Czytając Twoją najnowszą książkę, czyli drugą część po ubiegłorocznej Zaufaj – znów miałam wrażenie, że lekcji zaufania do Siebie Pan Bóg najchętniej udziela nam… w podróży. Mnóstwo sytuacji, które opisujesz, działo się przecież daleko od domu, gdy byłaś zdana na zaufanie Panu Bogu.
– Coś w tym jest! Mam wrażenie, że nasz Najlepszy Ojciec mówi do każdego swojego dziecka takim językiem, w jakim będzie w stanie Go zrozumieć. Tak było u mnie. Wiedział, że do mnie trafi przez słowo i piękno. I teraz, po napisaniu już dwóch tomów z Trylogii Zaufania – jak nazywam swoje książki – wyraźnie widzę, że to był Jego sposób na mnie. Chciał mi opowiedzieć o Sobie, swojej miłości w taki sposób, żeby to do mnie dotarło. Zrobił to, jak to On, subtelnie i dyskretnie. Myślałam, że to ja piszę te książki, a teraz odkrywam, że to te książki pisały mnie. Jak gdyby nigdy nic, zaprosił mnie w podróż życia. Najpierw na Jamną, do sanktuarium Matki Bożej Niezawodnej Nadziei. A potem do Ziemi Świętej, żebym mogła pójść śladami Jezusa i o tym opowiedzieć.
A po czym poznajesz, że to zaproszenie pochodzi od Niego?
– Po takim delikatnym drgnieniu serca, kiedy intuicja podpowiada mi nagle: a może byś tak Moniko spróbowała tego? Pojechała tam? Porozmawiała z tym? Jeśli idę za tym głosem i nagle widzę, że dzieje się coś, czego „sama bym sobie nie wymyśliła”, to dla mnie znak, że Najlepszy Scenarzysta Świata maczał w tym palce. (śmiech)
Czyli aby zacząć uczyć się zaufania Panu Bogu w naszej codzienności, musimy na chwilę zmienić otoczenie, „wyjść poza obóz”?
– W naszej codzienności, w biegu, wydaje się nam często, że milczy. A On mówi, tylko my często Go nie słyszymy. Odkryłam, że najlepszym sposobem na to, żeby usłyszeć zarówno siebie, jak i Jego, jest stworzenie Mu czasu i przestrzeni. To nas na moment przestawia na inny sposób myślenia, uwalnia czas na odkrycie czegoś, co było często na wyciągnięcie ręki, a czego nie widziałam. Albo po prostu na smakowanie Bożej obecności. Czas „stracony dla Boga” jest zawsze czasem zyskanym! Staram się regularnie, co miesiąc, pojechać na weekend do pustelni. Czasem do Sióstr Elżbietanek, a czasem po prostu do jakiegoś pensjonatu w pięknym miejscu. Nie mam nigdy konkretnego planu, że np. tyle i tyle będę adorować, a tyle i tyle odmawiać różaniec. Kiedy jadę, zostawiam Duchowi Świętemu pełną swobodę działania. A on już układa mój plan. Podsuwa książki, nagrania rekolekcji, urywki Biblii… Zawsze w punkt! W tym czasie przecież nie chodzi o mnie, ale o Niego. O to, by nie martwić się tym, co było wczoraj, ani tym, co będzie jutro, tylko być w pełni dzisiaj. Dla Tego, który Jest.
Dla niektórych taki wyjazd na chwilę od codzienności jest niemożliwy. Co wtedy?
– Niedawno do szpitala trafiła moja dobra koleżanka. Bardzo cierpiała. Gdy pytałam, jak się czuje, powiedziała mi tylko: „Właśnie idę swoim Camino”. Poruszyło mnie to. Swoje przeżywanie cierpienia porównała do tej pielgrzymki do grobu św. Jakuba, bo nie ruszając się z łóżka, czuła, że w tym doświadczeniu wędruje z Panem Bogiem. Pięknie jest wędrować po Tatrach, żeglować po Mazurach, a piękno jest językiem Boga. Tam często łatwiej Go usłyszeć. Ale to nie jest jedyna droga. Tego uczymy się od chorych i cierpiących. Że nieważne, jak ta droga wygląda – czy to szpitalne łóżko, czy brzeg Jeziora Galilejskiego – najważniejsze, do Kogo idziemy i z Kim. Zaczynając od tego, gdzie jestem, i tego, co już mam.
Na przykład od „mikroczynków”? Bardzo spodobało mi się to słowo w Twojej książce.
– Szukałam dobrej nazwy dla takich drobnych gestów, które są jak drobinki dobra, jak okruszki dobrych uczynków. Spychane czasem w głowie, gdzieś na pobocza autostrad poświęcenia, ofiary, heroizmu, „bo przecież to nic wielkiego, stać mnie na wiele więcej”. A jeśli właśnie mnie nie stać? Albo nie stać akurat teraz? A od takiego jednego gestu może ruszyć cała fala dobra. Jak w efekcie motyla. Przepuszczę przed sobą kogoś w kolejce do kasy, wpuszczę kierowcę z boku na swój pas, powiem komuś coś miłego. Drobny gest, który kosztuje tyle co nic. A kto wie, jaka fala dobra poniesie się z tego dalej? Kilku prostych rybaków na początek wystarczyło, żeby Dobra Nowina objęła cały świat. Dwa chleby i pięć ryb, żeby nakarmić tysiące.
Gdy rozmawiałam z Tobą o książce, powiedziałaś, że to zbiór historii pokazujących m.in., jak ufać Panu Bogu, nawet jeśli ktoś się na Nim zawiódł, na przykład gdy nas wcześniej nie wysłuchał albo dopuścił na nas jakieś wielkie cierpienie. Mierzyłaś się z wielkimi pytaniami!
– To prawda. Myślę, że to jest chyba w naszej wierze, a nawet w życiu najważniejsze. Tak trudno jest nam dzisiaj zaufać innym, jeszcze trudniej zaufać sobie. I nawet Bogu. Zwłaszcza kiedy widzimy, jak wiele cierpienia jest wokół. Po ludzku nie mam dla tego wytłumaczenia. Ale wtedy przypomina mi się taka opowieść. Wielkie miasto. Na ulicy leży człowiek, kaleka, w poszarpanym ubraniu. Przechodzień wznosi oczy do nieba i krzyczy do Boga: Dlaczego mu nie pomożesz?! I nagle słyszy głos: Ja mu pomogłem! – Jak? – Ciebie postawiłem na jego drodze.
Myślę, że wszystko zaczyna się od obrazu Boga, który mamy w sobie. Jakby tak zapytać – kim jest, w jednym słowie – dla ciebie Bóg? Czy to Przyjaciel wspierający w drodze, czy raczej Sędzia rozliczający za najmniejsze upadki? Czy może Ojciec? A jeśli tak, to jaki? Kochający, troszczący się o Ciebie czy przeciwnie, oceniający i zdystansowany? Jeśli mamy zaburzony obraz ojca z dzieciństwa, to rzeczywiście trudno Mu ufać, trudno wierzyć, że jesteśmy przez Niego kochani. Niektórym ludziom w odbudowie wiary i zaufania Bogu pomaga po prostu przejście własnej psychoterapii, uleczenie ran z dzieciństwa.
Dlaczego to takie ważne?
– Wszystko się zmienia – i ja tego doświadczyłam, kiedy w Tabga, idąc na Mszę św. o wschodzie słońca, nagle zrozumiałam, że w tym zaufaniu nie chodzi nawet tylko o to, Komu ufam, ale też jak ważny jest dalszy ciąg. Ufam, że Bóg mnie naprawdę kocha, że mnie akceptuje, że taką Mnie sobie wymarzył. Wtedy odzyskujemy podstawowe poczucie bezpieczeństwa. I wreszcie możemy przestać się bać. A to nas otwiera na miłość. I sami uczymy się, jak kochać.
Co to znaczy konkretnie: otworzyć się na miłość Boga?
– To znaczy, żeby nasze serce pojęło, że On pokochał nas pierwszy. I to On pierwszy nam zaufał. Przychodząc na świat jako bezbronne dziecko i pozwalając się ukrzyżować. To też uwierzyć, że naprawdę mogę prosić Go o wszystko, czego mi potrzeba.
Czasem jednak nie dostajemy tego, o co prosimy…
– Jest do tego klucz. Daje go św. Mateusz Ewangelista: „Bóg da to, co dobre”, gdy Go o to prosimy. Możemy prosić, błagać, domagać, nawet kłócić się z Nim. Ilu było takich Bożych „wojowników”, którzy się z Nim spierali, walczyli wręcz, choćby Jakub czy Hiob. Mam wrażenie, że On nawet to bardzo docenia. I czasem się udaje. A co, jeśli nie? Mnie z pomocą przychodzi wtedy właśnie „jeśli to będzie dobre”. Puszczam i za ojcem Dolindo mówię: „Jezu, Ty się tym zajmij”.
Ale czy takie odpuszczenie nie oznacza przypadkiem bierności?
– Ufać to znaczy robić swoje, ale już nie przejmować się tym, co z tego będzie. I czy w ogóle będzie. To siać, ale nie dłubać co chwilę w ziemi, żeby sprawdzić, czy coś rośnie. Siać i zostawić owoce Najlepszemu Scenarzyście Świata. I przestać pisać Naszemu Ojcu scenariusze właściwych odpowiedzi. A jednocześnie prosić – jak zachęcał św. Paweł „w błaganiu z dziękczynieniem”. Jak Jezus, który kiedy prosił Ojca o rozmnożenie chleba czy o wskrzeszenie Łazarza, to nie mówił „Ojcze proszę cię”, ale od razu „Ojcze, dziękuję Ci, że mnie zawsze wysłuchujesz”. Bo wiedział, jak bardzo jest Jego ukochanym Synem i że Ojciec pragnie wszystko Mu dać. Może czasem warto przypomnieć sobie, że przecież i ja też jestem córką Króla. Wszyscy jesteśmy dziećmi Króla. On nas kocha, troszczy się o nas. Zawsze jest po naszej stronie. Moja praca nad sobą – nad grzechami, słabościami, złymi nawykami – nie polega na tym, że ze mną coś jest nie tak i muszę to zmieniać, ale na tym, że staram się być coraz bliżej tej Moniki, jaką mnie Sobie wymarzył. Nie z powinności, ale z miłości. Jakie to daje poczucie ulgi... i wolności! To jest sekret Zaufaj i puść.
-----
Monika Górska
Dziennikarka telewizyjna, dokumentalistka, wykładowczyni, trenerka, ekspertka storytellingu w biznesie, autorka książek (Zaufaj i puść, Monika Górska , Fabryka Opowieści 2023) i kursów online