Logo Przewdonik Katolicki

Wreszcie w celu, ale na moment

Piotr Wójcik
fot. Karlis/Adobe Stock

Przywrócenie w kwietniu VAT-u na żywność nieprzetworzoną właściwie automatycznie podniesie ceny podstawowych produktów żywnościowych. W najbliższych miesiącach czeka nas więc podwyżka inflacji. Tym bardziej, że w połowie roku prawdopodobnie odmrożone zostaną taryfy energii.

Inflacja po cichu przestała być głównym tematem debaty publicznej, a jednym z najczęściej dyskutowanych obecnie problemów – często na ulicach – stały się zbyt niskie ceny skupu artykułów rolnych. Nie po raz pierwszy okazuje się, że w ekonomii wszystko ma swoje dwa końce. Korzystne dla konsumentów spadki globalnych cen żywności są katastrofalne dla rolników, którzy wcześniej jednak korzystali z rekordowych poziomów cen artykułów rolnych, obciążających za to budżety gospodarstw domowych.
Nie oznacza to jednak, że temat wysokich cen nie wróci na tapetę w nadchodzącym czasie. Nie będzie to już ta skala problemów, którą pamiętamy z czasów kryzysów kosztów życia, jednak na trwałe osiągnięcie tzw. celu inflacyjnego trzeba będzie jeszcze trochę poczekać.

Zadowolony konsument, zmartwiony rolnik
Wyznaczany przez NBP cel inflacyjny to 2,5 proc. z wahaniami o jeden punkt procentowy w górę i w dół. Został on wyznaczony długie lata temu i choć prezesi NBP się zmieniali, to cel inflacyjny stał w miejscu – i słusznie, gdyż podobny poziom stosuje większość banków centralnych krajów rozwiniętych.
W lutym inflacja konsumencka liczona przez GUS wyniosła 2,8 proc. i po raz pierwszy od trzech lat znalazła się w celu inflacyjnym. Ceny w żadnej z kategorii wydatków nie rosły w tempie dwucyfrowym. O 9 proc. wzrosły ceny restauracji i hoteli oraz edukacji, jednak odpowiadają one za niewielką część wydatków gospodarstw domowych, więc nie wpłynęły szczególnie na ogólny wynik. Obywateli najbardziej interesują oczywiście ceny żywności oraz energii. Żywność i napoje bezalkoholowe zdrożały jeszcze o 2,7 proc. rok do roku, jednak w porównaniu do stycznia mamy już spadek o niecałe pół punktu. W stosunku do grudnia wzrosły o pół punktu, więc w tym roku niemal stoją w miejscu.
Żywność i napoje zawierają w sobie wiele różnych kategorii produktów. Ogólny wzrost ich cen w żaden sposób nie może uspokoić rolników, gdyż surowce i artykuły rolne wytwarzane nad Wisłą tanieją w szybkim tempie, co wpływa na ceny w sklepach. Przykładowo tłuszcze roślinne staniały aż o 14 proc. rok do roku, co dla producentów rzepaku czy słonecznika jest fatalną wiadomością. O 6 proc. staniała mąka, co jest skutkiem taniejącej pszenicy, chociaż pieczywo wciąż nieco drożeje – o 3 proc. rok do roku. Problemy mają również producenci drobiu – mięso drobiowe w sklepach staniało o 8 proc.
W innej sytuacji są za to producenci pozostałych rodzajów mięs oraz żywności przetworzonej. Wyraźnie zdrożały wędliny (o 6 proc.) oraz cielęcina i wieprzowina (ponad 4 proc.). Zyski liczą również producenci soków, których w Polsce mamy całkiem sporo, gdyż ceny ich produktów w sklepach poszły w górę aż o 12 proc. Dobrą koniunkturę mają również importerzy herbaty i kawy.
Globalne ceny żywności będą w tym roku raczej hamować inflację. Światową koniunkturę w rolnictwie pokazują chociażby ceny detaliczne ryżu, które spadły rok do roku o 7 proc. Trudno więc oczekiwać poprawy nastrojów w rolnictwie, za to biedniejsze gospodarstwa domowe nie będą musiały szczególnie oszczędzać na podstawowych produktach żywnościowych. Chociaż i one dostaną od kwietnia nieco po kieszeni, o czym za chwilę.

Energia z włączonym hamulcem
Zdecydowanie spowolniły również koszty utrzymania mieszkań i domów. Mowa szczególnie o nośnikach energii, które zdrożały o ledwie 1 proc. rok do  roku, a w stosunku do stycznia właściwie się nie zmieniły. Wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego stało się co prawda droższe o 4 proc. rok do roku, ale licząc tylko od początku 2024 r. nawet minimalnie staniało. Koszty transportu rok do roku spadły aż o 4 proc., na co składają się przede wszystkim wydatki na paliwo i eksploatację pojazdów oraz bilety. W bardzo mocno zmotoryzowanej Polsce zapewne ucieszy to niejednego konsumenta. Oczywiście ceny paliw są obecnie wyraźnie wyższe od tych z czasów kampanii wyborczej, jednak wtedy były one sztucznie zaniżane. Poza tym w styczniu nastąpiła niewielka podwyżka opłaty paliwowej. 21 marca średnia cena 95-tki wyniosła 6,44 zł i do poziomu z 2022 roku, gdy sięgała 8 zł, w nadchodzącym czasie raczej się nie zbliży. Chyba że znów wydarzy się coś bardzo dramatycznego w światowej polityce.
Przez większość kryzysu kosztów życia Polska była w czołówce UE pod względem inflacji. Obecnie nadal jest wysoko, jednak nie odbiegamy już szczególnie od średniej unijnej. W lutym najwyższą inflację odnotowano w Rumunii, gdzie przebiła 7 proc. W Chorwacji i Estonii wyniosła niecałe 5 proc., a w Słowacji i Austrii ok. 4 proc. Za nimi znalazła się Polska z wynikiem 3,7 proc. W całej UE średnia inflacja była o punkt procentowy niższa niż nad Wisłą. Radykalny spadek inflacji zanotowały Czechy, które jeszcze niedawno dobijały z nią do 20 proc., a w lutym wyniosła ledwie 2,2 proc.
Jak widać, polska inflacja mierzona przez Eurostat jest wyższa niż podawana przez GUS. Przez cały okres kryzysu kosztów życia inflacja gusowska była jednak wyraźnie niższa. Wynika to z różnych koszyków inflacyjnych. Eurostat dostosowuje swój koszyk do całej UE, czyli także bardzo zamożnych państw – Holandii czy Niemiec. W krajach wysoko rozwiniętych udział wydatków na żywność oraz utrzymanie mieszkania stanowi znacznie mniejszą część budżetów domowych niż w państwach od nich biedniejszych, gdzie żywność oraz opłaty wciąż są niemałym obciążeniem.
Dlatego też w czasie rosnących cen żywności i energii inflacja podawana przez Eurostat była niższa od gusowskiej, gdyż dla Polski zaniżała wagę tych dwóch kluczowych kategorii. Obecnie rosną zupełnie inne rodzaje wydatków – np. sprzęt elektroniczny, wyposażenie mieszkania, rekreacja i kultura, edukacja czy gastronomia i zakwaterowanie. One przez Eurostat są dla Polski zawyżane, gdyż w Europie Zachodniej konsumenci wydają na nie większą część budżetów domowych niż w Polsce. Dlatego też obecnie to inflacja mierzona przez europejski urząd statystyczny jest w Polsce wyższa. Zasadniczo najlepiej powoływać się na dane GUS, gdyż są lepiej dostosowane do polskich realiów.

Powrót opodatkowania żywności
Niższym cenom sprzyjać będzie również sytuacja w przetwórstwie przemysłowym. W lutym tak zwana inflacja producencka spadła aż o 10 proc. rok do roku. Ceny w górnictwie obniżyły się o 13 proc., a w energetyce aż o 17,5 proc. Nie licząc produkcji farmaceutyków czy wyrobów tytoniowych, zdecydowana większość kategorii towarów przemysłowych staniała. Średnie ceny produkcji sprzedanej metali spadły o 15 proc., a urządzeń elektrycznych o 8 proc. O 6 proc. staniała również produkcja sprzedana przetworzonej żywności oraz mebli. To wszystko zwiastuje dalsze hamowanie inflacji także w przypadku produktów bardziej zaawansowanych – elektroniki, motoryzacji czy wyposażenia mieszkań.
Niestety w kwietniu pojawi się czynnik, który właściwie automatycznie podniesie ceny podstawowych produktów żywnościowych. Mowa o przywróceniu VAT na żywność nieprzetworzoną, którego stawka znów wynosić będzie 5 proc. Teoretycznie podstawowe artykuły żywnościowe powinny więc zdrożeć o 5 proc., chociaż to nigdy nie przekłada się jeden do jeden – niektórzy sprzedawcy dostosowują ceny w dół, ale inni wykorzystują sytuację i podnoszą je bardziej, niż wynikałoby to z samej zmiany przepisów. Na szczęście największe dyskonty w Polsce toczą obecnie zażartą wojnę cenową, więc jest szansa, że duzi detaliści będą w tej pierwszej grupie.
Tak czy inaczej, w najbliższych miesiącach czeka nas pewna podwyżka inflacji. Tym bardziej, że w połowie roku prawdopodobnie odmrożone zostaną taryfy energii. Według listopadowej projekcji NBP, w sytuacji wycofania osłon dla ludności tegoroczna inflacja wyniesie średnio 5,7 proc.
Dopiero w przyszłym roku miałaby trwale znaleźć się w celu inflacyjnym. Tak więc na wyraźne obniżenie stóp procentowych trzeba będzie poczekać do 2025 r. Tym bardziej, że obecny rząd zamierza iść na starcie z Adamem Glapińskim, próbując go postawić przed Trybunałem Stanu, co może skłonić szefa NBP i przewodniczącego RPP w jednym do porzucenia swojej dotychczasowej postawy gołębia i zamiany w jastrzębia, czyli zwolennika wysokich stóp.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki