Nie od razu pojąłem fenomen jego ponadczasowości. Zacznę od tego, że kiedy dowiedziałem się o jego porwaniu, nie mieściło mi się w głowie, że życie Księdza zakończy bestialski mord. Kiedy parę dni po wyłowieniu z Wisły zwłok kapelana Solidarności, w hołdzie dla niego, wraz z grupą kolegów i koleżanek z roku czytaliśmy w jednym z lubelskich kościołów niepokorne wiersze polskich poetów, w mojej wyobraźni ks. Jerzy był „po prostu” męczennikiem komunizmu. Nie dostrzegałem wówczas uniwersalności jego przesłania. Nie wiedziałem – nie mogłem wiedzieć – że nie straci ono na aktualności w wolnej już Polsce, Polsce, o której powszechnie marzono, ale mało kto wierzył, że doczeka ziszczenia się tej, nieco abstrakcyjnej wówczas, wizji.
I oto stało się. Doczekałem wolnej Polski, z radością przeżywałem beatyfikację Księdza z Żoliborza i coraz mocniej dochodziło do mnie, że to jest ksiądz także na czasy wolności – z mnóstwem jej miraży, które stanowią większe wyzwanie niż presje i represje komuny, bo są mniej zero-jedynkowe, ale może tym bardziej niebezpieczne. Nie tylko bowiem skrywają tkwiące w nich zło, ale potrafią perwersyjnie ukazywać je jako dobro. Zaryzykowałbym nawet, że przypominana przez ks. Jerzego przestroga świętego Pawła: „Nie daj się zwyciężyć złu, ale zło dobrem zwyciężaj”, dopiero dziś, w czasach wolności, nabiera prawdziwie dramatycznego wyrazu.
Uderzał w komunizm niejako mimochodem. Jego celem nie było „obalenie komuny”, lecz ewangeliczna niezgoda na życie w kłamstwie. Nie trzeba było nazywać rzeczy po imieniu, piętnować wprost kolejnych niegodziwości władz. Wystarczyło przypominać o ewangelicznym „tak, tak, nie, nie”. Można tu snuć analogie z Janem Pawłem II: jeśli papież przyczynił się do obalenia komuny (z pewnością!), to nie poprzez działania polityczne, ale ewangeliczne. Nie wznosił haseł przeciwko ZSRR – wystarczyła modlitwa na placu Zwycięstwa: „Niech zstąpi Duch Twój…”.
Dziś ksiądz Popiełuszko miałby 77 lat. Moją wielką nadzieję budzi fakt, że postać Księdza wzbudza zainteresowanie jakiejś części młodzieży: już po raz czwarty odbyła się Szkoła Letnia ks. Jerzego Popiełuszki, a studenci i licealiści nie kryją fascynacji jego duchową, pokojową walką.
Nikt nie wie, co mówiłby nam dziś. Ale teraz, znając go już nieco lepiej, puszczę jednak wodze wyobraźni. Sądzę, że pozostałby czujnym obserwatorem życia, że przestrzegałby dziś – tak jak niegdyś – przed życiem w kłamstwie i piętnował – z miłością, ale stanowczo – zło ukryte pod pozorami dobra. Włączałby się w gorące polskie debaty, przypominając o godności nienarodzonych, migrantów czy ubogich. Na pewno też chciałby odnowy Kościoła, traktując synodalność nie jako niebezpieczne nowinkarstwo, lecz fundament Kościoła wspólnotowego, służebnego, otwartego. Zachowując swoją kapłańską i ludzką tożsamość, w dalszym ciągu szukałby kontaktu z ludźmi z różnych środowisk, otwierając się nie tylko na zadeklarowanych katolików.
Ksiądz Jerzy Popiełuszko: męczennik komunizmu, aktualny w czasach niełatwej wolności.