Człowiek stworzony przez Boga musiał być tak nastrojony na wielkoduszną odpowiedź na boskie zaproszenie do wierności, że na zawsze pozostanie dla nas tajemnicą, jak mógł zgrzeszyć, czyli – jak za św. Augustynem będą definiować grzech teologowie – zdecydować się na odwrócenie się od Boga i zwrócenie ku stworzeniom (aversio a Deo et conversio ad creaturas). W Księdze Rodzaju (pierwsze czytanie) widać próbę odrzucania odpowiedzialności za tę decyzję i przerzucania jej na innych. Tak poważne są przecież konsekwencje wyboru pierwszych ludzi, że trudno je unieść. Co zresztą ciekawe, pełnia katastrofy tego, co się wydarzyło, zostanie ludzkości ukazana dopiero wtedy, gdy otrzymamy nań lekarstwo – posłanego do nas Syna Bożego (por. Rz 5, 12–19).
Przywołana opowieść Ewangelii prowadzi nas dalej – ukazuje nam niejako nowotestamentalne wydanie tajemnicy nieprawości. Uczeni w Prawie, widząc cuda dokonywane przez Jezusa, przypisują je Szatanowi. Próbują więc zinterpretować dobre skutki działalności Jezusa – powszechnie wtedy już znane, obejmujące także władzę nad duchami nieczystymi (Mk 3, 11) – przeciw niemu, wiążąc je z wrogą Bogu zasadą działania. Odpowiadając, Jezus stara się wydobyć absurdalne konsekwencje takiej argumentacji: trudno wyobrazić sobie, że szatańską mocą wyrzuca się Szatana.
W takim też kontekście Jezus wspomina o grzechu przeciw Duchowi Świętemu. Zwykle grzech ten intryguje nas i niepokoi. Warto w związku z tym przypomnieć, jak adhortacja apostolska Jana Pawła II Reconciliatio et paenitentia (1984) go przedstawia. Jego istotą jest „sprzeciw przeciwko samej zasadzie zbawienia, przez co człowiek zdaje się dobrowolnie wyłączać siebie z drogi przebaczenia” (nr 17). Chodzi więc o postawą graniczną, która nie jest zwątpieniem, niewiernością czy słabością, ale odrzuceniem Boga jako Tego, który jest miłosierny i chce zbawiać, i, co więcej, odrzuceniem Boga właśnie jako takiego i z tego powodu. „Trzeba żywić nadzieję, że nieliczni są ci, którzy zechcą trwać uparcie do końca w owej postawie buntu czy wręcz wyzwania rzuconego Bogu, który jednak w swej miłości miłosiernej (…) może pokonać wszelkie nasze opory psychiczne czy duchowe” (tamże).