Logo Przewdonik Katolicki

Droga soboru – konieczność, a nie opcja

Tomasz Królak
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Sobór czy synod nie są współczesnymi wymysłami. To inicjatywy, które mają służyć powrotowi do źródeł, przyjrzeniu się temu, jaka jest nasza wiara, i wzmocnieniu chrześcijańskiego świadectwa

Kościół w Polsce jeszcze nie wyruszył na drogę wskazaną przez sobór – stwierdził przewodniczący Komisji Duszpasterstwa KEP. To słowa odważne: ostatecznie wypowiedział je biskup. Tym bardziej więc ta przestroga powinna Kościół zaniepokoić i skłonić do gruntownej refleksji. Biskup Andrzej Czaja, przywołując definicję prof. Stefana Swieżawskiego, wyjaśnia, że Kościół soborowy to Kościół wspólnotowy, służebny, otwarty. W tych dniach przypada 60. rocznica zwołania Vaticanum II. Zarówno sama rocznica, jak i powyższa teza (powiedzmy sobie szczerze: nie aż tak bardzo szokująca) powinny nas zachęcić do gruntownej refleksji nad tym, co zrobić, by katolicka wspólnota żyjąca nad Wisłą, Odrą i Bugiem na drogę soboru jednak weszła.
Od czego zacząć? Myślę, że powinniśmy rzeczowo, pokornie, szczerze i uważnie przyjrzeć się sobie i temu, co wokół nas. Powinny to zrobić rodziny, parafie, zakony, klasztory, ruchy i stowarzyszenia, seminaria, kurie i wszelkie inne urzędy tworzące kościelne struktury. A następnie zastanowić się, co zrobić, by owego soborowego ducha tam wprowadzić i nim żyć. Ta refleksja powinna uwzględniać wszystkie aspekty życia Kościoła – jako wspólnoty i jako instytucji – zarówno te dotyczące „wewnętrznego” życia wspólnoty, jak i relacji Kościoła ze światem, a więc także z tymi, którzy nie czują się z nim związani. Powinniśmy myśleć – i rozmawiać! – zarówno o tym, co nas trapi, jak i o radościach; o tym, co budzi nadzieję, ale i niepokoi. I dyskutować – o wszystkim: o rodzinie, o religii w szkole, o moralnym nauczaniu Kościoła, o relacjach świeckich z duchowieństwem, o stosunkach państwo-Kościół, o publicznych zgorszeniach i grzechach, o migrantach, uchodźcach i innych wyzwaniach charytatywnych, o poziomie parafialnej liturgii i niedzielnych kazaniach, o stosunku do niewierzących, o dialogu Kościoła ze światem kultury itd. itp. …
W pełni zgadzam się z bp. Czają, iż ogromną szansę na praktyczną realizację wskazań soboru stwarza Franciszkowy Synod o synodalności. To jest swoisty „poligon” Kościoła wspólnotowego, służebnego, otwartego. Owszem, wzięła w nim udział cząstka wspólnoty, niemniej wnioski wyrażone w syntezach – diecezjalnej i krajowej – stanowią zaczyn mogący odmienić oblicze całości. Można też powiedzieć, że w gruncie rzeczy prace synodu okazały się jednym wielkim wołaniem ludu Bożego żyjącego w Polsce o Kościół bardziej wspólnotowy, służebny, otwarty.
Oby nikomu już nie przychodziło do głowy myślenie, a tym bardziej publiczne „głoszenie” dziwacznych teorii o Soborze Watykańskim II czy też obecnym Synodzie o synodalności jako niebezpiecznym dla Kościoła nowinkarstwie. Sobór czy synod nie są współczesnymi wymysłami. To inicjatywy, które mają służyć powrotowi do źródeł, przyjrzeniu się temu, jaka jest nasza wiara, i wzmocnieniu chrześcijańskiego świadectwa.
„Wciąż jesteśmy na etapie początkowym i jeszcze nie wyruszyliśmy na tę drogę”. Czas najwyższy, by wyruszyć. Bo Kościół wspólnotowy, służebny, otwarty to nie nowinkarstwo, lecz Ewangelia. Kropka.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki