Logo Przewdonik Katolicki

Gliniarze marzeń

Szymon Bojdo
fot. Materiały prasowe

Wśród postaci telewizyjnej nostalgii ta zdecydowanie ma miejsce na podium: policjant, oczywiście amerykański, który w brawurowy sposób rozwiązuje kryminalne zagadki. Ważne, by jego poczynania oglądać w jakości VHS.

Oczywiście wiemy, że najlepszym stróżem prawa w historii filmu był porucznik Borewicz z polskiej serii 07 zgłoś się, ale o tym fenomenie trzeba by napisać osobno. W ogóle kryminały policyjne mają swoją wierną publiczność i choć na co dzień wolimy z tą formacją porządkową nie mieć wiele wspólnego, to jednak kulisy pracy policjantów, szczególnie z wydziałów narażonych na największe niebezpieczeństwo, wzbudzają niesłabnącą ciekawość. Do tego kultowe są takie produkcje, które oprócz wątku kryminalnego mają też wyraźny rys komediowy. Warto też zauważyć, że są idealne na lato, bo zazwyczaj ich akcja odbywa się w jakimś obłędnie pięknym miejscu. Może też być tak, że dane miejsce staje się obiektem pożądania turystów właśnie dlatego, że dzieje się tam akcja jakiejś opowieści.

Przeciwieństwa się przyciągają
Tak było z największym miastem Florydy – Miami, które zadomowiło się w naszych głowach jako synonim luksusu i prestiżu. Nie było tak na początku lat 80. XX w. Kto widział Człowieka z blizną (1983 r.) z Alem Pacino, ten wie, że miasto było centrum zorganizowanej przestępczości, brutalnych napadów i rozkwitu przemysłu narkotykowego.
Zapowiedź nowego serialu kryminalnego – Policjanci z Miami (1984–1990) – nie została więc tam przyjęta z entuzjazmem, ale zmienił to już sam pilotowy odcinek. Dwaj detektywi tamtejszej policji obyczajowej (zajmującej się głównie przestępczością związaną z narkotykami, alkoholem, prostytucją i hazardem) James „Sonny” Crockett i Ricardo „Rico” Tubbs, idąc po nitce do kłębka, odkrywają złożony świat narkotykowego biznesu w Miami. Czarnoskóry Rico ma za sobą doświadczenia z pracy w policji w Nowym Jorku, skąd przenosi się na Florydę, zaś Sonny nie raz będzie działał pod przykryciem, przenikając do połświatka. To wszystko wśród pięknych kobiet, w jaskrawych włoskich ubraniach i w superszybkich luksusowych samochodach. Sceny, często kręcone “z ręki”, podobne do bardzo popularnych w tych czasach teledysków z MTV, zrewolucjonizowały popkulturę tamtego czasu. Co więcej, każda piosenka pojawiająca się w serialu automatycznie stawała się hitem. Działania policji dzięki Miami Vice stały się wręcz stylowe, a miejsce akcji – odczarowane. Policyjni partnerzy byli kumplami, którzy mogli na sobie polegać.
Ufali sobie także opanowany Ray Tango oraz impulsywny Gabe Cash, choć pracując w wydziale kryminalnym policji w Los Angeles, ostro ze sobą rywalizowali. Tango to elegancki policjant-intelektualista, noszący drogie garnitury. Cash jest jego przeciwieństwem. Szef mafii Yves Perret postanawia zemścić się na nich za przeszkadzanie w interesach. Nie chce ich zabić, lecz upokorzyć. Nakazuje współpracownikowi ściągnąć policjantów w pułapkę. Pomaga w tym skorumpowany agent FBI, a bohaterowie zostają wkręceni w morderstwo jednego z członków tej formacji. Trafiają do więzienia, w którym siedzą złapani przez nich bandyci. Brawurowo z niego uciekają, żeby pomścić tych, którzy przyczynili się do ich krzywdy. To oczywiście fabuła filmu Tango i Cash (1989)
Martin Riggs i Roger Murtaugh, weterani wojny w Wietnamie, zostają partnerami na jednym z posterunków w Los Angeles – tak zaczyna się z kolei opowieść w Zabójczej broni (1987). Tytułowa broń to nie tyle pistolet czy naboje, ile widowiskowy styl, w jakim Riggs rozprawia się z przestępcami. Balansuje on na granicy życia i śmierci, bo sam przeżywa stratę po śmierci żony, w obliczu czego niejednokrotnie kładzie na szali własne życie. Jego styl bycia nie podoba się Murtaughowi, który obawia się o swoje bezpieczeństwo w jego pobliżu. Policjanci zmuszeni są ze sobą współdziałać i okazuje się, że znakomicie się dopełniają. Przydaje się to w śledztwie, które wkrótce doprowadzi ich na trop bezwzględnych handlarzy narkotyków. Reżyser znakomicie obsadził główne postacie – duet Mel Gibson i Danny Glover z ich luzem, dowcipnymi dialogami i charakterystyczną zadziornością został polubiony przez widzów tak, że Zabójcza broń stała się trylogią. 
Podsumowując: film z gatunku komedii kryminalnej, z nurtu buddy movie (w którym dwie osoby, czasami o przeciwstawnych charakterach, rozwiązują jedną zagadkę), przedstawiający skorumpowane miasto, na ratunek którego przybywa jedyny sprawiedliwy, choć ze  skomplikowaną osobowością gliniarz. Na dodatek ratunek ten nie obywa się bez kosztów, bo policyjne pościgi przelatują przez pół miasta, tratując samochody i rozwiązując problemy serią strzelanin. Film taki ma swoje tempo, a sceny kręcone bywają z niebywałym rozmachem. To właśnie przepis na historię o gliniarzach z lat 80., która do dziś zachowała swoją świeżość.

Wszyscy są zadowoleni
Przykładem czwarta część kultowego Gliniarza z Beverly Hills, która dopiero co miała swoją premierę na platformie streamingowej (znak czasów – już w ogóle nie  w kinie). Po 40 latach (premiera pierwszej części odbyła się w 1984 r.) Axel Foley, grany przez Eddiego Murphy’ego, wraca na ulice Beverly Hills, by z jednej strony stawić czoła narkotykowym bossom i skorumpowanemu policjantowi, a z drugiej – żeby uratować swojego przyjaciela.
Tym razem będzie mieć dwóch partnerów – swoją córkę, prawniczkę, z którą relacja jest skomplikowana, oraz jej byłego chłopaka, detektywa Bobby’ego Abbota. Akcja dzieje się współcześnie, ale detektyw Foley wciąż używa starych sprawdzonych sztuczek, swojego sprytu, a czasem bezczelnie przekracza granice. Wpada w tarapaty, ale zjawiskowo wybraniają go z nich jego partnerzy. Darzymy Foleya sympatią, bo choć przez cztery dekady świat diametralnie się zmienił, on jakby wciąż pozostawał w świecie końca XX w. Z tego powodu nie zawsze akceptowane są jego nieco seksistowskie żarty czy próba wymigania się od odpowiedzialności za błędy przeszłości. W tej gęstej, a zarazem dynamicznej fabule, mieści się także szczera przemiana bohatera, który zbiera się na odwagę, by naprawić swoje rodzinne relacje. Poza wszystkim film ten również się bardzo przyjemnie ogląda, sceny akcji są zrobione z rozmachem i to zarówno wtedy, gdy bohater rusza w pościg melexem, jak i gdy do ucieczki używa policyjnego helikoptera. Wszystko to przy dźwiękach rockowo-syntezatorowego utworu Axel F niemieckiego muzyka Harolda Faltermeyera oraz jego hitu The heat is on, które nadają niesamowity klimat.
Wszyscy są zadowoleni – starsi, bo wracają na moment do swojej młodości, oraz widz młodszy, który zyskuje kolejnego ikonicznego bohatera. Co prawda opowieści tej nie oglądniemy już na wypożyczonej kasecie VHS, a raczej przed swoim komputerem, ale poza tym „magnetowidowym” klimatem ma ona w sobie jeszcze coś pociągającego. Jest to chyba przekonanie, że mimo wszelkich przeciwności i w sytuacjach nawet najbardziej beznadziejnych znajdzie się gliniarz, który obroni przed złem, ale będzie też po prostu dobrym kumplem, człowiekiem takim jak my.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki