Pięć lat temu Komisja Nauki Wiary KEP wydała dokument na temat grzechu pokoleniowego. Przypomnijmy: chodziło w nim wówczas o wyjaśnienie nauki wobec błędnych praktyk tak zwanego uzdrawiania z grzechu pokoleniowego. Uzdrawianie to wynikało z przekonania, że grzechy przodków wpływają na życie kolejnych pokoleń i odbijają się w nim w postaci chorób, problemów psychicznych czy po prostu życiowych niepowodzeń. Komisja Nauki Wiary jednoznacznie uznała te przekonania za fałszywe. Wyjaśniała, że grzech jest osobistym aktem człowieka, człowiek nie może więc ponosić winy za grzechy popełnione przez swoich przodków – a co za tym idzie, nie dźwiga również kary za te grzechy.
Ostatnio jednak komisja – niejako uzupełniając dokument sprzed pięciu lat – postanowiła dopełnić jego tezy. Słusznie bowiem zauważamy, że grzech, oprócz skutków w samym grzeszniku, przynosi również często konsekwencje społeczne i wspólnotowe. W tym właśnie kontekście można mówić o „grzechu społecznym”.
Rana na Ciele
Pojęcie grzechu społecznego wprost w Piśmie Świętym nie występuje – jednak Bóg w całej historii zbawienia wyraźnie buduje pomiędzy ludźmi swoją wspólnotę. W tej wspólnocie „żaden grzech nie jest sprawą ściśle indywidualną, ograniczającą się do samego grzesznika”. W Starym Testamencie czytamy przecież o grzechach, które czynią nieczystym nie tylko grzesznika, ale ziemię, na której mieszka, ludzi pośród których żyje, czasem wręcz samą świątynię. W chrześcijaństwie wierzymy, że Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, w którym poszczególne członki ciała są od siebie zależne. Jan Paweł II w adhortacji Reconciliatio et paenitentia pisał: „W swoim pierwszym znaczeniu pojęcie grzechu społecznego wyraża prawdę o tym, że zło każdego bez wyjątku grzechu, nawet najbardziej «wewnętrznego i tajemnego», rani nie tylko samego grzesznika, ale także cały Kościół, a nawet ludzkość w ogóle”. Drugie znaczenie grzechu społecznego, jakie znajduje i nazywa Jan Paweł II, to grzech wymierzony przeciwko drugiemu człowiekowi i społeczności, naruszający czyjeś prawa lub sprawiedliwość społeczną. Trzecie wreszcie znaczenie to grzeszność struktur lub sytuacji, w których całe grupy społeczne występują przeciwko sobie. W tym ujęciu grzech społeczny będzie tylko grzechem w sensie analogicznym, ujmowanym niejako w cudzysłowie – bo grzech zawsze jest aktem człowieka, nie wspólnoty.
Mieć, rządzić, znaczyć
Komisja Nauki Wiary zauważa, że w obecnym czasie wielkim wyzwaniem dla Kościoła jest problem grzechu społecznego w tym trzecim znaczeniu – dotyczącym zarówno istnienia struktur zła, jak i w nich uczestniczenia. „Grzech ten przybiera różnorakie formy, wydarzając się na trzech płaszczyznach zinstytucjonalizowanych relacji społecznych: ekonomicznej (mieć), politycznej (rządzić) oraz kulturowej (znaczyć)”. Komisja dopowiada jednak, że kwestia ta jest tak skomplikowana i wymagająca tak obszernych analiz, że powinien być jej poświęcony odrębny dokument. Szczegółowo za to zajmuje się wpływem grzechu jednej osoby na duchową kondycję innych – to bowiem jest prostym uzupełnieniem dokumentu z 2015 r.
Wspólna budowa, wspólne rany
„Ze względu na ludzką solidarność, równie tajemniczą i niepojętą, co rzeczywistą i konkretną, grzech każdego człowieka w jakiś sposób dotyka innych. Jest to drugie oblicze owej solidarności, która na poziomie religijnym rozwija się w głębokiej i wspaniałej tajemnicy wspólnoty świętych (…). Temu prawu wstępowania odpowiada, niestety, prawo zstępowania; stąd można mówić o wspólnocie grzechu: dusza, która upada przez grzech, pociąga za sobą Kościół i w pewien sposób cały świat. Innymi słowy, nie ma grzechu, nawet najbardziej wewnętrznego i tajemnego, najściślej indywidualnego, który odnosiłby się wyłącznie do tego, kto go popełnia. Każdy grzech rzutuje z mniejszą lub większą gwałtownością, z mniejszą lub większą szkodą na całą strukturę kościelną i na całą ludzką rodzinę” – pisał Jan Paweł II w Reconciliatio et paenitentia.
Powołując się na to papieskie nauczanie, Komisja Nauki Wiary stwierdza, że wpływ grzechu jednego człowieka na wspólnotę ma miejsce zarówno na poziomie psychofizycznym, moralnym, jak i nadprzyrodzonym.
Zraniony rani
Wpływ na poziomie psychofizycznym nie jest prostym przekazywaniem grzechu przez dziedziczenie – to, jak wiemy, nie jest możliwe. Możliwe jest jednak, że skoro grzech niszczy w grzeszniku to, co jest w nim dobre, również siłę charakteru, jasność sądów czy zdolność powierzania siebie drugiemu – to grzesznik nie tyle wprost przekazywać będzie swój grzech, ile jego skutkami ranić będzie zwłaszcza swoich bliskich, w ten sposób zwiększając ich podatność na ich własny, indywidualny i wypływający z wolnej woli grzech osobisty.
Na poziomie moralnym grzech jednej osoby – zwłaszcza jeśli inni o nim wiedzą – wpływa na wyobraźnię, intelekt, a także na emocje pozostałych członków wspólnoty. Może on w ten sposób skłaniać ich do popełniania podobnego zła, może prowadzić do jego banalizacji (przecież „wszyscy to robią”, więc nie przesadzajmy), może wreszcie być zgorszeniem, które spowoduje, że ktoś z tego właśnie powodu odwróci się od Boga i od Kościoła – tracąc nadzieję w to, że święte życie w ogóle jest możliwe.
„Należy podkreślić – przypomina jednak Komisja Nauki Wiary – że w obydwu powyższych przypadkach nie mamy do czynienia z nadnaturalnym oddziaływaniem grzechu jednej osoby na inne konkretne osoby, ale z oddziaływaniem, które wprawdzie zrodzone w grzechu (jednych) i do grzechu (innych) mogące prowadzić, dokonuje się jednak przez to, co naturalne: poprzez osłabienie naturalnych zdolności, poprzez zły przykład lub poprzez zgorszenie.
Tajemnica winy
Istnieje jednak jeszcze ten trzeci rodzaj wpływu grzechu jednostki na wspólnotę: to wpływ nadnaturalny. Znów tu odwołać się trzeba do Jana Pawła II i używanego przez niego pojęcia strefy mroku. Strefa ta to według papieża taka przestrzeń niedoskonałości w człowieku, która jest skutkiem grzechów, skutkiem niedoskonałości skruchy, skutkiem osłabienia ducha: tym wszystkim, z czym po uzyskaniu rozgrzeszenia trzeba jeszcze walczyć pokutą i umartwieniami. To właśnie ten obszar mroku w człowieku wpływa destrukcyjnie na cały Kościół: osłabia go i czyni cnotliwe i święte życie trudniejszym, a grzech – łatwiejszym. „Dotykamy tutaj bez wątpienia tajemnicy: zarówno natura wspomnianego «obszaru mroku», jak i sposoby jego oddziaływania pozostają niedostępne naszemu poznaniu – stwierdza Komisja Nauki Wiary. – Z tego też powodu należy wystrzegać się próżnych spekulacji, niepopartych wystarczającą ilością przesłanek objawionych. Z drugiej strony wspominana rzeczywistość nie powinna być w żadnym razie lekceważona lub pomijana. Trzeba jednak mieć świadomość, że grzech pojedynczego człowieka osłabia mistyczną więź Chrystusa z Jego Kościołem, prowadzi również do rozbicia wspólnoty na poziomie ludzkim i do osamotnienia człowieka”.
Pokuta i odpowiedzialność
Jak na duchowe zło, wynikające z grzechów poszczególnych osób, a niszczące całą wspólnotę, powinna owa wspólnota reagować? Komisja Nauki Wiary wskazuje tu przede wszystkim na wszystkie praktyki pokuty i pojednania, które uzdrawiają grzesznika, ale również uświęcają cały Kościół. Wskazuje również na wagę zadośćuczynienia za teraźniejsze i przeszłe grzechy innych członków Kościoła – z podkreśleniem jednak, że „wzięcie na siebie powyższej odpowiedzialności wynika z dobrowolnego i świadomego aktu członków wspólnoty, nie zaś z automatycznego przypisania im odpowiedzialności za czyny innych osób”. Kolejną proponowaną formą jest również modlitwa za zmarłych, przede wszystkim członków rodzin i wspólnot.
Łaska tu i teraz
Komisja stwierdza na koniec, że owszem – mamy tu do czynienia z tajemnicą i nie wszystko będziemy w niej rozumieć. W przypadku uwikłań w zło czy zniewoleń nie można lekceważyć grzesznych sytuacji z przeszłości, z kręgów rodziny czy znajomych. Zawsze jednak duchowa walka iść będzie w kierunku udzielenia owoców odkupienia i nawrócenia osoby proszącej o pomoc, a nie jej przodków. W ten sposób dokument z 2015 r. zostaje niejako domknięty: Kościół odrzuca naukę o grzechu pokoleniowym – nie kwestionuje wpływu cudzego zła na innych, na całą wspólnotę – i podkreśla, że łaski odkupienia Bóg udziela tym, którzy o nią proszą tu i teraz.