Jaka jest dzisiejsza młodzież?
– Trudna do zwięzłego opisania i scharakteryzowania, na pewno jest w nieco trudniejszej sytuacji niż młodzież 30 czy 40 lat temu, kiedy do tej kategorii zaliczali się ich rodzice.
Dlaczego jest w trudniejszej sytuacji?
– W tamtych czasach istniały jeszcze wyraziste wzorce pewnych modeli życia, co porządkowało myślenie o sobie, kształtowanie tożsamości i wstępne projektowanie swojej przyszłości. Dziś przesunęła się w czasie gotowość wejścia w dorosłość, i co się z tym wiąże – decyzje o podejmowaniu określonych ról społecznych. W poprzednich pokoleniach było na przykład oczywiste, że ukończenie szkoły średniej lub studiów łączyło się z podjęciem pracy zawodowej, wzięciem odpowiedzialności za drugą osobę czy założeniem rodziny. Obecnie jest to „nieoczywiste”, wręcz „nierealne”, a to modyfikuje cały proces dorastania, który z natury już jest burzliwy i skomplikowany.
To z tego może wynikać kryzys doświadczany przez młodych mężczyzn, o którym dowiadujemy się z różnych stron?
– Rzeczywiście, współcześnie młodzi mężczyźni – czyli zarówno młodzież, jak i młodzi dorośli, pomiędzy 25. a 34. rokiem życia – znajdują się w sytuacji kryzysu, co potwierdzają także badania przeprowadzane w Polsce. Na pewno częściej dotyka ich osamotnienie, co przekłada się na większą liczbę depresji, myśli i prób samobójczych, a także aktów suicydalnych. Zaznaczę, że jest to zjawisko obserwowane w całym ponowoczesnym i zglobalizowanym świecie – ulegającym urokowi konsumpcji, internetu i niekończącemu się smakowaniu rozmaitych przyjemności. Zjawiska te oddziałują na młodych ludzi w różnych lokalnych kulturach, w tym w Polsce.
Mówimy o świecie globalizującym się za pomocą cyfrowej cywilizacji?
– Tak, podejmujemy refleksję na temat świata ekspozycji, osiągnięć, utylitarności, skupionego na tym, by za wszelką cenę uśmierzać cierpienia, które mogą nas spotkać i które przeżywamy. Niestety, okazuje się to mrzonką… Aktywność młodych w różnych krajach z jednej strony upodabnia ich do siebie, z drugiej zaś – zakłada dostosowanie do specyfiki własnej kultury.
Jakieś przykłady?
– Proszę bardzo. Koreańczycy z południa coraz rzadziej umawiają się na randki, co może być poważnym problemem w kontekście życia rodzinnego i długofalowych procesów demograficznych. Inną konsekwencją jest to, co już obserwujemy także w Polsce – niedookreślanie lub zmiana tożsamości seksualnej. Wprawdzie poszukiwanie własnej tożsamości wpisane jest poniekąd w uniwersalny proces dojrzewania, niezależnie od typu społeczeństwa czy warunków społeczno-ekonomicznych, ale na współczesną popkulturę mają silny wpływ trendy ideologiczne, które tylko wzmagają tę niestabilność. Co gorsza, są firmy farmakologiczne i koncerny medyczne, które wbrew etyce wykorzystują ten naturalny dla młodzieży stan poszukiwania i niepewności, aby namawiać dziewczęta i chłopców np. do tranzycji płciowej. W późniejszym okresie życia część tych młodych ludzi chce się z tego wycofać, powrócić do swojej pierwotnej płci biologicznej, ale nie jest to już takie proste. Mówiąc najogólniej – żyjemy w świecie, który oferuje wiele możliwości stawania się kimś innym… Zagrożenia tkwią m.in. w niekontrolowanym dostępie do sieci i ograniczonej transmisji kodów moralnych.
Wróćmy jednak na chwilę do kryzysu męskości, czy uściślając – kryzysu przeżywanego przez młodych mężczyzn.
– Uporządkuję: młodzi mężczyźni przechodzą kryzys w okresie dorastania, podobnie jak młode kobiety, jednak te szybciej dojrzewają od strony fizycznej. To, co obserwujemy dziś u młodych mężczyzn, ma związek z pewną degradacją wzorów tradycyjnej męskości, na co nakłada się proces kulturowego „wzmacniania” pozycji kobiet, przebudowa modelu relacji intymnych i życia rodzinnego. Dzisiejsi nastolatkowie i młodzi dorośli są wychowywani przez ojców, ukształtowanych przez odchodzący model „męskości”, w którym to mężczyzna był głową rodziny, „specjalistą od zasobów”, a sprawami gospodarstwa domowego i relacji zajmowała się kobieta. Nawet jeśli rodzice nastolatków funkcjonują w modelu partnerskim, to w pewnych okolicznościach dają o sobie znać matryce rodzinne, związane z przekazem pokoleniowym. Chłopcy otrzymywali tzw. androcentryczny przekaz – mężczyźni nie płaczą, trzeba być „twardym”, konsekwentnym i nie okazywać słabości. Współczesne procesy kulturowe podważają obowiązujące do niedawna modele zachowań – chłopcy są na to gorzej przygotowani niż młode kobiety. Dziewczynkom przecież nie mówi się, że nie mogą okazywać emocji w trudnych sytuacjach – proszą o pomoc, szukają wsparcia i na ogół je znajdą. Młodzi mężczyźni – niekoniecznie… Krótko mówiąc, gorzej radzą sobie z tym „zmieniającym się światem” i presją, jakiej są poddawani.
Rzeczywiście, w tradycyjnym modelu mężczyźni nie rozmawiają o swoich emocjach…
– …i sami to przyznają w badaniach, które przeprowadzają psychologowie i socjologowie. Rozmawiają o sporcie, o samochodach, o grach, o kobietach, seksie czy polityce, ale nie o tym, że przeżywają trudności, że cierpią. Wsparcie u rówieśników i u matek znajdują częściej dziewczęta i młode kobiety. One także są dzisiaj w trudnej sytuacji, ale dzięki przeobrażeniom wzorów kulturowych, ukierunkowanych na work-life balance, trochę lepiej sobie z nią radzą. Dlatego jak
możemy, zachęcajmy mężczyzn, aby rozmawiali z bliskim sobie osobami, z przyjaciółmi, o tym, co przeżywają, żeby nie wstydzili się (kiedy jest taka potrzeba) skorzystać z pomocy terapeutycznej.
Na czym polega zatem trudność, w której znalazły się współczesne dziewczyny i młode kobiety?
– Przede wszystkim na tym, że próbują godzić z jednej strony możliwości, jakie daje emancypacja i współczesny równościowy model
rodziny, z tym, co wyniosły z rodzinnego domu: ciągle żywy wzorzec „matki Polki”, wzorowej żony, oddanej mamy i zorganizowanej gospodyni. To sprawia, że są poddane wielkiej presji. Z jednej strony chcą się rozwijać, przewodzić, ujawniać swoją kreatywność, samorealizować, a z drugiej – mimowolnie tkwią w dopasowanym do innych realiów społecznych systemie ról. Do tego chcą być w tym wszystkim najlepsze, godząc bycie świetną pracownicą z byciem dobrą matką, kochanką, żoną, gospodynią, menedżerką. Co prawda, silniejszej frustracji z powodu niemożności pogodzenia tych wymogów doświadczają kobiety nienależące już do kategorii młodzieży, niemniej te młodsze także dostrzegają trudności, dotyczące systemu, w jakim poruszają się i wyzwań, z jakimi przyjdzie im się mierzyć. Model samorealizacyjny jest na pierwszym miejscu, co wiąże się z dobrą pracą, przyjaznymi ludźmi, rozwijaniem hobby, podróżowaniem po świecie, itp.
A jest w tej perspektywie gdzieś założenie rodziny?
– No właśnie – nie zawsze i niekoniecznie. Część młodych kobiet coraz częściej deklaruje, że w przyszłości nie chcą mieć dzieci, podczas gdy młodzi mężczyźni w tę dalszą perspektywę wpisują jednak trwały związek i posiadanie potomstwa. Ten rozdźwięk posiada widoczne, negatywne skutki społeczne w postaci rosnącej liczby samotnych, młodych kobiet i pogłębiającego się „niedopasowania” młodych mężczyzn.
W tym kontekście trudno nie zapytać, czy w takim razie wyłaniają się już jakieś nowe modele dorosłości, skoro stare stały się nieoczywiste lub zniknęły?
– Socjologowie i psychologowie nazywają to fachowo utratą znaczenia tradycyjnych rytuałów przejścia. Jak mówiłam na początku, to, co dawniej wyznaczało dorosłość, np. ukończenie szkoły średniej (matura), ukończenie studiów (zdobycie dyplomu), założenie rodziny, dziś już nie pełni takiej funkcji. Wchodzenie w dorosłość uległo znacznemu wydłużeniu lub – jak twierdzą niektórzy badacze – nie polega już na stabilizacji wyznaczonej przez priorytetową wartość życia rodzinnego, lecz na samodzielności, rozumianej jako eksperymentowanie, podejmowanie różnych aktywności „tu i teraz”, bez związku z przyszłością. Chodzi także o odkładanie w czasie podjęcia typowych ról społecznych, cieszących się szacunkiem zdecydowanej większości członków społeczeństwa (np. w kontekście „gniazdownictwa”). Oznacza to również, że wchodzenie w dorosłość przesunęło się dziś w okolice 30. roku życia, co niektórzy badacze nazywają „przebudzeniem z letargu” lub „obudzeniem się śpiącej królewny”, gotowej do podjęcia społecznych wyzwań i mierzenia się z trudnościami życia codziennego.
Dla współczesnych młodych kluczowe są inne wartości niż dla ich rodziców, gdy byli młodzi?
– Oczywiście, to zresztą znajduje potwierdzenie w badaniach. Dziś na pierwszym miejscu wymieniana jest przez nich samorealizacja czy samorozwój. Na drugim miejscu jest kształcenie się i dopiero na trzecim związek z drugą osobą. „Spokojne i stabilne życie rodzinne” znajduje się na dalszych miejscach w hierarchii wartości, obok „kariery zawodowej” i „osiągania wysokiego statusu materialnego”. Posiadanie dzieci jest jeszcze dalej… Innymi słowy: w centrum moich wartości stoję ja i moje potrzeby.
„Pokolenie płatków śniegu”?
– W tym publicystycznym określeniu chodzi o nieco inne zjawisko, mianowicie o obserwowaną wśród tzw. pokolenia Z wrażliwość, delikatność życiową połączoną z niedojrzałością, niekiedy bagatelizowaną przez starsze generacje. Ona jednak jest bardziej wynikiem tego, jak wiele osób z pokolenia Z było wychowywanych przez rodziców, wywierających intensywną presję na wyniki szkolne i bycie najlepszym, przy niedostatecznym okazywaniu dziecku miłości i wspieraniu umiejętności budowania relacji. To zaś spowodowało, że młodzi ludzie upatrują w sukcesach edukacyjnych czy rozwojowych „powodu” dla bycia kochanymi przez rodziców. Mają niewielką wiarę w siebie, żyją w ciągłym lęku, nie umieją cieszyć się osiągnięciami, są podatni na depresję. Trudno jednak mówić o „płatkach śniegu”, jako o metaforze definiującej współczesną młodzież jako całość.