwyceni jej talentem i oryginalną urodą, malarze ją portretowali, no i Ludwik w końcu się oświadczył i został oczywiście przyjęty. Uwielbiała go, inspirował ją jako aktor, była w niego wpatrzona. Irena chyba jednak nie wspominała tego okresu zbyt dobrze, skoro lata później przestrzegała młodą dziewczynę przed tym zawodem. Bo talent to nie wszystko, trzeba spać ze wszystkimi – mówiła z okrutną szczerością. Każdy mężczyzna może podłożyć ci nogę, dyrektor, reżyser, aktor, nawet oświetleniowiec. Więc, no cóż, trzeba płacić, tyle że ciałem.
Ona miała nieco szczęścia, bo szybko wyszła za mąż za wybitnego aktora, najważniejszego w teatrze, później także dyrektora teatru, więc była trochę chroniona. Trochę? Solski najpierw ją po ślubie odsunął od sceny, teraz miała grać rolę żony. Po roku zgodził się na jej powrót, ale odtąd publicznie ją upokarzał, prześladował, znęcał się w teatrze i w domu, deprecjonował jej umiejętności. Taka była metoda pracy Solskiego, który w swoich wspomnieniach twierdził, że jego celem było stworzyć z niej najlepszą aktorkę wszech czasów, gwiazdę polskich scen. Czy dlatego też ją zdradzał?
Irena Solska ma rudą burzę loków, białą cerę, duży nos. Nie jest piękna, jest z urody za to bardzo oryginalna i charakterystyczna, idealna do ról kobiet tajemniczych, psychologicznie skomplikowanych, modernistycznych. Niektórzy zaczynają uważać ją za femme fatale, nawet wtedy, gdy będzie już matką, bo potrafiła kokietować. Porzucona przez męża, otoczona jest mężczyznami, lubi ich towarzystwo. Ta opinia sprawi, że na lata zapomni się o jej dokonaniach aktorskich, skupiając się na romansach.

Rola najważniejsza
Grała przeciwko swojej chorobie. Pierwsze objawy parkinsonizmu zaobserwowała bardzo wcześnie, miała jakieś trzydzieści lat i trzęsły się jej ręce oraz głos. Dla aktorki to dramat, ale ona potrafiła zrobić z tego atut. Potem zatrzęsła się głowa, a to już było trudniej ukryć. Stawała, opierając głowę o ścianę. Nie załamuje się, organizuje wyczerpujące wielotygodniowe tournée, ze swoim teatrem objazdowym codziennie gra w innym mieście. A potem nadchodzi wojna, ta druga, którą tym trudniej przeżyć, gdy jest się już starym.
Znalazłam takie wspomnienie: „Widzę Solską któregoś dnia w listopadzie 1939 roku, gdy idzie ścieżką wśród ruin przez plac Unii Lubelskiej. Ubrana w długi szary płaszcz, w butach, z plecakiem na ramionach, z kosturem w ręce, w chustce jaskrawej na głowie siwa, już nie ruda – wyglądała jak ucieleśnienie tragedii, którą przeżywaliśmy w tych krwawych tygodniach. Była tak niezwykła, przykuwająca uwagę, że przechodnie odwracali się za nią, uderzeni jej wyglądem, jej całą oryginalną sylwetką”. Teraz jej pseudonim brzmiał „Karolina”. „Jak są kłopoty, to trzeba iść do Karoliny” – mówiono.
Brała udział w konspiracji, należała do Rady Pomocy Żydom (Żegoty). Wyszukiwała lokale dla ukrywających się, załatwiała fałszywe papiery, dokumenty chrztu. Często nie wspominała o tym, że są przeznaczone dla Żydów, udając, że dla członków AK. Handlowała wełną i zatrudniała pomocnice, w tym Żydówki, które uczyła przeżycia, czyli patrzenia przed siebie wzrokiem pozbawionym strachu. Nie wiadomo ilu Żydów przewinęło się przez jej dom, nie wspominała o tym po wojnie zupełnie. Za to Adolf Berman, także należący do Żegoty, pisał o niej: „Irena Solska przyjęła w czasie okupacji najcięższą i najbardziej niebezpieczną rolę – opiekunki Żydów. (…) Przez jej mieszkanie przechodziły dziesiątki spraw; każda z nich była sprawą życia i śmierci. I ona ratowała w ostatniej chwili, gdy już nie było innego wyjścia. Uosobienie szlachetnego, tętniącego serca”. Dlaczego potem milczała o swojej działalności? Może z tej samej przyczyny, dla której ocaleli Żydzi zmieniali nazwiska i chcieli zapomnieć o swej tożsamości. A może dlatego, że te wspomnienia za bardzo przypominały jej o wnuku, który został uznany za zdrajcę i zastrzelony przez AK.
Nie chciała wracać do przeszłości, tej wojennej, bo ta przeszłość teatralna towarzyszyła Solskiej do końca życia. Wciąż przeżywała swoje role, chętnie opowiadała o spektaklach i ludziach, z którymi pracowała. Przebaczyła Solskiemu, tak jakby całkiem zapomniała dawne urazy, usprawiedliwiała jego zachowania, jego zdrady, cieszyła się jego sukcesami. Trochę tylko żałuje – w wydanych po wojnie wspomnieniach niemal ją pominął. W swoich zanotowała na końcu: „Mam serce ciężko chore. Żyję wspomnieniami. Chwila obecna nie zawsze uspokaja. Żyję tęsknotą za córką. Paryż – daleko – tak chora, jak jestem, nie mogę do niej jechać. Przestałam się leczyć. Decyduje Bóg – zadecyduje o naszym dalszym życiu. Czekam na wyrok ostateczny ze spokojem, wiarą”.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki