Logo Przewdonik Katolicki

Co powiedziałby Profesor

Tomasz Królak
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Taki Kościół, pokorny i silny jednocześnie, ale silny prawdziwie, bo bazujący nie na mocy instytucji, lecz na sile ducha i świadectwa – będzie ugruntowywał w wierze tych, którzy w nim są, i przyciągał jeszcze w nim nieobecnych

Myślę o nim zwłaszcza w chwilach niepokoju. Gdy nie wiem, jak poradzić sobie z różnymi wyzwaniami codzienności, jak odczytywać trudne do przyjęcia zdarzenia w Kościele, jak nie ulec poczuciu bezradności wobec iście szatańskiego paroksyzmu zła, które bezczelnie i bezkarnie pustoszy nasz biedny świat. I staram się odgadnąć, co by powiedział...
W tych dniach (18 maja) upływa 20 lat od śmierci profesora Stefana Swieżawskiego – wspaniałego chrześcijanina, wytrawnego filozofa, prawdziwego mędrca. A zarazem człowieka skromnego, przyjaznego i radosnego. Miałem wielki zaszczyt spotykać się z nim w ostatnich latach jego bogatego życia, słuchając zarówno wspomnień (np. o Karolu Wojtyle, którego był przyjacielem), jak i obserwacji dotyczących bieżących wydarzeń: w polityce, Kościele, świecie.
Pragnienie spojrzenia na świat jego oczyma przeżywa dziś zapewne wielu bliskich i znajomych Profesora, bo chęć wysłuchania kogoś mądrego wzrasta w miarę postępowania naszej konfuzji wywołanej panoszeniem się zła. Oczywiście nie wiem tak do końca, co mówiłby dziś, próbuję to sobie rekonstruować na podstawie tego, co przekazywał, w mowie i piśmie, w trakcie swojego 97-letniego życia.
Sprawa kluczowa: było to życie naznaczone nadzieją. Widział i przeżył bardzo wiele, ale zawsze pozostawał człowiekiem chrześcijańskiej nadziei. Takim byłby zapewne i dzisiaj. Z uznaniem przyjąłby więc niedawną bullę Franciszka zapowiadającą jubileuszowy Rok Święty 2025. Papież nadał jej tytuł Nadzieja zawieść nie może, i choć przynosi ona katalog licznych cierpień nękających dziś ludzkość, to przestrzega przed marazmem i zachęca do życia nadzieją, bowiem, przekonuje papież, „patrząc na upływający czas, mamy pewność, że dzieje ludzkości i każdego z nas nie biegną w kierunku ślepego zaułku czy ciemnej otchłani, ale są ukierunkowane na spotkanie z Panem chwały”. To bardzo Franciszkowe, ale i bardzo „Swieżawskie”.
Jestem pewien, że jego entuzjazm wzbudziłby też synod o synodalności, którego prace stały się wołaniem o Kościół bardziej inkluzywny, czyli włączający, a nie wykluczający, i bardziej otwarty na dialog z otaczającym światem.
I wreszcie: Profesor, jedyny świecki audytor
II Soboru Watykańskiego zza żelaznej kurtyny, także dziś powtarzałby z przekonaniem, że Kościół Soboru to Kościół wspólnotowy, służebny, otwarty. O takim Kościele marzył i taki też starał się budować.
Taki Kościół, pokorny i silny jednocześnie, ale silny prawdziwie, bo bazujący nie na mocy instytucji, lecz na sile ducha i świadectwa – będzie ugruntowywał w wierze tych, którzy w nim są, i przyciągał jeszcze w nim nieobecnych. Taki – i tylko taki – Kościół przekona wszystkich do ponadczasowej prawdy swojego nauczania, piękna swojej kultury, mądrości swoich dogmatów. Budowanie zaś takiego Kościoła jest zadaniem wszystkich uczniów Mistrza – dziś i aż do skończenia świata.
Myślę, że i dziś to właśnie przypomniałby nam Profesor. Żal, że go już między nami nie ma łagodzą intuicje, że jednak wiemy, jak brzmiałyby jego dzisiejsze podpowiedzi.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki