Logo Przewdonik Katolicki

Bóg w przezroczach

Monika Białkowska, Tomasz Biłka OP
fot. archiwum prywatne, Adobe Stock, Tom Starkweather/Bloomberg/Getty Images

Nie jesteśmy zamknięci w świecie nieprzejrzystości. Mamy moc i rozjaśniania tego świata – i dostrzeżenia, że jest on stworzony do komunikacji, która prowadzi do komunii

Monika Białkowska: Zaczęliśmy rozmawiać w ubiegłym tygodniu. Nie powiedzieliśmy najważniejszego: że będziemy tak rozmawiać przez dłuższy czas. Nie powiedziałam też, że długo cię szukałam. Szukałam kogoś, z kim będzie można rozmawiać o ważnych sprawach i w taki sposób, żeby to było interesujące również dla tych, którzy będą nas tutaj podsłuchiwać. Najpierw poza łamami gazety przegadaliśmy wiele godzin. I teraz bardzo się cieszę, że ta rozmowa będzie trwać. Pomysł, żeby się nią dzielić, wyszedł ode mnie, miałam swoje motywy, o których też powiem. Ale tytuł cyklu jest twój. Wyjaśnisz, dlaczego tak do ciebie przemawiają przezrocza?

Tomasz Biłka OP: Jeśli szukać w słownikach, to słowo ma trzy znaczenia i wszystkie są ważne. Pierwsze to po prostu obraz fotograficzny, który jest rzutowany na ekran. Znamy to dobrze z dzieciństwa. Pamiętam, jak oglądałem przezrocza i byłem zafascynowany tymi obrazami, które pojawiają się w ciemności, a jednocześnie są pełne światła. Były nieruchome, a jednocześnie wokół nich snuta była opowieść.

MB: Moja mama wieszała na drzwiach prześcieradło i puszczała nam takie bajki na rzutniku. Dziwne, bo nie pamiętam nawet, o czym były. Pamiętam za to klimat jakiegoś święta i zapach rzutnika. Dziwne, że czekaliśmy na to, jak na jakieś wielkie wydarzenie, a przecież w domu był telewizor, i to kolorowy. Było w tych obrazach coś tajemniczego…

TB: Drugie znaczenie słowa „przezrocze” to przejrzysta przestrzeń, przezroczysta płaszczyzna. I trzecie – nieoszklony otwór w ścianie budowli, często wypełniony jakimś ażurem. Czyli znów coś, co wpuszcza światło do środka.
Pomyślałem sobie, że chciałbym, żeby nasze rozmowy miały w sobie pewnego rodzaju przejrzystość. Żeby były trochę niewidzialne, pozwalające, żeby coś ważniejszego przez nie przezierało. Żebyśmy nie my byli najważniejsi, żebyśmy nie narzucali na rzeczywistość, o której rozmawiamy, tylko i wyłącznie własnych interpretacji czy nadinterpretacji. Żebyśmy nikogo tutaj nie karmili własnymi ideami. Żebyśmy byli przejrzyści, żeby było przez te rozmowy widać jakąś prawdę.

MB: Ale wiesz, że pełen dziennikarski obiektywizm jest możliwy – jeśli w ogóle jest możliwy – to wyłącznie tam, gdzie przedstawiane są newsy. Wszędzie, gdzie pojawia się jakaś refleksja, jakiś komentarz, jakieś doświadczenie, to już siłą rzeczy skażone jest filtrami, jakie ma w głowie i w sercu osoba opowiadająca. Nie jesteśmy w stanie wyrzec się siebie.

TB: I nie chcemy. To właśnie jest paradoksalne w przezroczach: jeśli obraz rzucany na ekran ma być czytelny, światło musi przejść przez kliszę. Jeśli tej kliszy nie będzie, światło będzie tylko światłem, bez obrazu. Więc ten obraz, który chcemy pokazywać, jest też w pewnym stopniu nasz. To musi być rodzaj osobistego świadectwa. Bo przecież wiara i prawdy wiary, o których będziemy rozmawiać, one się wydarzają również w naszym spotkaniu.
Mówiąc o przezroczach, staram się połączyć dwie paradoksalne rzeczywistości: z jednej strony jest przejrzystość, która nie ma przykryć, wyjaśnić i zamknąć na zawsze rzeczywistości, nie ma jej zasłonić. A z drugiej strony jest to, co osobiste, co jest naszym doświadczeniem. Nie wyobrażam sobie, żebym jako twórca, zajmujący się sztukami wizualnymi, nagle tu przestał myśleć obrazami. Sztuka jest dla mnie objawieniem i tym często się dzielę.

MB: Czy tego chcesz, czy nie chcesz. I tym zarażasz. Przez ciebie, gdziekolwiek jadę, zaraz sprawdzam muzea sztuki współczesnej. Ale rozumiem, o co ci chodzi. Tym moim osobistym filtrem, który będzie powracał i chcę, żeby powracał, będzie synod. Wielkie wrażenie zrobiło na mnie to synodalne wołanie z diecezji całego świata – wołanie powtarzające się w diecezjach na wszystkich kontynentach – o katechezę dorosłych. Uświadomiłam sobie, że jestem szczęściarą, która skończyła studia teologiczne, ale większość wierzących formację intelektualną w tym temacie skończyła w okolicach matury. I to nie jest ich wina. Zostało im tylko słuchanie pobożnych kazań, ale to, abstrahując od ich jakości, jest zdecydowanie za mało. Chcemy rozumieć, w co wierzymy, jak wierzymy i dlaczego właśnie tak. Ten głos z całego świata, identyczny i łączący nas ponad językami i kulturami, nie kłamie. I dlatego – tu od razu zdradzam i wyjaśniam klucz naszych rozmów – inspirować się będziemy Katechizmem Kościoła katolickiego. Nie obiecuję, że opowiemy go w całości punkt po punkcie. Ale będziemy go powoli kartkować, szukając inspiracji, które w nas zagrają, zmuszą nas do myślenia, do szukania poszerzenia.

TB: I to właśnie jest ciekawe: że będziemy to robić trochę przez nasze własne filtry, ale nie narzucając ich, ale jako świadkowie. Kiedy się „wmyśleć” głębiej, o to przecież chodzi w chrześcijaństwie. Ewangelia nie jest ideą, nie jest doktryną. Ewangelia jest zawsze Ewangelią jakiegoś świadka: Mateusza, Marka, Łukasza, Jana. Mówienie o wierze zawsze jest rodzajem świadectwa i zawsze przechodzi przez osobisty filtr mówiącego. Dlatego ta myśl o przezroczach jest dla mnie taka ważna.
Jeszcze jeden ważny wątek przychodzi mi do głowy. Arystoteles również pisał o przezroczystości. Na różne sposoby jest to tłumaczone. Zasadniczo chodzi o to, że istnieją na tym świecie rzeczy, które są przezroczyste. I to wydaje mi się dzisiaj bardzo ważne. Żyjemy w takim czasie, w którym Bogu odbiera się prawo do epifanii, do objawiania się. Filozofowie, ale też już często po prostu ludzie tak mocno podkreślają Jego transcendencję, odsyłają Go tak daleko od tego świata, że traci On możliwość przemówienia do człowieka po ludzku, traci możliwość objawienia się w świecie.

MB: Chyba jestem tym zarażona. Niestety. Pamiętam, jak wyjeżdżałam na studia. Stałam w pociągu przy oknie i patrzyłam na moje oddalające się miasteczko. Jechałam sama do wielkiego świata, do Warszawy. I wtedy zobaczyłam na niebie tęczę. Pomyślałam, że Pan Bóg się do mnie uśmiecha. I poczułam, że wszystko będzie dobrze. Dziś się do tamtego wspomnienia uśmiecham – tęcza jak tęcza, znamy mechanizmy jej powstawania, nie w każdym znaku trzeba szukać Boga. Ba, boję się, że jak chcemy coś sobie udowodnić, zawsze znajdziemy znak na potwierdzenie swojej tezy.

TB: Ale Bóg nadal może mówić w takich prostych znakach, nawet jeśli rozumiemy fizyczne i chemiczne mechanizmy. A świat dziś stał się radykalnie nieprzejrzysty. Nie dajemy Bogu szansy, żeby się do nas przebił. Dlatego chciałbym się upomnieć o przejrzystość świata. O to, że nie jesteśmy w tym świecie nieprzejrzystości zamknięci, ale mamy moc i rozjaśniania tego świata – i dostrzeżenia tego, że on sam w sobie jest przejrzysty, to znaczy stworzony do komunikacji, która prowadzi do komunii. Bóg przez ten świat się z nami komunikuje, bo sam jest spragniony komunii między nami.

---

Monika Białkowska
Doktor teologii fundamentalnej, dziennikarka „Przewodnika Katolickiego”, autorka internetowego programu „Reportaż z wycinków świata”, a także książek Nawet jeśli umrę w drodze, Siostry. O nadużyciach w żeńskich klasztorach, Teologia przy rosole (wraz z ks. prof. Henrykiem Seweryniakiem)

---

Tomasz Biłka OP
Dominikanin, malarz, kaznodzieja Dominikańskiego Ośrodka Kaznodziejskiego w Łodzi. Prowadzi galerię sztuki ZIELONA 13, w której realizuje m.in. własny projekt kuratorski „Wiara Widząca”, mający na celu rozpoznanie współczesnych zjawisk z pogranicza sztuki i wiary

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki