Logo Przewdonik Katolicki

Wojny Sienkiewicza

Piotr Zaremba
fot. Magdalena Bartkiewicz

Wspieranie jednej historycznej tradycji przez państwo to kuriozum. Ale finansowanie przez to państwo walki z jedną tradycją to kuriozum podwójne

Cztery instytucje zostaną odzyskane dla Polek i Polaków. Wierzę w to, że można te instytucje utrzymać, naprawić i uczynić je czymś o wiele więcej niż partyjnym źródłem sfinansowania swoich” – tak minister kultury Bartłomiej Sienkiewicz skomentował dokonane przez siebie dymisje aż czwórki szefów instytucji kultury. To Magdalena Gawin, prezeska Instytutu Pileckiego, Radosław Śmigulski, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, Dorota Janiszewska, dyrektorka Instytutu Polonika, oraz prof. Jan Żaryn, szef Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej.
Donald Tusk ma wciąż kłopot z objaśnieniem, dlaczego jego rząd zrealizował zaledwie kilka spośród tak zwanych „100 konkretów na 100 dni”. Narzędziem realnej polityki są głównie prokuratorzy i komisje śledcze, czasem także służby specjalne (jak w przypadku rewizji w domu Zbigniewa Ziobry). Pewną rolę odgrywają też personalne czystki. Sienkiewicz jest w tej sferze prymusem. A ponieważ kulturę trudno oddzielić od kwestii ideowych, to on zapewnia Polakom permanentne ideologiczne igrzyska. Dymisje są spektaklem rozłożonym na wiele miesięcy.
I trudno się nawet na nie oburzać. Poprzednia władza też wymieniała ludzi na takich, którzy chcieli realizować jego politykę. Minister mógłby powiedzieć: mam inną koncepcję i mam ludzi do jej realizacji. Skądinąd niektórzy odwoływani mają ustawowe kadencje, więc pewnie wygrają z tego tytułu odszkodowania przed sądem. Sienkiewicz po części z powodu tych potencjalnych rozpraw, a po części dlatego, że taka jest natura obecnej ekipy, posuwa się jednak do paskudnych insynuacji.
W jaki sposób zajmujący się sztuką filmową PISF, albo prowadzący politykę historyczną Instytut Pileckiego, miałby dotować przedsięwzięcia „partyjne”? Nie wiemy i pewnie nigdy się nie dowiemy. Szefowa Poloniki, instytucji zajmującej się dziedzictwem kulturalnym za granicą, wybitny fachowiec, jest broniona nawet przez ludzi dalekich od prawicy. Jej dymisję skrytykowała dawna platformerska minister Małgorzata Omilanowska, zbierane są podpisy w jej obronie. Sienkiewiczowi to nie przeszkadza. Dla niego polityka to permanentna wojna, gdzie bije się każdego nie w pełni swojego. Czasem także po to, aby pogrążyć Polskę we wrzawie.
Najbardziej kuriozalna jest jednak personalna roszada w Instytucie Dziedzictwa Myśli Narodowej. Noszący dumnie imiona Romana Dmowskiego i Ignacego Paderewskiego, był on skądinąd fanaberią poprzedniej władzy. Dlaczego zajmować się szczególnie jedną z tradycji historycznych za publiczne pieniądze, podczas gdy inne (ludowa, socjalistyczna, konserwatywna) są przestrzenią aktywności prywatnych fundacji?
Profesor Żaryn to zasłużony historyk, ale nie ukrywa swoich endeckich korzeni. Teraz jest oskarżany o wspieranie z pieniędzy Instytutu „ekstremistycznych organizacji”. Definicja ekstremizmu jest w tym przypadku naturalnie produktem propagandy. Ale jakieś fundusze były transferowane do środowisk narodowców, tych, którzy flirtowali z PiS. Nie dziwiłbym się więc nie tylko odwołaniu profesora, ale likwidacji Instytutu.
Tymczasem jednak Sienkiewicz pozostawił go przy życiu. Tylko postawił na jego czele radykalnie lewicowego historyka Adama Leszczyńskiego, kiedyś autora „Gazety Wyborczej”. IDMN ma myśl narodową nie tyle „propagować” (jak ponoć do tej pory), ile „badać”. Znając poglądy Leszczyńskiego, owo „badanie” będzie demaskowaniem i karykaturalnym dekonstruowaniem. Wspieranie jednej historycznej tradycji przez państwo to kuriozum. Ale finansowanie przez to państwo walki z jedną tradycją to kuriozum podwójne. Typowe niestety dla psucia państwa i dla tabloidalnej polityki.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki