Wprzywołanym fragmencie Ewangelii Jezus wydaje się reagować nieco dziwnie. Uczniowie zachowują się przecież zgodnie z zasadami dobrego zarządzania. Nie niepokoją szefa wyprawy z byle powodu, zwracają się do Niego dopiero wtedy, gdy łódź ma iść na dno. W odpowiedzi Jezus ucisza morze, ale nie oszczędza im wymówki: „Czemu tak bojaźliwi jesteście? Jakże wam brak wiary”. Jezus zwraca się do nich tak, jak gdyby okazali się nadwrażliwi i rozegzaltowani. Mało jest jednak prawdopodobne, by doświadczeni rybacy, którzy niejedno już na tym jeziorze przeszli, wołali o pomoc, gdyby ich bezpieczeństwo naprawdę nie było zagrożone.
Jeśli dostrzec ten szczegół, to okazuje się, że Jezus oczekuje bardzo wiele. Chce bowiem, by Jego uczniowie potrafili w myśleniu o swoim życiu wznieść się ponad to, co doczesne; by horyzontem, który ich prowadzi, była nie tyle obrona doczesnego życia, ile ufność w nadprzyrodzone życie. I to nie tylko wtedy, gdy świeci słońce, ale także wtedy, gdy kontrola nad tym, co się dzieje, zaczyna się z ich rąk wymykać.
Jak tego dokonać?
Z nauką zaufania Bogu jest tak jak z jazdą na rowerze. Można byłoby napisać wiele uczonych traktatów, by opisać wszystkie ruchy mięśni niezbędne do tego, by skutecznie wprawić w ruch rower i, co jeszcze bardziej złożone, utrzymać na nim równowagę. Dobry nauczyciel jazdy na rowerze nie będzie jednak swojemu uczniowi robił setek wykładów, ale raczej spróbuje pokazać mu najprostsze ruchy i pomóc skoncentrować się na drodze i celu, ku któremu ma zmierzać. O ile uczeń zaufa nauczycielowi i zacznie koncentrować się na horyzoncie, okaże się, że ciało samo znajdzie najwłaściwszy sposób poruszania się. Znacznie szybciej, niż gdyby próbować uczyć każdego ruchu mięśni osobno i przez mozolne analizy.
Jezus prowadzi swoich uczniów jak dobry nauczyciel. Burza na morzu ma pomóc im odnaleźć cel, ku któremu zmierzają. Ten cel nie jest z tego świata. Jeśli temu celowi dadzą się poprowadzić, to okaże się, że nie ma tak strasznych burz, których mogliby się obawiać, i że lęk nie musi już odtąd nigdy być miarą ich życia. Serce, które pragnie Bożej pełni życia, jakby automatycznie znajdzie właściwy sposób reagowania na wszelkie przeciwności.