Pod naporem protestów rolników i wyraźnych zmian zachodzących w opinii publicznej rząd staje się mniej „zielony” niż w kampanii wyborczej. Temat renegocjacji unijnej polityki klimatycznej nie tylko przestał być tabu w obecnym obozie rządowym, ale znalazł się oficjalnie na tapecie.
Wciąż za, ale z dużym „ale”
Według danych CBOS z 2023 r. Polacy zasadniczo nadal są za odchodzeniem od węgla i nie negują samej słuszności transformacji energetycznej. Zmieniają się jednak ich poglądy dotyczące szczegółów. 21 proc. badanych uważa, że Polska powinna osiągnąć neutralność klimatyczną najszybciej, jak się da – nawet przed wyznaczonym przez Unię Europejską 2050 rokiem. Dwa lata wcześniej takie zdanie deklarowało 27 proc. pytanych. W zeszłym roku 55 proc. pytanych stwierdziło, że najlepiej będzie dochodzić do neutralności w swoim tempie, nawet jeśli dojdziemy do tego po 2050 r. Dwa lata wcześniej tego zdania było 43 proc.
Zmieniają się także poglądy dotyczące idealnego miksu energetycznego, jaki Polska powinna osiągnąć w połowie wieku. Przede wszystkim widać ogromny skok popularności energii jądrowej. W 2021 r. atom stanowił przeciętnie 12 proc. miksu, ale już dwa lata później było to 22 proc. Prawie dwukrotny skok w tak krótkim czasie jest bardzo wymowny. Wyjaśnijmy – te odsetki nie określają stopnia poparcia dla danego źródła energii, tylko jego optymalny udział w miksie energetycznym według statystycznego respondenta CBOS. W 2023 r.
spadło za to znaczenie OZE – według badanych w 2050 r. średnio powinno ono odpowiadać za niecałe 40 proc. miksu energetycznego. Dwa lata wcześniej respondenci chcieli niecałą połowę energii z OZE. W połowie wieku węgiel miałby dawać 18 proc. energii, a gaz 15 proc., więc Polacy statystycznie nie chcą całkowitego odejścia od paliw kopalnych. Deklarowany optymalny udział węgla w dwa lata wzrósł o 3 pkt. proc.
Bardzo wyraźne zmiany widać także w poglądach na cele poboczne transformacji energetycznej. Na pytanie „Co przede wszystkim trzeba brać pod uwagę, wprowadzając zmiany w wytwarzaniu i korzystaniu z energii?” w 2023 r. aż 63 proc. pytanych odpowiedziało, że cenę i koszt dla obywateli. Dwa lata temu było to 51 proc. Na drugim miejscu znalazła się dbałość o klimat i środowisko (też wzrost z 43 do 48 proc. – można było wybrać więcej niż jedno), ale na trzecim, z ogromnym wzrostem z 29 do 43 proc., widnieje zapewnienie ciągłości dostaw energii.
W warunkach niezwykle zaciętej rywalizacji politycznej w Polsce elity władzy nie mogą lekceważyć tak istotnych sygnałów. Obecna koalicja tak naprawdę wygrała przecież o włos i przejęła władzę dlatego, że w przeciwieństwie do PiS-u jej partie mają szeroką zdolność koalicyjną, rozciągającą się od mieszkających na prowincji wyborców PSL do głosujących na lewicę mieszkańców stolicy. Pogodzenie interesów wielu różnych grup będzie wymagało niezłej ekwilibrystyki – także w zakresie polityki energetycznej i klimatycznej.
Znikające uprawnienia
W debacie publicznej na temat Zielonego Ładu panuje niezwykły wręcz chaos. Wprowadzone już zobowiązania i wymogi mieszają się z dopiero procedowanymi projektami, a nawet luźnymi propozycjami. Obecnie zatwierdzony jest plan Gotowi na 55 (znany bardziej jako Fit for 55), którego głównym założeniem jest zredukowanie emisji CO2 o 55 proc. do końca obecnej dekady w stosunku do 1990 r. i osiągnięcie neutralności klimatycznej do połowy wieku. Neutralność klimatyczna oczywiście nie zakłada zerowej emisji gazów cieplarnianych, gdyż to jest niemożliwe. Chodzi o zerową emisję netto, czyli po uwzględnieniu poziomu pochłaniania gazów cieplarnianych zarówno naturalnego (lasy), jak i poprzez stworzone przez człowieka instalacje.
Głównym instrumentem tej polityki jest system EU-ETS, który jest na cenzurowanym Suwerennej Polski oraz Konfederacji domagających się wyjścia z niego. Co jest oczywiście niemożliwe bez opuszczenia nie tylko UE, ale nawet Europejskiego Obszaru Gospodarczego. System obejmuje także państwa spoza UE, które należą do EOG – Norwegię, Islandię i Liechtenstein. Z początkiem 2020 r. zintegrował się z nim także szwajcarski system handlu prawami do emisji.
Obecnie EU-ETS obejmuje ponad 10 tys. elektrowni oraz zakładów przemysłowych w Europie. Poza tym z praw do emisji rozliczać musi się również transport lotniczy. Rolnictwo nie jest nim bezpośrednio objęte, chociaż pośrednio płaci za niego w postaci wyższych kosztów energii. System ma być jednak stopniowo rozszerzany i zaostrzany. Zaostrzanie będzie odbywać się poprzez stopniowe zmniejszanie bezpłatnych praw do emisji, które przysługują w każdej z branż, jak również ogólnej liczby uprawnień dostępnych w danym roku. Bezpłatne uprawnienia mają zostać stopniowo wycofane do 2034 r. To przełoży się na wzrost ich cen na rynku. Równolegle jednak poprawa efektywności energetycznej przemysłu i energetyki będzie działać odwrotnie.
Dlatego też obecnie jesteśmy dalecy od rekordowych poziomów cen z końca 2021 r., gdy sięgały one niemal 100 euro w rezultacie m.in. szantażu gazowego ze strony Rosji. Według raportu KOBiZE, w lutym średnia cena jednego uprawnienia EUA wyniosła ok. 55 euro, czyli 13 proc. mniej niż w styczniu.
Bardzo drogi remont
Równocześnie jednak od 2027 r. systemem objęte zostaną również mieszkalnictwo i transport. W przypadku tego pierwszego dotyczy to głównie ciepłownictwa, gdyż energetyka już do niego należy. Kierowcy natomiast zapłacą wyższymi cenami na stacjach. Według „Badania wpływu EU ETS 2 na dobrobyt gospodarstw domowych w Polsce”, think-tanku WiseEuropa, przeciętnie obniży to dochody ludności od 1,2 do 2,5 proc., zależnie od innych zmiennych. Jeśli jednak spojrzymy na konkretne grupy dochodowe, to ten wpływ jest znacznie istotniejszy. Najbiedniejsze 10 proc. gospodarstw domowych może stracić 2–4,5 proc., podczas gdy najzamożniejsze tylko 0,5–2 proc.
WiseEuropa przyjęła jednak bardzo wysoką średnią cenę EUA na poziomie 70 euro. UE zamierza wprowadzić mechanizm stabilności cen, który ulokuje je na poziomie ok. 45 euro. Nie zmienia to faktu, że wpływ rozszerzonego systemu handlu prawami do emisji odczuwalnie wpłynie na dobrobyt polskich gospodarstw domowych. Według danych podanych przez Ministerstwo Klimatu i Środowisko, wtedy jeszcze pod wodzą PiS (2023), koszty uprawnień mogą stanowić nawet 40 proc. kosztu prądu i 55 proc. kosztu ciepła systemowego.
Oprócz tego uruchomione zostaną dwa fundusze. Fundusz Modernizacyjny zasilany będzie dochodami ze sprzedaży kilku procent praw do emisji z ogólnej puli uprawnień. Polsce przypadać będzie około jednej trzeciej środków, a celem będą inwestycje w nowe źródła czystej energii. Bardziej istotny jest tutaj Społeczny Fundusz Klimatyczny, który opiewać będzie łącznie na 87 mld euro. Działać będzie od 2026 r., a do czerwca 2025 państwa muszą przedstawić swoje Społeczne Plany Klimatyczne, zawierające kamienie milowe i konkretne cele do osiągnięcia. Będzie on finansował przede wszystkim modernizację budynków mieszkalnych mniej zamożnych gospodarstw domowych, co będzie związane z dyrektywą EPBD, przyjętą w marcu przez Parlament Europejski. Wymusi ona między innymi modernizację 16 proc. najmniej efektywnych energetycznie budynków w każdym z krajów członkowskich do 2030 r. Środki finansowe na pokrycie tych inwestycji będą pochodzić ze Społecznego Funduszu Klimatycznego (ok. 15 mld euro dla Polski), chociaż niewątpliwie trzeba będzie je uzupełnić pieniędzmi krajowymi.
To właśnie Społeczny Plan Klimatyczny daje największe możliwości politykom, by zaadaptować Polskę do nadchodzących wyzwań. Będzie to coś na kształt KPO, gdzie pieniądze przyznawane będą za osiąganie konkretnych celów modernizacyjnych. Jakie będą to cele, w jakim tempie osiągane i jakie środki zostaną dokładnie przyznane, to będzie zależeć w dużej mierze od polskiego rządu i jego zdolności negocjacyjnych. Kwestie wygaszania samych uprawnień czy w ogóle objęcia systemem budownictwa i transportu trudno będzie renegocjować, gdyż one zostały przegłosowane przez Radę UE ledwie w zeszłym roku, a Polska była zupełnie osamotniona w swoim sprzeciwie.
---
Zielony Ład w rolnictwie
26 marca Specjalny Komitet ds. Rolnictwa, złożony z przedstawicieli państw członkowskich, zatwierdził propozycję zmian we Wspólnej Polityce Rolnej. Mowa o tzw. normach dobrej kultury rolnej zgodnej z ochroną środowiska (normy GAEC).
Kluczową zmianą jest pozwolenie państwom członkowskim przyznawać tymczasowe odstępstwa od niektórych wymogów, gdyby nieprzewidziane warunki klimatyczne uniemożliwiały rolnikom ich przestrzeganie. Raz w roku państwa członkowskie będą musiały poinformować o takich odstępstwach Komisję Europejską.
Wprowadzone zostaną też zwolnienia z niektórych norm GAEC:
– państwa członkowskie będą mogły elastyczniej decydować, które gleby chronić i w jakim okresie, zależnie od specyfiki krajowej i regionalnej;
– państwa członkowskie będą mogły alternatywnie korzystać z dywersyfikacji upraw (płodozmian), zwłaszcza na obszarach dotkniętych suszą lub wysokimi opadami deszczu;
– rolnicy będą jedynie zachęcani, by dobrowolnie ugorować ziemię lub tworzyć nowe elementy krajobrazu poprzez ekoschematy.
Dodatkowo małe gospodarstwa rolne o powierzchni poniżej 10 ha zostaną zwolnione z kontroli i kar związanych z przestrzeganiem wymogów w ramach Wspólnej Polityki Rolnej. Zmiany muszą jeszcze zostać przyjęte przez Parlament Europejski oraz Radę.
---
Renegocjacja Krajowego Planu Odbudowy
Według KPO od przyszłego roku powinien wejść w życie podatek od rejestracji samochodów spalinowych. Dotknie on nabywców samochodów niespełniających normy Euro 4, czyli sprzed 2005 r. Obecnie ok. 90 proc. samochodów rejestrowanych po raz pierwszy w Polsce spełnia tę normę. Rok później wdrożony powinien zostać podatek od posiadania pojazdu spalinowego, którego wysokość powinna być uzależniona od emisji spalin lub poziomu zużycia paliwa.
Według minister funduszy i rozwoju regionalnego Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, Polska będzie domagać się wykreślenia z KPO podatku od posiadania samochodu oraz korekty podatku od rejestracji, by nabywcy starszych aut nie byli obciążeni całością kosztów.
Warto zaznaczyć, że Trzecia Droga przed wyborami w 2023 r. sama zdecydowanie popierała podniesienia opodatkowania samochodów spalinowych, co wyraziła chociażby w swojej publikacji „Polska na Zielonym Szlaku”, którego współautorką była zresztą obecna minister funduszy i rozwoju regionalnego. Zrzucenie winy przez Szymona Hołownię za umieszczenie tego podatku na poprzedników jest więc przynajmniej nieuczciwe.