Logo Przewdonik Katolicki

Przyroda zmienia swój kalendarz

Karolina Sternal
Żonkile kwitnące na krakowskich Plantach, 24 marca 2024 r. fot. Beata Zawrzel/Getty Images

Nie cztery, tylko dwie pory roku. Wydaje się to potwierdzać nie tylko meteorologia, ale także przyroda, która w tym roku za sprawą ciepła mocno przyspieszyła, choć nie obyło się bez fali groźnego zimna.

Już w pierwszych dniach lutego na drzewach pojawiły się pąki, obudziły się jeże i niedźwiedzie, a do Polski zaczęły wracać zimujące w cieplejszych rejonach ptaki. O początku nastania wiosny świadczy przede wszystkim leszczyna, która zazwyczaj zaczyna kwitnąć w pierwszej dekadzie marca. W tym roku w zdecydowanej większości kraju taki widok można było zobaczyć o co najmniej dwa tygodnie szybciej. W Zakopanem leszczyna zakwitła już w drugiej dekadzie lutego. A wszystko to za sprawą ekstremalnie ciepłego lutego, którego średnia temperatura dobowa była aż o 5,9 stopni Celsjusza wyższa od normy i osiągnęła wartości najwyższe na przestrzeni ostatnich 100 lat. Rekordowy był także marzec, który zakończył się wręcz letnią aurą. 30 marca termometry na południu kraju pokazały 26,4 stopni, bijąc jednocześnie rekord sprzed 50 lat.

Kwiecień plecień
O początku wczesnej wiosny można mówić, gdy zakwita czeremcha zwyczajna, mniszek lekarski oraz gdy listnienie rozpoczyna brzoza brodawkowata. Za sprawą wysokiej wilgotności w glebie oraz panującego ciepła pierwsze w tym sezonie mniszki zakwitły już w drugiej dekadzie marca w okolicach Zielonej Góry i Wrocławia.
Fal ciepła tej wiosny było już kilka, ale wręcz gorąco zrobiło się na przełomie marca i kwietnia, kiedy to nad Polskę napłynęło powietrze zwrotnikowe znad Afryki Północnej. Temperatura wzrosła do 26-27 stopni w Małopolsce i na Podkarpaciu, a na Dolnym Śląsku odnotowano nawet prawie 30 stopni. Jedynie na Pomorzu było tak, jak powinno być o tej porze roku, czyli od 10 do 20 stopni.
Wręcz gorący przełom marca i kwietnia spowodował, że masowo zaczęły kwitnąć drzewa owocowe (w centrum Polski nawet 20 dni wcześniej niż zazwyczaj) i to prawie wszystkie jednocześnie. Radykalnie przyspieszyły np. jabłonie, które kwiatami obsypują się zwykle na przełomie kwietnia i maja. Bieżący rok stał się także absolutnym rekordzistą co do terminu zakwitania bzu. Zazwyczaj pięknym zapachem tego krzewu najszybciej, bo w ostatniej dekadzie kwietnia, mogli cieszyć się mieszkańcy Słubic, Zielonej Góry, Opola, Katowic i Raciborza. Tymczasem tej wiosny w zachodniej, centralnej i południowej Polsce bez zakwitł w pierwszej dekadzie kwietnia. W Kaliszu pierwsze kwiaty zaobserwowano już podczas Wielkanocy.
Błyskawiczny wybuch wiosny został zahamowany w połowie kwietnia. W chłodny weekend 20 i 21 kwietnia odchylenie temperatury od średniej wartości wyniosło na przeważającym obszarze Polski od 5 do 10 stopni na minus. W ciągu trzech tygodni kwietnia nastąpiło oszałamiające rozchwianie termiczne, porównywalne w uproszczeniu do zmiany klimatu z hiszpańskiego na norweski. Pogoda z czerwcowej i lipcowej zmieniła się na marcową. Temperatura na Śląsku spadła do nawet -7 stopni, niszcząc uprawy rzepaku. Przez prawie dwa tygodnie sadownicy walczyli z groźnym chłodem, ogrzewając uprawy i zamgławiając sady, by podnieść temperaturę choć o dziesiąte części stopnia Celsjusza. Każdy bowiem jej spadek poniżej zera na wysokości 2-4 metrów grozi nie tylko uszkodzeniem kwiatów i młodych liści, ale także zakłóca proces zapylania. Kwietniowe rozchwianie pogodowe było szczególnie stresogenne właśnie dla pszczół, gdyż spowodowało brak synchronizacji pomiędzy ich rozwojem a dostępnością pokarmu, które owady przynoszą do swoich gniazd z zewnątrz.

Chłodna i ciepła
Z analiz przeprowadzonych przez Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Państwowy Instytut Badawczy wynika, że w ciągu ostatnich 30 lat wiosna przychodzi o kilka, a nawet kilkanaście dni wcześniej, niż to było w latach 70. i 80. ubiegłego wieku.
– Zazwyczaj wiosna termiczna pojawiała się u nas około 20 marca, natomiast w ostatnich latach nadejście wiosny przypada na około 9 marca. W tym roku pojawiła się jeszcze szybciej – mówi Grzegorz Walijewski, rzecznik prasowy IMGW-PIB. – Właściwie można powiedzieć, że to nie wiosna przychodzi wcześniej, co skraca się zima. Zaczyna się ona później i wcześniej się kończy.
Dzieje się tak za sprawą zmian klimatycznych. Coraz cieplejsza atmosfera sprawia, że ociepla się Atlantyk, nad którym tworzą się układy niskiego cieśnienia, a te wędrują do Europy, sprowadzając ciepłe masy powietrza. W tym roku spowodowały one wyjątkowo wysokie temperatury w lutym. Najcieplej było na południu Polski, gdzie średnie wartości temperatury były wyższe aż o 7 stopni.
Specjaliści z Międzynarodowej Organizacji Meteorologicznej przewidują, że w centralnej części Europy będą tylko dwie pory roku: chłodna i ciepła. – Może się zdarzyć, że pora chłodna będzie bez śniegu i mrozu, ale to nie oznacza, że już każda zima będzie ich pozbawiona. Mróz i śnieg będą się pojawiały albo incydentalnie, albo gdy nawet spadnie większa ilość śniegu, to szybko się on roztopi. To samo z mrozem. To już nie będzie to, co kiedyś, gdy mróz utrzymywał się kilkanaście czy kilkadziesiąt dni. To się już zmieniło – dodaje Grzegorz Walijewski.

Wyjątki będą normą
– Wszystko w tym roku było znacznie wcześniej – mówi Stanisław Matuszczak, działkowiec z Leszna. – Właściwie już na przełomie grudnia i stycznia dało się zauważyć, że ruszyły kwiaty cebulowe. W styczniu zaczęły kwitnąć przebiśniegi, a w lutym rośliny ruszyły już na dobre. Było stosunkowo mokro oraz ciepło, i to zarówno w dzień, jak i w nocy, co ma ogromne znaczenie dla wegetacji.
Ciepło na przełomie marca i kwietnia sprawiło, że wszystko zaczęło kwitnąć i wypuszczać młode pędy. Część z nich w trakcie kwietniowych przymrozków została zniszczona. – Zawsze od 12 maja mieliśmy zimnych ogrodników Pankracego, Serwacego i Bonifacego i ryzyko chłodów do 15 maja, czyli do zimnej Zośki – przypomina działkowiec. – To się jednak już nie sprawdza. Mam wrażenie, że nie tylko przyspieszyła wiosenna wegetacja, ale także wiosenne chłody. Nie pamiętam takiego roku, aby w kwietniu zakwitło prawie wszystko naraz i zrobiło się tak zielono nawet w lesie i na polach.
Sytuacja, która ma miejsce w tym roku, jest wyjątkowa, ale być może wkrótce stanie się normą. W świetle obserwowanych zmian należy przypuszczać, że niespotykane dotychczas terminy pojawiania się w przyrodzie różnych zjawisk będą się powtarzać, niosąc szereg konsekwencji: zarówno pozytywnych, jak i negatywnych. Daty zakwitania bzów czy kasztanowców, do których się przyzwyczailiśmy, mogą się zmienić. Podobnie jak warunki dogodne do wykonywania poszczególnych prac w polu albo na działce.

---

Czasem 30, czasem 3

Według najnowszych danych IMGW-PIB kwiecień był jednym z najcieplejszych w ciągu ostatnich 30 lat. Szczególnie ciepło było w niedzielę 7 kwietnia. Na Dolnym Śląsku na posterunku telemetrycznym w miejscowości Dobrogoszcz, niedaleko Strzelina, odnotowano 29,8 stopnia. Sytuacja zmieniła się radykalnie w połowie miesiąca. W niedzielę 21 kwietnia od niemieckiego Szwarcwaldu, przez Las Czeski, po Wyżynę Śląską i Jurę Krakowsko-Częstochowską padał śnieg, a temperatura po południu wyniosła zaledwie 4 stopnie w Krakowie, 6 stopni w Łodzi i Wrocławiu oraz 7 stopni w Białymstoku i Lublinie. Najchłodniej było w Bielsku-Białej, Jeleniej Górze i Elblągu, gdzie temperatura wyniosła zaledwie 3 stopnie.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki