Logo Przewdonik Katolicki

Wiara w kryzysie

Monika Białkowska, Tomasz Biłka OP
Oleodruk, Matka boska z dzieciątkiem | fot. Wikipedia

Bez wtajemniczenia w doświadczenie wiary próbujemy od razu uczyć treści tej wiary. Wchodzimy w wiedzę, a nie prowadzimy do momentu nawrócenia, do tego aktu, który będzie osobistą odpowiedzią na pytanie: czy wierzysz w Boga

Tomasz Biłka OP: Czytam ostatnio Ratzingera i wydaje mi się ważne to, w jaki sposób mówi on o wierze jako o czymś, przy czym człowiek stoi. Wiarę opisuje on jako prawdę, którą człowiek poznaje i na której się opiera jak na twardym gruncie. Wiara to nie jest zatem coś, co możemy wytworzyć inżynierią własnego rozumu. To jest coś, co człowiek przejmuje. Żeby to zrozumieć, wystarczy przypomnieć sobie, że motywem powstawania pierwszych wyznań wiary było udzielanie sakramentu chrztu, gdzie zadawane były pytania: czy wierzysz w Boga Ojca? Czy wierzysz w Syna? Czy wierzysz w Ducha Świętego? Dopiero po tych pytaniach i odpowiedziach następowało zanurzenie. Ratzinger bardzo mocno podkreśla ten moment, mówi, że to jest istotne dla zrozumienia samej wiary: że odpowiadam na to, co przychodzi do mnie z zewnątrz, odpowiadam na to, co przekazuje Kościół i co jest przedmiotem Objawienia. Wiara nie jest zatem czymś, co sobie wytworzy filozof mocą pewnej spekulacji, nie jest owocem namysłu rozumu. Jest jak zew, który domaga się odzewu.
Przyznaję, że to rozumienie jest dla mnie istotne. „Credo”, „wierzę”, oznacza w gruncie rzeczy to samo co „amen”. Słowo, które przychodzi z zewnątrz mnie, jest słowem, na którym mogę się oprzeć jak na skale, mogę w nim zakotwiczyć i budować swój sens.

Monika Białkowska: Ratzinger jest oczywiście mistrzem i nie sposób z nim polemizować. Chcę jednak zauważyć drugą stronę wiary, ten moment, w którym ludzie mówią „nie wierzę”. Żyjemy w świecie, w którym „nie wierzę” powtarzamy bardzo często. Nauczyliśmy się sprawdzać wszystko. Sprawdzamy wyczytane wiadomości w kilku źródłach, bo wiemy, że możemy być oszukani. W internecie sprawdzamy lekarzy, czy wystawili odpowiednią diagnozę i aby niczego nie przeoczyli. Hotel na wakacje sprawdzamy w komentarzach wcześniejszych gości. Sprawdzamy nauczycieli, którym powierzamy swoje dzieci. Nawet obiadu w knajpie nie zjemy, nie sprawdzając, czy innym smakowało. W zasadzie trudno sobie wyobrazić, żeby współczesny człowiek wybrał coś, kupił, zdecydował się na jakikolwiek ruch, nie sprawdzając wcześniej danych w kilku źródłach. A jeśli nie sprawdzi, uważany jest za naiwnego i tego, który sam sobie jest winien, że został oszukany.
I teraz ci sami ludzie zwyczajnie przestają rozumieć, co to znaczy „uwierzyć”. Często słyszę pytania w stylu: „A skąd wiemy, że Jezus zstąpił do piekieł”. No – nie wiemy. My to wyznajemy jako naszą wiarę, ale to znaczy, że nie wiemy, nie potrafimy tego udowodnić, nie wyjaśnimy, jak to wyglądało i dlaczego. Nie mamy na ten temat żadnej wiedzy.
Te pojęcia wiary i wiedzy mocno się nam mylą. Mówimy, że wiemy, że Jezus jest Zbawicielem; wiemy, że zmartwychwstał; wiemy, że jest Trójca Święta. Nie wiemy. Wierzymy, to znaczy ufamy Kościołowi, który to powtarza. A Kościołowi ufamy również nie dlatego, że Kościół wie, czy papież wie, bo to sprawdził. Kościół również przekazuje „tę wiarę, którą otrzymał”, tak samo, jak kiedyś przekazywał ją św. Paweł.

TB: Między wiedzą a wiarą jest zasadnicza różnica, bardzo dla nas istotna. Kiedy mówię o wierze, mam na myśli to, że powierzam się temu, co wyznaję. Wiara jest aktem ufności, zawierzenia tej konkretnej rzeczywistości. Wiedzą można dysponować, można być jej właścicielem, można ją posiąść. Wiara się temu wymyka – nie dysponujemy Bogiem Ojcem, nie dysponujemy Synem, Duchem Świętym. My się Bogu powierzamy.
Istotą wiary jest jeszcze co innego. To uznanie rzeczywistości niewidzialnej jako rzeczywistości pierwotnej, w odróżnieniu od wiedzy – zwłaszcza wiedzy we współczesnym jej rozumieniu, z wymogiem sprawdzalności i powtarzalności. W tym współczesnym rozumieniu wiedzy wiara się nie mieści, wiedza nie uznaje rzeczywistości niewidzialnej i niematerialnej, niesprawdzalnej i niepowtarzalnej. Tym bardziej nie uznaje tej niewidzialnej rzeczywistości jako pierwotnej, jako uprzedniej względem tego wszystkiego, co jest widzialne. Wydaje mi się, że to właśnie staje się istotnym elementem nawrócenia: to odwrócenie porządku, pewien skok w deklarację, że wierzę w Boga, który jest niewidzialny i którego żadna nauka i żadne „sprawdzam” nie będzie mogło udowodnić.

MB: Obawiam się, że docieramy tu do zrozumienia jednego z największych dramatów współczesnego Kościoła, więcej – dramatu, którego wciąż sobie do końca nie uświadamiamy.

TB: Mianowicie?

MB: Mianowicie do tego, że z jednej strony współcześni ludzie szukają dowodów, gwarancji i potwierdzeń. Z drugiej zaś strony mają gwaranta, czyli Kościół. Ale to jest ten sam Kościół, którego oni uznali, często nie bez powodu, bo nauczeni doświadczeniem „przemilczania prawdy”, za kompletnie niewiarygodny. Trudno powiedzieć, czy jesteśmy jeszcze w stanie komukolwiek zaufać „na słowo”. Bez sprawdzania, weryfikowania, testów. Ale jeśli jesteśmy gotowi tak zaufać, to tylko komuś, komu naprawdę ufamy. Kościół już tym kimś nie jest. Przekazuje prawdy niesprawdzalne, a swój osobisty autorytet utracił. Więc to chyba nawet nie jest tak, że ludzie przestali wierzyć w to, co niewidzialne, bo im się sam koncept Boga przestał podobać. Przestają wierzyć, bo nie mogą tego sprawdzić – a temu, który mówi „zaufaj mi”, już nie ufają.

TB: Owszem, jest to problem świadka i tego, że niewiarygodnego świadka nie chce się słuchać, że się go odrzuca. Ostatecznie zawsze można jednak powiedzieć, że są poprzednie wieki, że tam żyli ludzie, którzy o wierze świadczyli i którzy ją legitymizują.

MB: Wydaje mi się, że to nie działa, bo tych świadków również podaje nam Kościół. Myślę, że skala i ilość treści odrzucanych ze względu na to, że mówi to właśnie Kościół, jest wciąż wewnątrz Kościoła bagatelizowana, a ogromna. Kilka dni temu przed katedrą w Toruniu spotkałam wycieczkę szkolną. Pani pytała młodzież, kto nie wchodzi do środka. Odpowiedziało jej kilka głosów. Dla mnie samo pytanie było absurdalne, przecież szli tam zwiedzać, a nie się modlić. Ale jeśli zabytek gotyckiej architektury jest odrzucany dlatego, że to jest kościół – to tym bardziej odrzucone będą postaci z przeszłości.

TB: A ja uważam, że tu koniecznie jest jednak jeszcze postawienie pytania o mistagogię, o to, jak wtajemniczać w wiarę. Zamieniliśmy mistagogię na katechezę. Bez wtajemniczenia w doświadczenie wiary próbujemy od razu uczyć treści tej wiary. Wchodzimy w wiedzę, a nie prowadzimy do momentu nawrócenia, do tego aktu, który będzie osobistą odpowiedzią na pytanie: czy wierzysz w Boga Ojca, Syna, Ducha Świętego? To wydaje mi się bardzo istotne.

MB: A jakiś obraz do tego proponujesz?

TB: Chyba coś z oleodruków. One pokazują tę powtarzalność i masowość, która weszła do naszych kościołów, pokazują erozję wiary, o której rozmawiamy. Widać w sztuce ten moment, kiedy to skończyła się sztuka mistagogiczna, rodząca się z doświadczenia wiary, i powstawać zaczęła sztuka religijna, która szybko stała się sztuką umasowioną, reprodukcją. Jest sztuką sentymentalną, kiczowatą, udającą tylko pewną głębię przez uciekanie się do emocji.

MB: Ja tam chciałabym mieć w domu jakiś oleodruk po babci. Ale nie mam żadnego.

TB: No właśnie – taki oleodruk po babci byłby cenną pamiątką rodzinną i w wielu domach czymś takim jest. Ale nie wyraża już wiary. Ale to już jest problem kultury: bez współczesnej kultury i bez sztuki współczesnej, która tę wiarę będzie wyrażała współczesnym językiem, wiara będzie ślepa, głucha i niema.

MB: Nie lubisz, jak tu szukam błyskotliwych zakończeń. Ale chciałam tylko szybko dodać, że jak wiara będzie ślepa, głucha i niema, to będzie musiała umrzeć. Bo skoro rodzi się ze słuchania, skoro nikt sam jej sobie nie wymyśli, skoro musi przyjść z zewnątrz – to jak inni mają przyjąć coś, co się nie komunikuje?

---

Monika Białkowska
Doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”, autorka internetowego programu „Reportaż z wycinków świata”, a także książek Nawet jeśli umrę w drodze, Siostry. O nadużyciach w żeńskich klasztorach, Teologia przy rosole (wraz z ks. prof. Henrykiem Seweryniakiem)

---

Tomasz Biłka OP
Dominikanin, malarz, kaznodzieja Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego w Łodzi. Prowadzi galerię sztuki ZIELONA 13, w której realizuje m.in. własny projekt kuratorski „Wiara Widząca”, mający na celu rozpoznanie współczesnych zjawisk z pogranicza sztuki i wiary

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki