Logo Przewdonik Katolicki

Anielski psałterz

Elżbieta Wiater
fot. Unsplash

Historycy mówią, i mówią uczenie (że sparafrazuję C.K. Norwida), że różaniec wywodzi się ze zwyczaju ciągłej recytacji Modlitwy Pańskiej. Nieco barwniejszy obraz jego pochodzenia znajdziemy w hagiografii. Warto na niego rzucić okiem, z kilku powodów.

Wbrew obiegowej opinii, że żywoty świętych, jako pisane z tezą, nie są wiarygodnym źródłem, możemy na ich podstawie dowiedzieć się całkiem interesujących rzeczy. Dobrze napisana legenda o świętym nie musiała idealnie odpowiadać historycznym danym, ale zawsze opisywała konkretne cechy danej postaci lub w bardziej przystępny sposób przedstawiała naukę płynącą z życia danej osoby. Jeśli będziemy o tym pamiętać, tekst odsłoni przed nami to, co jego autor w nim „zakodował”.

Wizja brata kaznodziei
Podobnie jest z opowieścią o pochodzeniu modlitwy różańcowej. Tradycja hagiograficzna mówi, że Matka Boża dała różaniec św. Dominikowi. Był taki moment na początku jego misji, kiedy poczuł się całkowicie bezradny. Heretycy, którym głosił, okazali się głusi na jego słowo, do tego wielu katolików swoją niewiernością wobec Chrystusa skutecznie sabotowało jego wysiłki, postanowił udać się na miejsce pustynne, by tam modlitwą i postem ubłagać pomoc z nieba. Miał do tego dołożyć uporczywe biczowanie, aż wreszcie jego ciało stało się na tyle wycieńczone, że stracił przytomność i została mu dana wizja. Przyszła w niej do brata kaznodziei Matka Boża z Dzieciątkiem na ręku i zapytała, czy zakonnik wie, jakiej broni chce użyć Trójca Święta, by przemienić świat. Dominik odpowiedział: „O, moja Pani, ty wiesz lepiej, bo zaraz po twoim Synu Jezusie Chrystusie od zawsze jesteś głównym narzędziem naszego zbawienia”. Lubię sobie myśleć, że w tym momencie Maryja lekko się uśmiechnęła na ten komplement. Na pewno (według hagiografii) odpowiedziała, że w tego rodzaju walce najpewniejszą bronią od zawsze jest Anielski Psałterz, który stanowi kamień węgielny Nowego Testamentu: „Z tego względu, jeśli chcesz zdobyć te zatwardziałe dusze dla Boga, odmawiaj mój psałterz”. Po czym święty miał stworzyć modlitwę o porządku, który znamy współcześnie, a który najprawdopodobniej został stworzony przez bł. Alana de La Roche, także dominikanina, ale dwa wieki później. Wprowadzona w XIII wieku zmiana polegała na czym innym – dodaniu do ciągu recytowanych Ojcze nasz modlitwy Zdrowaś Mario.

Waga wcielenia
Pisałam na początku tego artykułu o dekodowaniu hagiografii, więc spróbujmy to zrobić z tą opowieścią. Jak się wydaje, jej najistotniejszą częścią jest odpowiedź Matki Bożej na pokorne stwierdzenie Dominika. Może wydawać się obrazoburcza – jak różaniec może stanowić kamień węgielny Nowego Testamentu? Przecież w I wieku nawet nie znano tej modlitwy! 
Owszem, ale główne teksty, które na nią się składają, były już znane. W przypadku Modlitwy Pańskiej jest to rzecz oczywista, trochę bardziej skomplikowana jest kwestia Pozdrowienia anielskiego. Używam tej nazwy, żeby przypomnieć, że Ave Maria to w głównej swojej części tekst biblijny – złożenie części pozdrowienia wypowiedzianego przez archanioła Gabriela („Zdrowaś Mario, łaski pełna, Pan z tobą”; Łk 1, 28) z pozdrowieniem wypowiedzianym przez św. Elżbietę („Błogosławionaś Ty między niewiastami i błogosławiony Owoc żywota twojego”; Łk 1, 42). Powtarzanie tych słów, szczególnie pierwszej części, jest oddawaniem Maryi najdoskonalszego hołdu – prawimy Jej komplementy i to jeszcze natchnionego pochodzenia.
Dla kluczowej roli różańca istotniejszy jest jednak inny aspekt Pozdrowienia anielskiego. Ze względu na kontekst składających się na nią tekstów biblijnych odnosi ona nas do tajemnicy wcielenia Pańskiego. Bez niego zaś – najpierw decyzji Syna Bożego na stanie się człowiekiem, a potem zgody Maryi na poczęcie – nie byłoby dzieła zbawienia. Nowy Testament nigdy by nie powstał, chociaż to akurat najmniejszy problem. O wiele większym byłoby to, że wciąż panowaliby nad nami szatan i śmierć. Do złamania ich rządów potrzebny był tylko jeden skandal, za to taki, który wstrząsnął posadami świata – Bóg urodził się jako człowiek. Co więcej, aby to uczynić, uniżył się do prośby do własnego stworzenia, by ono Go poczęło i urodziło. Odmawiając Zdrowaś Mario, stawiamy sobie nieustannie przed oczy prawdę o potędze pokory i małości Nieskończonego, ale też przypominamy sobie, dlaczego możemy odmawiać Ojcze nasz bez oskarżenia o to, że jesteśmy zbyt protekcjonalni wobec Boga albo przyznajemy sobie zbyt wysokie miejsce w hierarchii bytów. Człowiek zasiada po Jego prawicy, człowiek panuje nad wszystkimi bytami, człowiek sądzi aniołów – to Syn Boży, ale przecież wcielony. Ludzkie ciało stało się tym, czym miało być od początku, a więc doskonałym obrazem Boga wyrażonym w materii. 
Dlatego ta modlitwa była taką solą w oku albigensów, którym głosił św. Dominik, bo oni całkowicie negowali wartość cielesności. Prawda, że Syn Boży urodził się jako człowiek, była daleko poza ich strefą komfortu. Maryja, chcąc przyciągnąć ich do Kościoła i prawdy, dała bratu kaznodziei modlitwę, która uderza w sedno tej herezji; nieustanne przypomnienie o tym, że w jednej Osobie Jej Syna są dwie natury, więc Ona sama jest matką Boga. Zresztą dlatego w tej wizji występuje z Dzieciątkiem.

Moherowe berety
Na koniec świadectwo pewnego zagorzałego kibica jednego z klubów piłkarskich. Przez wiele pierwszych lat życia nie narzucał się zbytnio Panu Bogu, ale kiedy w wyniku pewnych wydarzeń w swoim życiu znalazł się w stanie krytycznym i lekarze wprowadzili go w śpiączkę farmakologiczną, ruszyła akcja modlitewna. Nawet jego kumple z klubu się skrzyknęli i dawali na Mszę. Prośby te zostały wysłuchane i wrócił do zdrowia, po czym postanowił opowiadać najszerzej jak się da, o miłosierdziu Boga. Jednym z ważnych elementów jego historii było to, że kilkakrotnie jego stan się na tyle pogarszał iż stawał na granicy śmierci. I wtedy wyraźnie czuł, pomimo śpiączki i ku swojemu zdziwieniu, wsparcie płynące głównie od starszych kobiet odmawiających różaniec. Okazało się, że jego intencja trafiła do kółek różańcowych i to należące do nich panie utworzyły ze swoich różańców sieć, która utrzymała go przy życiu, dzięki czemu teraz może głosić.
Historia ta przywodzi mi na myśl te wszystkie opowieści o babciach wiernych tej formie modlitwy, którym do trumny wkładano ulubioną koronkę do jej odmawiania, z paciorkami wytartymi od ich przesuwania. I czuję wobec nich głęboką wdzięczność, że nie posłuchały tych teologów, którzy wyśmiewali modlitwę różańcową jako bezsensowne powtarzanie w kółko tego samego. Może nie potrafiły uzasadnić inaczej niż tradycją swojej wierności, ale intuicja duchowa, podparta życiowym doświadczeniem, ich nie myliła. Anielski psałterz wciąż pozostaje najbardziej dostępną formą podtrzymywania stałego kontaktu z Bogiem, wchodzenia w głąb tej relacji oraz coraz pełniejszego zawierzania Matce Boga. Jak to ujął w jednym ze swoich listów do rodziny dominikanin br. Gwala Torbiński: „Różaniec święty to nie klepanie bezmyślne pacierzy, ale jest to zbiór najistotniejszych modlitw Kościoła. (…) stanowią one jakby ciało, natomiast duszą Różańca jest rozważanie tajemnic (…). Dlatego ci, co wyśmiewają Różaniec, wykazują tylko grubą swą ignorancję; rozprawiają o tym, czego nie rozumieją. Zatem Różaniec jest modlitwą najmniejszego prostaczka przez swą łatwą i przystępną formę, ale jest też modlitwą największego mędrca, przez wzniosłość i głębię swych tajemnic”.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki