Truizmem jest stwierdzenie, że doświadczenie toksycznych relacji w dzieciństwie zostawia rany na całe życie. Niektórzy godzą się z tym i stwierdzają, że skoro są tak bardzo poranieni, to będą z tym żyć, uznając się skazanymi na patologię. Inni walczą o dobre życie, chodzą na terapię, starają przezwyciężyć trudności w budowaniu dobrych relacji z innymi. Okazuje się, że istnieje też grupa ludzi, którzy mimo traumatycznych doświadczeń z dzieciństwa potrafią żyć w dorosłości dobrym życiem; ludzi, którzy jakimś cudem wyszli z dziecięcych zranień, dojrzeli i dobrze sobie radzą. Właśnie tej grupie postanowili przyjrzeć się badacze z kalifornijskiego uniwersytetu (Janet U. Schneiderman, Ferol E Mennen, Abigail C. Palmer Molina, Julie A. Cederbaum, Adults with a child maltreatment history: Narratives describing individual strengths that promote positive wellbeing, Child Abuse & Neglect, 139/2023).
Naukowcy przeprowadzili wywiady pogłębione z osobami, które jako dzieci doświadczyły znęcania się ze strony patologicznej rodziny. Część z tych osób wychowywała się w domu dziecka, część w rodzinach zastępczych. Wywiadem objęto całą gamę czynników, a rezultaty okazały się intrygujące. Okazało się, że w zdrowym radzeniu sobie z traumatyczną przeszłością kluczowe są cztery umiejętności.
Spojrzeć na siebie w dobrym świetle
Umiejętnością kluczową dla pokonania trudnej przeszłości okazało się pozytywne postrzeganie samego siebie. Uczestnicy badania osiągali to na dwa podstawowe sposoby.
Po pierwsze, przez pryzmat swoich osiągnięć: zdolność pokonywania trudności i osiągania sukcesów – w szkole, pracy zawodowej, w życiu. Ludzie relacjonowali to w ten sposób, że potrafili cieszyć się różnymi, nawet drobnymi sukcesami i dostrzegać w tym swoją zasługę. W gruncie rzeczy o czymś takim pisał już wiele lat temu Martin Seligman w książce o wyuczonym optymizmie. Na wszystko dobre, co nam się w życiu zdarza, można spojrzeć w dwojaki sposób: skwitować, że dane wydarzenie jest po prostu zbiegiem sprzyjających okoliczności (np. „dostałam szóstkę, ale to dlatego, że pytania były łatwe”) lub zobaczyć w tym swoją zasługę („dobrze, że się tego uczyłam, bo dzięki temu pytania były dla mnie proste i dostałam szóstkę”). Część badanych mówiła, że tej postawy musieli się nauczyć, ale było warto.
Po drugie, osoby te zyskiwały poczucie własnej wartości i sprawczości przez pomaganie innym. Czasami było to na przykład wsparcie rodzeństwa, które nie dostało się do rodziny zastępczej i tkwiło w domu dziecka, czasem wsparcie finansowe, czasem służenie poradą i doświadczeniem życiowym. Jedna osoba wyraziła się: „Warto być inspiracją dla innych, dodawać otuchy lub po prostu powiedzieć ludziom, że można się uwolnić od tego ciężaru”.
Iść do przodu
Drugim kluczowym motywem sprzyjającym dobremu życiu była umiejętność odcięcia się od przeszłości i skierowania myśli ku przyszłości. To także osiągano na dwa sposoby.
Przede wszystkim pomocne było zerwanie z przeszłością w sensie porzucenia usprawiedliwiania swoich porażek czy potknięć przez stwierdzanie: „no cóż, inaczej nie potrafię, bo takie mam doświadczenia”. Co było, to było, teraz uczę się zdrowych sposobów radzenia sobie z problemami i wyzwaniami. Aby to osiągnąć, bardzo ważne okazało się wybaczenie swoim prześladowcom z dzieciństwa. Pielęgnowanie nienawiści do krzywdziciela jest w stanie krzywdzić ofiarę wciąż na nowo, mimo braku fizycznego kontaktu. Ofiara wspomina swoje doświadczenia i wciąż na nowo cierpi, a nienawiść jeszcze mocniej potęguje cierpienie. Ludzie, którym udało się wyrwać z niewoli doznanej krzywdy, umieli ocenić swoje doświadczenie w ten sposób: „Ta osoba (np. matka, ojczym) nie potrafiła inaczej, była niewolnikiem, ja potrafię być w pełni wolnym człowiekiem i jej wybaczyć”. Wybaczanie okazywało się najważniejszym momentem pomocnym w wyzwoleniu się z przeszłych uwarunkowań. Oczywiście wybaczenie nie oznaczało pozwolenia, by sprawca przemocy nadal ofiarę krzywdził. W takich wypadku, gdyby prześladowca miał nadal możliwość znęcania się nad ofiarą, konieczne było natychmiastowe i trwałe zerwanie kontaktu.
Drugim elementem zerwania z przeszłością było skoncentrowanie na przyszłości – tworzenie i realizowanie konkretnych, możliwych do wykonania planów dotyczących przyszłości: nauki, rozwoju zawodowego, relacji z innymi ludźmi, zaangażowania społecznego.
Radzić sobie z wyzwaniami życia
Kolejną strategią, która okazała się pomocna, było skupienie się na zdrowych sposobach radzenia sobie na bieżąco z wyzwaniami życia.
To z kolei obejmowało trzy zakresy działań.
Podstawą okazało się stworzenie i egzekwowanie zdrowych granic – zerwanie z toksycznym środowiskiem, co obejmować mogło i rodzinę, i „przyjaciół”. Często gdy człowiek pochodzący z patologicznego środowiska zaczyna sobie lepiej radzić w życiu, osoby do tej pory przemocowe próbują na nowo nawiązać kontakt, w celu uzyskania korzyści finansowych. Nagle odzywa się na przykład matka alkoholiczka i próbuje naciągnąć swoje dziecko na „pożyczkę”, dodatkowo stosując szantaż emocjonalny. Lub też pojawiają się patologiczni koledzy, próbujący namówić na wykorzystanie nowej, dobrej sytuacji zawodowej, by okraść pracodawcę. Właśnie dlatego twarde postawienie granic jest szczególnie istotne i często pomagają w tym zaangażowane i wtajemniczone w problem osoby z nowego środowiska.
Drugim elementem wspierającym radzenie sobie z wyzwaniami jest wykształcenie rutynowych, zdrowych nawyków, których bezwzględnie przestrzega się każdego dnia. Z reguły rutyna oznacza stałe godziny wstawania i kładzenia się spać, stałe godziny posiłków, codzienną aktywność fizyczną, rezygnację z alkoholu i innych używek. Sprzyja temu też praca, w której są jasno określone wymagania i przejrzyste zasady oceny. Im większa przewidywalność dnia, tym łatwiej uchronić się od trudności.
Kolejnym elementem pomagającym w radzeniu sobie z bieżącymi wyzwaniami jest samowystarczalność, zdolność samodzielnego zadbania o swoje potrzeby materialne. Nawet w przypadku, gdy człowiek żyje z zasiłku, może zarządzać swoimi finansami, przeznaczając je na zaspokajanie potrzeb życiowych, ale też na rozwój, który może pomóc w uzyskaniu prawdziwej samodzielności w przyszłości. Na przykład: zamiast subskrypcji gier online i platformy z filmami – zakup kursu doskonalenia zawodowego.
Znaleźć sens
Ostatnim elementem sprzyjającym przezwyciężeniu traumy jest zdolność nadania sensu swojemu życiu. Z jednej strony pomocny okazał się zabieg, który na dłuższą metę nie jest zdrowy – porównywanie się z innymi. Ludzie, którzy doświadczali przemocy w dzieciństwie, porównywali swoje życie z historiami o wiele bardziej patologicznymi, pocieszając się, że jednak nie mieli aż tak źle.
Z drugiej strony uczestnicy badania mówili, że własne negatywne doświadczenia pozwalają im bardziej empatować z innymi osobami o podobnym życiorysie. W rezultacie doskonale wiedząc, co tamci przeżyli, mogą im oferować prawdziwe wsparcie emocjonalne.
Do kategorii poszukiwania sensu zaliczało się też nastawienie na dostrzeganie i docenianie dobra, które spotkało ich w życiu. Mieli oni różne doświadczenia z pieczą zastępczą, jednak z reguły potrafili docenić dobre chęci opiekunów i możliwość rozpoczęcia życia z czystą kartą, w nowym środowisku. Jak to podsumował jeden z uczestników badania: „cokolwiek mnie spotkało, wykorzystałem to najlepiej, jak potrafiłem, bo nie wiedziałem, na czym stoję, dokąd zmierzam, dlaczego mnie to spotyka. Myślałem sobie: hej, masz jedną szansę, by być szczęśliwym. Dosłownie, by wchłonąć negatywną energię i przekształcić ją w pozytywną”.
Rady dla każdego z nas
Choć badania opisują strategie, które intuicyjnie zastosowały osoby mające doświadczenie życia w przemocowej rodzinie w dzieciństwie, mam wrażenie, że to doskonałe porady dla każdego z nas. Niemal każdy ma doświadczenie kontaktu z traumatycznymi sytuacjami, bycia oszukanym, zdradzonym, wykorzystanym. Te przykre doświadczenia mogą służyć na wygodne usprawiedliwienie negatywnego status quo: „może i jestem przykra dla innych, ale nie potrafię inaczej bo…”. Warto zastanowić się, co nam przeszkadza stawać się lepszymi ludźmi. Skoro istnieją osoby, które będąc w dzieciństwie maltretowane, wykorzystywane seksualnie, porzucone itp., mimo wszystko potrafią tak przepracować swą przeszłość, że żyją szczęśliwym życiem, w dobrych relacjach z innymi, bez zgorzknienia i obwiniania innych o swoje niepowodzenia, to co powstrzymuje nas przed tym samym?
Pisanie terapeutyczne
Na koniec jeden zabieg autoterapeutyczny, który można przeprowadzić samodzielnie w zaciszu własnego domu. Został szczegółowo opisany przez Andrew Hubermana w epizodzie podcastu Huberman Lab pt. A Science-Supported Journaling Protocol to Improve Mental & Physical Health.
Okazuje się, że istnieje proste narzędzie pracy nad pojedynczymi traumatycznymi przeżyciami, którego skuteczność została potwierdzona badaniami. Chodzi o to, by przypomnieć sobie konkretne wydarzenie z przeszłości, które było trudne i raniące i opisać je. Robi się to następująco: należy przygotować długopis i papier, zapewnić sobie ciszę i prywatność i przez piętnaście do dwudziestu minut jak najbardziej szczegółowo opisać to wydarzenie – gdzie miało miejsce, kiedy, jak długo trwało, kto w nim brał udział (fakty), emocje, jakie te wydarzenia wywoływały u opisującego oraz ewentualne skojarzenia z późniejszym życiem: czy istnieją sytuacje, w których przypomniało się tamto przykre doświadczenie i wpłynęło na nasz sposób reakcji, emocje oraz zachowanie? Należy pisać bez przerw, bez zastanawiania się i rozmyślania przez te kilkanaście minut, a potem zapiski odłożyć. Procedurę powtarza się jeszcze trzykrotnie – w kolejnych dniach lub np. co tydzień. Ludzie doświadczać mogą tego ćwiczenia na dwa sposoby. Niektórzy mocno przeżywają na nowo silne negatywne emocje, opisując zdarzenie za pierwszym razem, a kolejne powtórzenia pisania przynoszą stopniowe ukojenie. Dla drugiej grupy proces przebiega odwrotnie – od dość chłodnej relacji do puszczenia tamy emocji w kolejnych sesjach pisania. Niezależnie od przebiegu efekt jest analogiczny – przepracowanie doświadczonej traumy, pogodzenie się z przeszłością i uświadomienie sobie, w jakich sytuacjach możemy reagować nie tyle z poziomu bycia racjonalną osobą, a przez pryzmat przeszłego doświadczenia. Pomaga to też na przyszłość lepiej i bardziej racjonalnie reagować w sytuacjach żywo, choć przecież powierzchownie przypominających tamto doświadczenie. Zwierzę się na koniec, że skorzystałam z tego protokołu w stosunku do konkretnego doświadczenia z czasów szkoły podstawowej i rzeczywiście pomaga to nabrać większego dystansu i samodzielnie przepracować problem. Osoby zainteresowane bardziej szczegółowym opisem protokołu zachęcam do przeczytania książki Terapia przez pisanie.
---
WARTO PRZECZYTAĆ
"uniwersalna metoda terapeutyczna potwierdzona badaniami"
Terapia przez pisanie
James W. Pennebaker, Joshua M. Smyth
Kraków 2018