Uważam, że alkohol w ogóle nie powinien być sprzedawany na stacji benzynowej. Będę przekonywała do tego kolegów i koleżanki z rządu. Skutki leczenia osób, które nadużywają alkoholu, obciążają wszystkich podatników” – gdy słowa te wypowiedziała na antenie jednej z radiostacji minister zdrowia Izabela Leszczyna z KO, w internecie zawrzało. Natychmiast zaczęły mnożyć się najpierw internetowe, a potem profesjonalne sondaże dotyczące tego, czy pomysł ten spodoba się społeczeństwu. Jeden z polityków dzisiejszej opozycji założył nawet, że pomysł z pewnością nie spodoba się większości Polaków, bo napisał na portalu X, że „Tusk chce wam zabronić alkoholu na stacjach. Tylko informuję”. Szybko okazało się jednak, że pomysł ma tyle samo zwolenników, co przeciwników i popierają go nawet przedstawiciele jego własnej partii.
Powrót starego pomysłu
Wszystko, co dotychczas wiadomo na temat pomysłu zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach paliw, to fakt, że inicjatywa wyszła od samego premiera, który poprosił Ministerstwo Zdrowia o wstępne prace nad takim projektem. Oraz to, że jest on na etapie wstępnych analiz.
Sama idea jednak nie jest nowa i nie pojawia się po raz pierwszy. Już w 2011 r. oficjalnie z inicjatywą taką wystąpiła grupa senatorów ze wszystkich partii, proponując nowelizację „Ustawy o wychowaniu w trzeźwości” zakazującą nie tylko sprzedaży napojów alkoholowych na stacjach benzynowych, ale także reklamowania piwa w mediach. Projekt na dalszym etapie prac w parlamencie jednak przepadł. Już wtedy spotkał się on z dużym oporem społecznym Polaków, zarówno tych we władzach, jak i zwykłych obywateli.
Wiele wskazuje jednak na to, że w ciągu tych 13 lat Polacy się zmienili i dziś klimat społeczny wokół pomysłu jest zupełnie inny. Z przeprowadzonego badania Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadna, przygotowanego dla redakcji serwisu DlaHandlu.pl, wynika, że za wprowadzeniem takiego zakazu jest już 59 proc. ankietowanych. Przeciwko – tylko 24 proc. Co ciekawe, największą grupą wśród zwolenników zakazu są ludzie młodzi (18–24 lata), kobiety, osoby z wyższym wykształceniem oraz mieszkańcy dużych miast.
Argumenty po obu stronach
Jednak po obu stronach tego sporu nie brakuje racjonalnych argumentów. Zwolennicy zakazu sprzedaży alkoholu na stacjach najczęściej argumentują to „kuszeniem kierowców” do spożywania alkoholu za kierownicą i wysokimi kosztami, jakie ponosi społeczeństwo w związku z liczbą wypadków drogowych osób pod wpływem alkoholu.
Zdaniem wiceministra zdrowia Wojciecha Koniecznego dostęp do alkoholu jest obecnie bardzo łatwy, a ekspertyzy, którymi dysponuje resort, wskazują, że jest wręcz za duży. „Dostępność na stacjach benzynowych jest rzeczą, którą tutaj szczególnie należy ocenić, ponieważ wiadomo, z czym się kojarzy alkohol i kierowcy. Pewne utrudnienia w dostępności alkoholu oczywiście nie zlikwidują zjawiska alkoholizmu, ale przełożą się na spadek konsumpcji” – powiedział wiceminister w wywiadzie dla radiowej Jedynki.
Podobnie myśli wieloletni dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych Krzysztof Brzózka, obecnie pracujący w Krajowym Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom. W rozmowie z mediami przyznał, że sam o taki zakaz zabiegał od lat. „Stacje paliw, których w Polsce jest około 8,5 tys., są najlepiej skomunikowanymi «melinami w Polsce». Co zresztą widać szczególnie w godzinach wieczornych i nocnych. Wówczas znacząca część klientów przyjeżdża kupić tylko alkohol” – zauważa Brzózka. Jego zdaniem dostępność alkoholu na stacjach wprost przekłada się na dużą liczbę pijanych kierowców. Dlatego zakaz zadziałałby jak kampania edukacyjna w praktyce. „Poza sączeniem wiedzy, która przecież nie jest w naszym społeczeństwie mała, co potwierdzają badania, należy również podejmować działania administracyjne. Tak jak podejmuje się je przy sprzedaży broni, tak należy robić to również z alkoholem. Jest on przecież twardym, legalnym narkotykiem” – uważa Brzózka.
Z oczywistych powodów pomysł zakazu – jako jeden z kroków wprowadzania kultury trzeźwości – pozytywnie ocenił bp Tadeusz Bronakowski, przewodniczący Zespołu KEP ds. Apostolstwa Trzeźwości i Osób Uzależnionych. „Kościół katolicki w Polsce od wielu, wielu lat apeluje do władz państwowych i samorządowych o zmniejszenie dostępności fizycznej i ekonomicznej napojów alkoholowych, a także o zakaz ich reklamy. Badania wyraźnie wskazują na poważny wpływ tych czynników na ilość spożycia alkoholu w społeczeństwie. Można powiedzieć, że w apostolstwie trzeźwości i osób uzależnionych te tematy są obecne właściwie od zawsze” – powiedział bp Bronakowski w rozmowie z KAI.
Czy zakaz zagrozi stacjom paliw?
Racjonalnych argumentów nie brakuje też po stronie przeciwników wprowadzenia zakazu. Przekonują oni, że tego typu ograniczenie nic nie da, ponieważ kto będzie chciał kupić alkohol, i tak kupi go w dyskoncie lub sklepie osiedlowym, a jedynymi, którzy na tym ucierpią, będą klienci stacji paliw, bo zakaz sprzedaży alkoholu znacząco zmniejszy zyski stacji, co doprowadzi do wyższych cen paliw.
„Na alkoholu są wysokie marże, które w znacznym stopniu utrzymują część handlu, i taka jest rzeczywistość. Za duża liczba ograniczeń nie jest właściwa” – przekonywał Ryszard Petru z KO, przewodniczący sejmowej komisji gospodarki.
Podobnie wypowiadają się też inni ekonomiści. „Skoro alkohol jest w naszym kraju legalny, to nie powinniśmy ograniczać jego sprzedaży. Wyjątkiem mogą być tu sytuacje nadzwyczajne, np. bliskość obiektów religijnych” – uważa znany ekonomista i analityk finansowy Marek Zuber. On również przypomina, że wyroby alkoholowe sprzedawane w sklepach na stacjach paliw stanowią ważną część ich dochodu i zakaz sprzedaży wpłynie na nie bardzo negatywnie. „Od wielu lat 70 proc. dochodu stacji paliw pochodzi z produktów niezwiązanych z paliwami. Prym wiodą batoniki, kawa, herbata, kanapki i właśnie alkohol” – zauważa ekonomista.
Jego opinia znajduje potwierdzenie w danych z rynku. Według badań przeprowadzonych w 2022 r. przez Nielsen IQ na zlecenie portalu Business Insider alkohol jest drugim produktem (po paliwie) najczęściej kupowanym na stacjach benzynowych: stanowi aż 47 proc. całej sprzedaży. Na czele znalazły się piwo i wódka.
Z drugiej jednak strony badania tej samej firmy badawczej wskazują, że to nie na stacjach paliw Polacy najczęściej zaopatrują się w alkohol. Sprzedaż na stacjach paliw odpowiada za zaledwie 2,1 proc. całej sprzedaży alkoholu w Polsce. Osoby pijące najczęściej kupują napoje procentowe w sklepach osiedlowych (52 proc. całej sprzedaży) i dyskontach (79 proc.).
Z tych danych wynika zatem to, na co zwrócił uwagę cytowany wcześniej Krzysztof Brzózka: jeśli zakażemy sprzedaży alkoholu na stacjach, nie wpłynie to znacząco na zmniejszenie jego spożycia, ale będzie miało raczej wymiar edukacyjny: jeśli przyjechałeś na stację samochodem, to znaczy, że jesteś kierowcą, a gdy jesteś kierowcą – nie pijesz.
Wiele zatem wskazuje na to, że zakaz sprzedaży alkoholu na stacjach paliw może znaleźć zwolenników po wszystkich stronach sceny politycznej. Skoro aprobata w społeczeństwie jest również względnie wysoka, pozostaje czekać na dalsze kroki legislacyjne. Może to jest właśnie odpowiedni moment, by Polska taki zakaz wprowadziła.