Tomasz Biłka OP: Lata temu wyjechałem z domu. Byłem w zakonie. Na którymś roku studiów wróciłem do domu na chwilę i zobaczyłem, że wszystko tam jest małe. Miasto jest małe. Blok jest mały. Mieszkanie jest małe. Mój pokój jest mały. Pomyślałem wtedy, że powrót do tego miejsca dzieciństwa jest niemożliwy? Dzieliłem się ostatnio z kimś swoim doświadczeniem ponownej lektury Katechizmu Kościoła katolickiego i poczułem się jakoś podobnie. Z jednej strony to jest całkowicie moje, jak dom. Nie odrzucam tego, nie neguję, ale jednocześnie mam wrażenie, że to zrobiło się dla mnie jakieś ciasne, może to przez samą formę wypowiedzi.
Monika Białkowska: To chyba nie jest dziwne? Dziwne byłoby, gdyby po latach życia wiarą, osobistego doświadczania wiary, ale też zmagań i wewnętrznych walk nadal pozostawać na tym samym poziomie. Nie po to jest katechizm i wyznanie wiary, żeby nas blokować i hamować rozwój. To tylko jest baza, konieczny punkt odniesienia. Tak, jak mówiłeś – jak dom.
Kiedy myślę o wyznaniu wiary, o kolejnych credo, to znajduję w nich coś mistycznego. I to nie są formuły, ale wiedza i świadomość tego, jak one były w ciągu wieków formułowane, a potem otaczane czcią, troską, żeby je zachować i przekazać. Już św. Paweł w Liście do Koryntian zapisuje wyznanie wiary, i on go nie układa sam – on je powtarza, bo już wtedy, w latach pięćdziesiątych pierwszego wieku, zdążył je przejąć jako coś, z czym chrześcijanie się utożsamiali, po czym się rozpoznawali. I my w to wierzymy do dziś. Wyznanie wiary św. Pawła zapisane w 57 roku możemy dziś powtórzyć i ono wciąż jest nasze.
TB: Ono też mówi o tym, kim jesteśmy. Mówi się o tym, że to „symbol” wiary. Greckie słowo symbolon oznaczało jakiś niewielki przedmiot: pieczęć, glinianą tabliczkę, pierścień, coś, co się rozłamywało podczas zawierania umowy i te połówki przedmiotu stanowiły odtąd znak, po którym osoby umawiające się mogły się rozpoznać. W tym sensie wyznanie wiary to jest „symbol”. Po tych słowach, po tym konkretnym wyznaniu rozpoznajemy, kim jest ta druga osoba, że to również jest chrześcijanin. I myślę, że przywracanie tego znaczenia wyznania wiary jako symbolu jest znowu nam potrzebne.
MB: Pomyślałam też, że może to się wydać dziwne, ale nie gorszy mnie spór w sprawie katechizmowego skrótu „sześciu głównych prawd wiary” i tego, czy powinna tam się znajdować prawda o „Bogu, który za dobre wynagradza, a za złe karze”. On mnie nie gorszy, bo wiem, że jest normalny. Kiedy się zna historię Kościoła, to się wie, że o poszczególne prawdy toczyły się niejeden raz spory, były zwoływane sobory, ludzie sprzeczali się na targowiskach i próbowali się nawzajem przekonywać siłą. Wszystko po to, by odkryć, w co wierzy chrześcijanin: czy w to, że Maryja urodziła Boga, czy człowieka Jezusa, czy Jezus był prawdziwym człowiekiem, czy jego ciało tylko nam się wydawało, czy miał jedną, czy dwie natury… Tak się budowała teologia! Dlaczego to miałoby być gorszące? Nie dzieje się nic, co by się nie działo przez wieki. I wciąż pozostajemy zakorzenieni w tych samych, niezmiennych prawdach, które próbujemy coraz głębiej rozumieć.
TB: I ja to wszystko wiem i rozumiem. A potem siadam do katechizmu i próbuję znaleźć tematy, które mnie porwą do kolejnej naszej rozmowy i mam takie poczucie, że niewiele mnie porywa.
MB: Znów wracam do początku: może właśnie o to chodzi? Mamy za sobą lata doświadczeń i lata studiów. Polonista z doktoratem nie będzie zachwycał się Elementarzem Falskiego, choć na nim właśnie uczył się czytać i to, czego się z elementarza nauczył, pozostaje wciąż aktualne. Może najbliższe i najważniejsze rzeczy takie właśnie się stają? Są niezauważalne i nie zachwycają, ale nie da się bez nich żyć. Oddychamy przecież i krew też w nas krąży, choć nikt z nas tego nie kontempluje i nie zastyga w podziwie nad tym cudem.
TB: Myślę, że katechizm i wyznanie wiary to jednak coś więcej niż elementarz. Bo jednak jest czymś karmiącym. Mam też takie poczucie, rozmawiając z wieloma ludźmi, że credo, to wyznanie wiary, nie jest już dla nich czymś, w czym się odnajdują. I zaskakuje mnie to, bo mnie to jednak określa jako chrześcijanina, jest pieczęcią mojej tożsamości. A spotykam ludzi, którzy mówią, że są wierzący, ale nie przedstawiają swojej wiary przez symbol tejże wiary. Ich wiara ma jakąś inną, dziwną postać. W tym sensie wspomniałem wcześniej, że powrót do tych symboli wydaje mi się dość istotny.
MB: Kiedy odrzucamy credo albo wydaje nam się, że możemy sobie poradzić bez niego, tam zaczyna się bardzo niebezpieczna subiektywizacja wiary. Człowiek może wprawdzie opowiadać, że wierzy w Jezusa, ale ja nie wiem, kogo ma na myśli i co rozumie pod pojęciem „Jezus”, jeśli nie podzielamy wyznania wiary.
TB: W ten sposób można wyobrażać sobie, że jest się wierzącym albo wyobrażać sobie siebie jako niewierzącego – podczas gdy ta wiara jest pozbawiona treści, konkretnej identyfikacji. To, co jest dla mnie ciekawe i istotne, to że skład apostolski zaczyna się od wyznania wiary w jednego Boga w Trójcy Świętej, a kończy się wyznaniem wiary w zmartwychwstanie i życie wieczne. I myślę, że tym właśnie streszcza się chrześcijaństwo i ja osobiście identyfikuję chrześcijanina właśnie poprzez wiarę w zmartwychwstanie.
Wrócę do tego, że ludzie czasem określają siebie jako niewierzących, na przykład kiedy Bóg jest im przedstawiany jako gwarant ziemskiego sukcesu. Jeśli ktoś im powie, że gdy będą szli za Bogiem, to On będzie im błogosławił, a jeśli Go opuszczą, to błogosławić przestanie. I kiedy w życiu pojawiają się trudne sytuacje, jakieś zło, cierpienie, albo wiara po prostu nie ma już tego pierwszego emocjonalnego flow, ludzie uznają, że są niewierzący. Za często mówi się o wierze w emocjonalny sposób, jako czymś w rodzaju zakochania. Wiara nie jest emocjonalną postawą wobec Boga. To jest właśnie dewocja. Wiara sprawdza się w wyznaniu wiary. W powrotach do tego wyznania i w pytaniu siebie: czy wierzę w jednego Boga, który jest Ojcem? Czy ja naprawdę wierzę w Ducha Świętego? Czy wierzę, że ten świat pochodzi od Boga i że jest w nim jakiś Logos? Czy wierzę w historię Jezusa, w to, że Bóg stał się człowiekiem i umarł, żebym ja mógł żyć? To jest konkret wyznania wiary. I mam poczucie, że to stanowi moją identyfikację, od której nic nie jest mnie w stanie oderwać, to jest to, co w moim życiu wciąż świeci – niezależnie od tego, w jakich jestem emocjach, czy jestem w euforii, czy jestem w depresji, czy w jakimś neutralnym stanie. Wiem, komu uwierzyłem.
MB: Ale jest też jeszcze jeden ważny element wyznania wiary, ten obiektywizujący osobiste doświadczenia. O tym, że „wierzę w Jezusa”, powiedzieć może każdy i może na dodatek być w euforii. Ale nie jest przypadkiem, że biskup, obejmując diecezję, składa wyznanie wiary, że ksiądz przy święceniach składa wyznanie wiary, nawet przy doktoracie z teologii składa się wyznanie wiary. Chodzi o wewnętrzne doświadczenie – ale też o zewnętrzne kryterium, jednoznacznie identyfikujące, kto naucza tak, jak naucza Kościół, a kto naucza tak, jak mu się wydaje.
TB: Oczywiście, że tak! W wyznanie wiary wpisana jest pewna intersubiektywność. Poszczególne prawdy są komunikatywne, bo pod sformułowaniami kryje się konkretna treść.
MB: I możemy się różnić, i możemy się spierać, ale czy łączy nas wiara, rozpoznajemy po Credo.
TB: Tylko z tą Trójcą jest trudno, bo ogranicza nas wyobraźnia. I kończy się to czasem na jakichś groteskowych wyobrażeniach Boga jak na starych ikonach, choćby ludowych, gdzie Jezus ma trzy twarze i jest jakąś maszkarą. Credo więc z jednej strony daje nam identyfikację, a z drugiej strony wprowadza w jakąś przestrzeń tajemnicy, jakiejś nocy i musimy w nim przekroczyć nasze wyobrażenia.
---
Monika Białkowska
Doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”, autorka internetowego programu „Reportaż z wycinków świata”, a także książek Nawet jeśli umrę w drodze, Siostry. O nadużyciach w żeńskich klasztorach, Teologia przy rosole (wraz z ks. prof. Henrykiem Seweryniakiem)
---
Tomasz Biłka OP
Dominikanin, malarz, kaznodzieja Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego w Łodzi. Prowadzi galerię sztuki ZIELONA 13, w której realizuje m.in. własny projekt kuratorski „Wiara Widząca”, mający na celu rozpoznanie współczesnych zjawisk z pogranicza sztuki i wiary