Logo Przewdonik Katolicki

Kobiecy lęk przed starością

Angelika Szelągowska-Mironiuk
il. Agnieszka Sozańska

Nasza kultura nie ułatwia akceptacji starzenia się i starości. Film Substancja dosadnie opowiada o rozpadzie ciała, ale też tłumaczy, skąd u kobiet lęk przed upływem czasu i jego znamionami na ciele.

To obraz gęsty, do bólu fizjologiczny i momentami drażniący. Nie wszyscy widzowie będą go postrzegać jako wartościowy, jednak nie ulega wątpliwości, że potrzebujemy w popkulturze (i poza nią) prawdziwych, a nie lukrowanych tekstów poświęconych starzeniu się kobiet i związanym z nim egzystencjalnym obawom.

Film proroczy
Wyświetlana od niedawna w polskich kinach Substancja to zdecydowanie więcej niż raniący oczy widza body horror. Owszem, film ten przeraża mroczną fantazją i poraża fizjologiczną prawdziwością. Obraz ten jednak nie tylko dosadnie opowiada o rozpadzie ciała, mrocznej i zachłannej relacji dwóch kobiet czy bólu związanym z ingerencją we własną cielesność, ale też tłumaczy, skąd u kobiet tak silny lęk przed upływem czasu i jego znamionami na ciele. Coralie Fargeat ukazuje, jak bardzo współczesny świat uwikłany jest w uprzedmiotowienie kobiet – młodym kobietom nakazuje się uśmiechać nawet wtedy, gdy (dosłownie!) rozpadają się od środka, a wielu mężczyzn oczekuje od nich głównie seksualnej przyjemności. Te starsze jednak – o czym przede wszystkim traktuje Substancja – „wypadają” z kanonu, nawet wtedy, gdy przykładają wagę do swojej prezencji (bohaterka grana przez Demi Moore jest zadbaną, wysportowaną i atrakcyjną kobietą), a wielki przemysł rozrywkowy skazuje je na ciche znikanie. Mechanizmy społeczne obrazowane w Substancji opisują również badacze zajmujący się społeczną percepcją starzenia i starości: „Negatywne stereotypy ludzi starych eksponują takie cechy, jak: zły stan zdrowia, niepełnosprawność, niesamodzielność fizyczna i intelektualna, samotność, wycofanie z aktywności, gderliwość, brzydota ciała, niechęć do zmian i uczenia się. Stereotypy starości w sposób szczególnie dotkliwy odnoszą się do kobiet, odwołując się do fizyczności, brzydkiego, starzejącego się ciała, utraty atrakcyjności seksualnej. Negatywne stereotypy, uprzedzenia odnoszące się do osób starszych leżą u podstaw dyskryminacji wiekowej, są jedną z ważniejszych barier w wykorzystaniu potencjału starszego pokolenia. Stereotypy związane z wiekiem przekładają się także na to, jak osoby starsze postrzegają same siebie” (Anna Chabiera, Beata Tokarz-Kamińska, Wizerunek starości i człowieka starego. Postawy wobec starzenia się społeczeństw [w:] Strategie działania w starzejącym się społeczeństwie. Tezy i rekomendacje, Warszawa 2012).
Dlatego właśnie postrzegam Substancję jako film proroczy, który w jednej ze swoich warstw mówi (czy raczej krzyczy!) o tym, że starzejące się kobiety, na skutek internalizowanych przekazów medialnych, w pewnym momencie mogą stać się swoimi największymi, wręcz śmiertelnymi, wrogami.

Źródło lęku
Bliskie mojemu sercu i osobistemu postrzeganiu procesu starzenia są słowa Susan Sontag, która napisała, że „źródłem lęku przed starością jest świadomość, że w tej chwili nie żyje się tak, jak by się chciało”. Sądzę jednak, że lęk przed starzeniem się u kobiet ma jeszcze inne, związane z naszą kulturą podłoże: kobiety obawiają się, że wraz z utratą fizycznej atrakcyjności staną się „niewidzialne”, a zanikanie włókien kolagenu w skórze sprawi, że „znikną” również one same. Rozpaczliwe próby odmładzania się, takie jak poważne ingerencje chirurgów plastycznych czy serie zabiegów „liftingujących” skórę można więc rozumieć nie jako zwykłą próżność, ale jako walkę o przetrwanie i strategię radzenia sobie. Podobnie patrzeć można również na rywalizację starszych kobiet z tymi młodszymi, będącymi u szczytu budzenia zainteresowania swoją cielesnością (ale także jej eksploatowania). Podobnie jak w Substancji, podstawą takiej rywalizacji nie musi być wcale „bezinteresowna” nienawiść do przedstawicielek młodszych pokoleń – jest to raczej walka o to, by wciąż się liczyć. Filmowa Elisabeth nie walczy z Sue (młodszą i „udoskonaloną” wersją siebie) z uwagi na psychopatyczną lub patologiczne narcystyczną osobowość – ona jest przekonana, że walczy o swoje przetrwanie w seksistowkich realiach. Niemała grupa kobiet, gdy zaczyna myśleć o sobie jako o starych osobach, wycofuje się z wielu aspektów życia. Pewna seniorka powiedziała mi kiedyś, że choć bardzo lubi pływać, nie chodzi już na basen, bo „chodzą tam teraz młode, śliczne dziewczyny, a ona nie chce ich straszyć swoim wyglądem”. Lęk przed starzeniem u kobiet manifestuje się także w inny sposób – przez branie na swoje barki kolejnych obowiązków, niekiedy także tych związanych z wychowaniem dzieci. Współcześnie kobiety, które obawiają się, że „ich czas” mija, podejmują czasami decyzję o kolejnym dziecku (być może kierując się w jakimś stopniu zdaniem, które powtarza m.in. pewna znana mi położna: „macierzyństwo odmładza”) albo o podjęciu kolejnych studiów czy udaniu się na następne szkolenie. Dziś nie tylko mężczyźni rozliczani są i rozliczają samych siebie z sukcesów w karierze – coraz liczniejsze grono kobiet także stara się zrobić wiele (a czasami wręcz wszystko), by uniknąć dławiącego uczucia zawodowego niespełnienia. Idea long life learningu (nauki przez całe życie) ma wiele zalet: pozwala nam rozwijać się niezależnie od wieku i sprzyja „gimnastykowaniu” neuronów. Jednak czasami „kolekcjonowanie” studiów podyplomowych i zdobywanie kolejnego tytułu magistra czy też uczestnictwo w wielu różnych kursach nie tyle wynika z chęci odkrywania świata, ile z ucieczki przed samą sobą. Kompulsywna nauka, podobnie jak nieustanne korzystanie z usług medyków estetycznych, może być sposobem na to, by nie spotkać się ze swoim egzystencjalnym lękiem przed przemijaniem. Niestety, jest to sposób, który nie sprzyja akceptacji samej siebie i momentu w życiu, w którym właśnie się jest.

Kluczowa równowaga
Nikt z nas nie jest zobowiązany do witania radosnymi okrzykami stojącej w drzwiach starości. Za młodością i jej czarem mamy prawo tęsknić – z bycia obiektem męskiego zainteresowania może płynąć przecież przyjemność, której „odcięcie” potrafi zaboleć. Każdy człowiek nosi w sobie pierwiastek narcyzmu, z którego wynika chęć bycia adorowanym. Nostalgiczne spojrzenia wstecz są dla większości z nas nieuniknione – podobnie jak w wieku nastoletnim naturalne jest fantazjowanie o tym, jak będzie wyglądało nasze życie dorosłe. Niepokojące jest jednak to, gdy dana osoba skupia się wyłącznie na życiu przeszłością, a starość postrzega głównie jako pasmo udręk. Nienawiść wobec starości i jej objawów po pierwsze nie zatrzyma czasu, a po drugie – może wręcz sprawić, że również fizycznie będziemy czuć się gorzej, a nasze życie społeczne zacznie być jałowe. W Substancji znakomicie obrazuje to sekwencja, w której Elisabeth, zaproszona na kolację przez zainteresowanego nią mężczyznę, z powodu niezadowolenia z siebie… sabotuje to spotkanie i tym samym traci szansę na zbudowanie relacji z kimś, kto widzi w niej wartościową osobę. Współczesne badania psychologiczne dowodzą, że tym, co poprawia komfort starzenia, jest spokojne przyjmowanie tego, co musi nadejść. Zarówno desperackie próby zachowania młodości, które wywołują silne napięcie, jak i założenie, że z wiekiem będziemy funkcjonować już tylko gorzej, a nasze życie będzie naznaczone bólem, nie pomagają radzić sobie z upływem czasu. Nadmiernie negatywny obraz starzenia się wpływa na emocjonalność danej osoby, a także na jej seksualność. „Możliwe, że osoby, które oczekują silnego pogorszenia stanu fizycznego jako nieodłącznej części starzenia się, mogą doświadczać zahamowań antycypacyjnych. Przestają cieszyć się chwilą, a to przekłada się na mniej satysfakcjonujące pożycie. W naszej kulturze promowane są też ideały piękna i młodości. Być może osoby, które nie traktują ich zbyt poważnie, są w stanie prowadzić bardziej udane życie seksualne, nie przejmując się aż tak tym, że ich ciało zaczyna się zmieniać – zauważa Hanamori Skoblow, autorka badania opublikowanego dwa lata temu w piśmie „The Gerontologist” (za: mp.pl).

Nie wszystko się kończy
Nasza kultura – jak pisałam wcześniej – nie ułatwia jednak akceptacji starzenia się i starości. Zwłaszcza kobiece przeobrażanie się w osobę w podeszłym wieku bywa bezlitośnie komentowane: to właśnie kobiety bywają nazywane „starymi babami” albo „raszplami”, zaś w błędnym, lecz powszechnym mniemaniu „kobiety starzeją się szybciej”. Wydolność organizmu i możliwości poznawcze słabną zarówno u kobiet, jak i u mężczyzn – podobnie jak siwe włosy lub zmarszczki można zaobserwować u przedstawicieli obu płci. Jednak, z uwagi na patriarchalne naleciałości, te same atrybuty starości bywają u mężczyzn traktowane jako oznaka życiowej mądrości i odpowiedzialności, zaś u kobiet – jako znak przemijającej urody czy wręcz zaniedbania. Stąd też, podczas gdy politycy czy aktorzy z dumą prezentują siwiznę czy zmarszczki mimiczne, kobiety niejednokrotnie inwestują we wszelkie dostępne im zabiegi, które mają na celu ukrycie oznak upływającego czasu. Na płaszczyźnie „dermoestetycznej” wciąż nie dokonało się równouprawnienie. W Substancji twórcy umieścili niezwykle czytelną scenę, w której Harvey (mężczyzna w wieku co najmniej średnim) obwieszcza Elisabeth, że po „pięćdziesiątce wszystko się kończy”. Ma on na myśli oczywiście to, że przekroczeniu pewnej granicy wieku kobiet nie czeka już nic ciekawego – pozostaje im (co przez pewien czas Elisabeth robi) wspominanie dawnej urody oraz przyglądanie się temu, jak młodsze kobiety zajmują ich miejsce. Na szczęście jednak, mimo niekorzystnych uwarunkowań, starzejące się kobiety mogą – w przeciwieństwie do Elisabeth – zachować radość z życia i nauczyć się korzystać z jego kolejnego etapu. Aby było to możliwe, należy (paradoksalnie) w pierwszej kolejności przyjąć swoje emocje: tęsknotę za młodością, smutek, bezradność – bo upływu czasu nie jesteśmy w stanie zatrzymać. Na późniejszym etapie cenne będzie znalezienie sobie „grupy wsparcia” – przy czym nie musi to być grupa formalna, prowadzona przez psychologa. Ważne, by budować relacje i rozmawiać o swoich doświadczeniach z innymi kobietami w podobnym wieku. Seniorki (zwłaszcza wdowy) często czują się samotne, a członkowie rodziny nie zawsze rozumieją ich rozterki – uczucia te może jednak zrozumieć rówieśnica mieszkająca obok, szwagierka, znajoma z internetowej grupy poświęconej naszemu hobby. Docenienia i zauważenia wymaga także ciało: warto patrzeć na nie mniej oceniająco, a bardziej z wdzięcznością. To to ciało w wielu przypadkach urodziło dzieci, przeszło bieszczadzkie szlaki, przetrwało operacje i choroby. To, że się starzeje i zmienia, jest nieuniknione – ale nadal możemy dzięki niemu żyć i wyrażać miłość. Wreszcie: warto docenić zdobytą (nierzadko w bólach) życiową mądrość. Słowa Bertholda Auerbacha: „Lata uczą nas więcej niż książki” zadziwiają swoją prostotą i błyskotliwością.
Wzdychając za młodością, nie traćmy z oczu tego, ile zdziałaliśmy w swoim życiu do tej pory i jak wiele dobra może być przed nami.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki