Logo Przewdonik Katolicki

Ojcowie niewłasnego sukcesu

Piotr Wójcik
Podwórko w centrum Warszawy, w tle powstający wieżowiec znany dziś jako Warsaw Trade Tower, czerwiec 1999 r. | fot. Piotr Małecki/Getty Images

W Polsce podejmuje się wysiłki, żeby sytuacja najmniej zamożnych była w miarę znośna, jednak robi się niewystarczająco wiele, by trafienie do grupy najmniej zamożnych nie było z góry definiowane w momencie narodzin.

Tegoroczną Nagrodę Nobla z fizyki otrzymali John Hopfield i Geoffrey Hinton – dwaj badacze sieci neuronowych, których odkrycia umożliwiły postęp w zakresie uczenia maszynowego, wykorzystywanego przy projektowaniu sztucznej inteligencji. Przy tej okazji ekonomista Paul Novosad, z należącej do prestiżowej Ivy League uczelni Dartmouth, postanowił podzielić się z internautami swoją najnowszą pracą naukową, próbującą odpowiedzieć na pytanie: „Jakie dzieciństwo może uczynić czołowym naukowcem?”. Fundamentem tej pracy było zbadanie struktury dochodowej ojców noblistów nauk ścisłych w latach 1901–2023.
Okazało się, że ojcowie połowy noblistów należeli do pięciu procent najzamożniejszych w swoim kraju. Aż dwie trzecie noblistów to potomkowie ojców należących do górnych dziesięciu procent najlepiej zarabiających. Pod względem kapitału kulturowego wyniki były jeszcze bardziej dobitne, gdyż ojcowie trzech czwartych noblistów należeli do 10 proc. najlepiej wykształconych w kraju. Z najbiedniejszych 10 procent nie wywodzi się żaden dotychczasowy noblista.

Lekceważona nierówność
Oczywiście celem tych badań nie było podważanie wysiłku włożonego przez laureatów tej najbardziej prestiżowej w świecie nauki nagrody. Niewątpliwie dokonanie przełomowych odkryć naukowych wymaga niezwykłych wyrzeczeń, z poświęceniem życia rodzinnego włącznie. Zdecydowana większość potomków najbogatszych nawet się do takich osiągnięć nie zbliża. Novosad wraz ze współpracownikami chcieli pokazać, że rozwarstwienie ekonomiczne i edukacyjne rodzin jest główną przyczyną nierówności szans w państwach demokratycznych z gospodarką rynkową.
Niemal równocześnie z badaniami Novosada ukazała się też czwarta edycja raportu Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju (EBOiR) „Life in Transition”, w którym autorzy analizują przemiany społeczne w państwach byłego bloku komunistycznego, skupiając się właśnie na czynnikach szans życiowych mieszkańców tych krajów. Analitycy EBOiR zwracają uwagę, że zaniedbywanie kwestii równości szans i mobilności społecznej, rozumianej jako przesuwanie się w górę lub dół drabiny dochodowej i edukacyjnej, może doprowadzić nawet do regresu cywilizacyjnego. Przykładowo USA należały przez dekady, a nawet wieki, do krajów oferujących ludziom wywodzącym się z warstw nieuprzywilejowanych największe szanse życiowe na świecie. Z tamtego okresu pozostało już tylko określenie „American dream”, gdyż zdecydowanie większe możliwości awansu społecznego oferuje chociażby pobliska Kanada. 90 proc. Amerykanów urodzonych w latach 40. XX wieku w dorosłości zarabiało realnie więcej niż ich rodzice. W przypadku osób urodzonych w latach 80. to „przeskoczenie” rodziców pod względem zarobków dotyczy już tylko połowy.
Nierówność szans ma wpływ nie tylko na rozwarstwienie ekonomiczne, ale też na nastroje społeczne i fundamentalne przekonania, którymi kieruje się ludność. W państwach z wysoką nierównością szans ludzie nie wierzą w możliwości awansu społecznego, więc raczej nie inwestują w edukację czy rozwijanie kompetencji, tylko skupiają się na codziennej egzystencji, która zresztą często sprowadza się do przetrwania. W krajach ze względnie równymi szansami znacznie bardziej docenia się wysiłek i ciężką pracę, gdyż dostrzega się w nich nie tylko cel sam w sobie, ale też prawdopodobieństwo poprawy bytu swojego i najbliższych.
Poza tym poziom rozwarstwienia szans wpływa na postrzeganie elit władzy oraz „ludzi sukcesu”. Wysokie rozwarstwienie możliwości życiowych obniża zaufanie do władzy oraz sympatię do osób, którym udało się wspiąć wyżej. Te ostatnie stają się z definicji podejrzane. Paradoksalnie więc zmniejszanie nierówności przez państwo zwiększa zaufanie do gospodarki rynkowej, a nie skłania do socjalizmu, jak przekonuje wielu zwolenników wolnego rynku. Mobilność społeczna jest ważniejsza dla przetrwania gospodarki rynkowej niż wolność gospodarcza.
Poza tym wysoka nierówność szans osłabia zaufanie do demokracji jako takiej, za to skłania do popierania autorytarnych sił politycznych. I wcale nie dlatego, że lud widzi w nich szansę na lepsze jutro. Uwięzieni na nizinach społecznych ludzie są częściej skłonni wybrać dyktaturę, byle tylko móc się symbolicznie zemścić na elitach intelektualnych, kulturowych i ekonomicznych.

Nierównia pochyła
Nierówność szans bada się przede wszystkim poprzez analizę wpływu cech osobistych i sytuacji rodzinnej na późniejsze osiągnięcia zawodowe oraz dochody. Autorzy badania EBOiR wzięli pod uwagę trzy główne kryteria – płeć, miejsce urodzenia (wielkość ośrodka miejskiego) oraz charakterystykę rodziny. W tym ostatnim przypadku zbadano takie wskaźniki jak poziom wykształcenia rodziców, wykonywany przez nich zawód oraz liczbę książek w domu. To ostatnie może się wydawać nie do końca poważne, jednak istnieje wyraźna korelacja między sytuacją zawodową obecnych dorosłych a zasobnością księgozbioru w ich domach rodzinnych. Na ten ostatni czynnik wpływa zresztą wiele innych, m.in. zamożność.
Następnie porównano rozwarstwienie dochodów wynikające z analizowanych wskaźników do całości nierówności dochodowych w danym kraju. Udział czynników wynikających z urodzenia w nierównościach ekonomicznych wahał się od 10 proc. w Albanii do ponad 50 proc. w Rumunii, Bułgarii czy Litwie. Za nimi znalazły się Węgry i Serbia, a następnie Polska, gdzie odpowiadały one za niespełna połowę (w Czechach za około jedną trzecią, a w Niemczech za jedną czwartą).
W niemal wszystkich analizowanych państwach znaczenie czynników wynikających z urodzenia wzrosło. W Polsce w poprzedniej edycji w 2016 r. tłumaczyły one niespełna 40 proc. nierówności dochodowych, więc od tamtego czasu wzrosły o 10 pkt. proc. Podobny skok zanotowano w Niemczech, a znacznie już mniejszy (o 5 pkt.) w Czechach.
Podobnie jak w poprzednich edycjach, to specyfika rodziny okazała się znacznie ważniejszym czynnikiem nierówności szans od płci oraz miejsca urodzenia. W Europie Środkowej i państwach bałtyckich te drugie wyjaśniały łącznie 10 proc. nierówności dochodowych, tymczasem cechy rodzinne ok. 35 proc. Niemal dokładnie tak samo było również w samej Polsce. W naszym regionie oraz na Bałkanach możliwości życiowe są rozłożone bardziej nierówno niż na Kaukazie, w Azji Centralnej i Turcji. To nie znaczy wcale, że wymienione regiony zapewniają lepsze możliwości ogółem ani nawet że są bardziej egalitarne. Są przecież wyraźnie biedniejsze, a niezamożni odstają w znacznie większym stopniu. Po prostu mobilność społeczna jest tam wyższa, więc jest większa szansa przesunięcia się w górę lub dół drabiny społecznej. Jeśli jednak ktoś znajdzie się na tej drugiej trajektorii, to jego upadek będzie znacznie bardziej bolesny.
Autorzy publikacji podzielili wybrane państwa świata na cztery grupy. Wśród państw z wysokimi nierównościami dochodowymi i niskim wpływem czynników wynikających z samego urodzenia znalazły się właśnie państwa Kaukazu, Azji Centralnej oraz Turcja i Albania. Wśród krajów rozwarstwionych zarówno pod względem dochodów, jak i szans, umiejscowiono państwa Ameryki Południowej oraz Hiszpanię i Rumunię. Państwa nordyckie, Holandia, Szwajcaria oraz Niemcy i Czechy znalazły się wśród krajów z niewielkimi nierównościami dochodowymi oraz niskim znaczeniem czynników definiowanych podczas przyjścia na świat. Polska wraz z pozostałymi krajami naszego regionu (m. in. Słowacją, Węgrami i Słowenią) to kraje z niskimi nierównościami ekonomicznymi, które jednak w dużym stopniu determinowane są już w momencie urodzenia.
W Polsce podejmuje się więc wysiłki, żeby sytuacja najmniej zamożnych była w miarę znośna, jednak robi się niewystarczająco wiele, by trafienie do grupy najmniej zamożnych nie było z góry definiowane w momencie narodzin. Przykład USA i odległe wspomnienie po „American dream” pokazują jednak, że lepiej nie zapominać ani o jednym, ani o drugim.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki