Logo Przewdonik Katolicki

Tata

Natalia Budzyńska
fot. Pexels

Mój ojciec nie znał swojego ojca, bo ten zmarł, gdy tata był jeszcze bezpieczny w brzuchu mojej babci. Potem nie lubił o nim mówić. Czasem ciągnęłam go za język, zwykle przy okazji wizyty na cmentarzu, ale zbywał mnie. Twierdził, że nigdy mu go nie brakowało.

W przeddzień Dnia Ojca myślę o moim nieżyjącym ojcu, o jego ojcu i o ojcu jego ojca. Mogę nawet ciągnąć tak dalej, bo drzewo genealogiczne mojej rodziny od strony taty jest dobrze udokumentowane i sięga daleko, co jest zresztą zasługą dziadka mojego ojca. Zajął się genealogią za sprawą prośby swojego bratanka, który bardzo chciał być członkiem SS, a to – jak wiadomo – wymagało nieskazitelnie czystej krwi bez żadnych żydowskich mieszanek. Notatki swojego dziadka dostał w spadku mój tata, a ja po nim. Więc myślę o tych ojcach Trzebińskich, o naszej poznańskiej mieszanej polsko-niemieckiej rodzinie. Połowa dzieci przyznawała się do niemieckiego dziedzictwa, połowa do polskiego. Mieszane małżeństwa nie do końca wykazywały pewną prawidłowość, choć można się o nią pokusić. Kobiety przejmowały kulturę swoich mężów: Niemki wychowywały swoje dzieci w kulturze polskiej, a Polki – w niemieckiej. Zaznaczmy, że z jednym wyjątkiem, który dotyczył Alfreda Trzebinskiego, który mając matkę Niemkę, gorliwą katoliczkę, i ojca Polaka, sympatyzował z ideą wielkiej Rzeszy.
Mój ojciec nie znał swojego ojca, bo ten zmarł, gdy tata był jeszcze bezpieczny w brzuchu mojej babci. Potem nie lubił o nim mówić. Czasem ciągnęłam go za język, zwykle przy okazji wizyty na cmentarzu, ale zbywał mnie. Twierdził, że nigdy mu go nie brakowało. Wychowany przez same kobiety, doglądany przez dziadka, rósł sobie chłopczyk, który na zdjęciach z wojennego dzieciństwa miał zawsze smutną minę. Zdjęcia mojego taty z dzieciństwa: rok 1942, choinka i armia ołowianych żołnierzyków na stole. Tata pozuje, za nim jego matka i ciotka. Ulica Libelta, suterena w kamienicy. Kiedy sama byłam dzieckiem, tata pokazywał mi ślady swojego życia w różnych miejscach miasta: tu chodziłem do szkoły, tu miałem kolegę, tu się urodziłem, tu mieszkał jeden dziadek, tu drugi, tu zginęła od pocisku ciotka. Pamiętam te ślady do dzisiaj, przechodząc obok tych budynków, zawsze o nim myślę. O chłopcu, który uważał, że nie potrzebuje ojca.
Nigdy w to nie uwierzyłam. Tata miał ze swoim tatą na pieńku. Mój dziadek był zajadłym narodowcem, po rozwiązaniu ONR-u wszedł w skład radykalnego Związku Młodych Narodowców. Na zdjęciach ślubnych towarzyszyli mu jego koledzy ubrani w związkowe mundury. Najprawdopodobniej czynnie uczestniczył w akcjach wybijania szyb w żydowskich sklepach w Poznaniu. Mój ojciec bardzo się tego wstydził.
Więc żył bez ojca. Na takich się mówi: pogrobowcy. Był surowy i niedostępny, nie potrafił mówić o uczuciach. Nie był skory do pochwał. Gdy miał kłopoty, zaciskał zęby i zapadał się w sobie. Nie pozwalał sobie na słabość i dużo od siebie i innych wymagał. Lubiłam, gdy podczas spacerów kładł mi rękę na ramieniu, czułam się wtedy bezpiecznie. Był oszczędny w słowach, ale zawsze mogłam na niego liczyć. Obraził się na Kościół, ale woził mojego syna co tydzień na przygotowania komunijne. Bardzo kochał moją mamę: kiedy mi się śni, to zawsze razem z nią.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki