Nowy rząd okrzepł, zorientował się w sytuacji i rozpoczął wdrażanie reform. Na stole pojawił się szereg projektów ustaw zmieniających system podatkowy, które znalazły się w stu konkretach Koalicji Obywatelskiej i 12 gwarancjach Trzeciej Drogi. Chociaż większość zakłada obniżenie danin publicznych, trudno się z nich cieszyć. Korzyści zostaną rozłożone niesprawiedliwie, a sfera budżetowa straci miliardy złotych, które akurat teraz są na wagę złota.
Pójście na łatwiznę
Od kwietnia przywrócony został 5-procentowy podatek VAT nakładany na podstawowe artykuły żywnościowe. Był to jeden z kluczowych elementów wprowadzonej przez PiS tarczy antyinflacyjnej. Rząd Mateusza Morawieckiego, gdy jeszcze miał przekonanie o swojej trzeciej kadencji, założył w projekcie budżetu na ten rok przywrócenie VAT na żywność, ale po przegranych wyborach zaczął udawać, że tak naprawdę miał na myśli co innego. W ostatnich dniach rządu Zjednoczonej Prawicy wydano nawet rozporządzenie przedłużające funkcjonowanie stawki zerowej. W ten sposób przez pierwsze trzy miesiące tego roku wciąż jeszcze obowiązywała.
Abstrahując od cynizmu byłej partii władzy, to nic nie stało na przeszkodzie, by zerowy VAT na żywność istniał przynajmniej do końca roku. Szukająca pieniędzy nowa ekipa rządząca postanowiła jednak sięgnąć do tego źródła w celu zdobycia ok. 10–12 mld zł. Podwyżka VAT to dla rządu najprostszy sposób zdobycia pieniędzy – każdy punkt procentowy w górę daje konkretny zastrzyk gotówki niemal automatycznie. Reformy pozostałych podatków są mniej przewidywalne.
W ten sposób ceny podstawowych artykułów żywnościowych powinny wzrosnąć, chociaż zapewne nie od razu i niekoniecznie o te 5 proc. W Polsce trwa obecnie intensywna wojna cenowa między dyskontami, a jedna z sieci już zapowiedziała, że w jej sklepach podwyżki VAT się nie uświadczy. Można przypuszczać, że pozostałe sieci również postarają się wykorzystać tę zmianę do swoich działań marketingowych. Dla konsumentów to szczęście w nieszczęściu, ale dla mniejszych detalistów, którzy nie mogą sobie pozwolić na zmniejszenie marży, będzie to oznaczało ogromne kłopoty i dalsze przejmowanie rynku przez największe sieci.
Nawet jeśli konkurencja między sieciami nieco schłodzi skutki opodatkowania żywności, to i tak obywatele to odczują. I to głównie ci najmniej zarabiający, którzy wydają na żywność największą część swoich domowych budżetów. Podatek VAT to najbardziej niesprawiedliwa danina, gdyż ma charakter regresywny – czyli im więcej się zarabia, tym mniej się go odczuwa. Poza tym jest też kryminogenny, gdyż umożliwia wyłudzanie zwrotów VAT za pomocą fikcyjnych faktur lub manipulacji stawkami, co na szczęście zostało ograniczone, ale nadal istnieje. Jedyną jego zaletą jest skuteczność – sprawnie dostarcza pieniądze dla budżetu. Łatanie dziur budżetowych opodatkowaniem żywności jest więc klasycznym pójściem na łatwiznę kosztem najmniej zarabiających.
Grusza dla samozatrudnionych
Jednym ze sztandarowych postulatów PSL-u jest, już od kilku lat „dobrowolny ZUS”, czyli pomysł czysto libertariański, który nieprzypadkowo popiera również Konfederacja. W gwarancjach Trzeciej Drogi pomysł ten został nieco zmiękczony i mowa była tylko o zawieszeniu ZUS-u dla firm w trudnej sytuacji finansowej. Natomiast w stu konkretach KO znalazły się wakacje dla przedsiębiorców, czyli możliwość wzięcia sobie raz do roku „urlopu” od płacenia miesięcznych składek.
Chociaż ministrem rozwoju i technologii został członek PSL-u Krzysztof Hetman, wygrała ta ostatnia koncepcja. Osoby fizyczne prowadzące działalność gospodarczą będą mogły raz w roku zawnioskować do ZUS-u o miesięczną przerwę w płaceniu składek na ubezpieczenie społeczne. Uprawnieni będą przedsiębiorcy, którzy sami zatrudniają nie więcej niż dziewięć osób, a ich roczne obroty nie przekraczają 2 mln euro. Dzięki temu taka ulga będzie mogła zostać uznana jako pomoc de minimis, która nie wymaga zgody Komisji Europejskiej.
Niezapłacone składki zostaną przedsiębiorcom zrefundowane z budżetu państwa. Będzie to kosztować około 2 mld zł. Według ministra Hetmana pierwsze wnioski będzie można składać już jesienią tego roku. W praktyce będzie to oznaczać zmniejszenie składek ZUS jednoosobowych przedsiębiorców o 8 proc. w skali roku. Wakacje nie będą jednak dotyczyć składki zdrowotnej, którą trzeba będzie normalnie zapłacić.
Ta ostatnia będzie jednak znacznie mniejsza, gdyż rząd zamierza przy okazji częściowo cofnąć reformę Polskiego Ładu, która zniosła płacony przez przedsiębiorców na NFZ ryczałt i oskładkowała ich tak samo, jak pracowników etatowych – czyli stawką 9 proc. od dochodu. Nie licząc podatników liniowego PIT oraz podatku ryczałtowego od przychodów, czyli najbogatszych grup w Polsce, które zachowały część przywilejów – liniowcy otrzymali niższą stawkę składki (4,9 proc.), a ryczałtowcy zostali podzieleni na trzy grupy zależnie od wysokości przychodu i dla każdej z nich przewidziano inną składkę stałej wysokości (420 zł, 700 zł i 1260 zł).
Propozycja rządu nie przywraca składki ryczałtowej dla wszystkich przedsiębiorców, o czym zapewniano w kampanii wyborczej. Wciąż będzie jednak ogromnym prezentem dla osób prowadzących działalność gospodarczą. Przedsiębiorcy na skali podatkowej (12 i 32 proc.PIT) zapłacą na NFZ ryczałt wysokości
9 proc. od… 75 proc. pensji minimalnej. Obecnie to 286 zł, a w przyszłym roku prawdopodobnie 310 zł. W ten sposób informatyk z dochodem 13 tys. zł dołoży do NFZ mniej niż ochroniarz lub kasjerka z pensją 4,5 tys. zł.
Liniowcy również zapłacą taką ekstremalnie niską składkę, ale tylko do dwukrotności średniej krajowej, czyli obecnie ok. 15–16 tys. zł. Od dochodu przekraczającego tę kwotą zapłacą 4,9 proc., a więc nie unikną całkowicie składki proporcjonalnej. Podobnie ryczałtowcy, którzy zapłacą 310 zł od przychodu wysokości nawet czterech średnich krajowych miesięcznie, a od nadwyżki tylko 3,5 proc. Ryczałtowcy rozliczają się z przychodu, czyli bez odliczenia kosztów, więc zapewniono im bardziej preferencyjne warunki. Trzeba jednak pamiętać, że akurat na ryczałt przechodzą głównie ci, którzy mają relatywnie niskie koszty (informatycy, lekarze), więc te ukłony w ich stronę wydają się nieuzasadnione.
Skracanie Belki
Reforma składki zdrowotnej zmniejszy wpływy do NFZ o ok. 5 mld zł. Obie ulgi będą więc kosztować ok. 7 mld zł, czyli tylko nieco mniej od dodatkowych wpływów z tytułu przywrócenia VAT na żywność. Mając na względzie, że przedsiębiorcy to statystycznie zdecydowanie najlepiej uposażona grupa podatników, wygląda to łącznie jak transfer miliardów złotych z kieszeni ubogich do zamożnych. Ci pierwsi dodatkowo stracą jeszcze z powodu niedofinansowania publicznej ochrony zdrowia. Ci drudzy zwykle korzystają z prywatnych usług medycznych.
Dodatkowo rząd zamierza wprowadzić kwotę wolną w tzw. podatku Belki, który obciąża zyski kapitałowe. Zwolnione z opodatkowania będą zyski z inwestycji wartych do 100 tys. zł, określone ustawowo na podstawie stopy procentowej NBP. Będą osobne kwoty wolne dla lokat bankowych i dla zysków z rynku kapitałowego (np. z giełdy). W ten sposób będzie można uniknąć podatku od zysków z inwestycji wartej nawet 200 tys. zł, o ile rozdzieli się ją po połowie.
To ostatnie nie byłoby nawet kontrowersyjne, gdyby nie cały kontekst. 200 tys. zł to oszczędności, którymi dysponuje klasa średnia, a podatek Belki obecnie obciąża nawet niewielkie odsetki z lokat. Wszystko razem wygląda jednak fatalnie. Rząd zamierza ulżyć przedsiębiorcom oraz inwestorom kosztem konsumentów, szczególnie tych najmniej zarabiających, oraz pacjentów publicznej ochrony zdrowia. To nie tylko niesprawiedliwe, ale też lekkomyślne, gdyż czekają nas ogromne wydatki na zbrojenia oraz transformację energetyczną. Większość tych ciężarów powinni ponieść najzamożniejsi. Niestety ci ostatni od trzech dekad są też zdecydowanie najbardziej wpływowi.