W połowie wielkopostnej drogi otrzymujemy czytania liturgiczne, które można byłoby uznać za pion mierniczy – miarę – dla wszelkich podejmowanych przez nas wysiłków. Sercem ich jest zaś oczywiście Ewangelia – fragment rozmowy Jezusa z Nikodemem. Znajdujemy w nim jedno z najbardziej porywających i zwięzłych streszczeń Bożego projektu, którego mamy stać się częścią. Przyjrzyjmy się bliżej wyłącznie kluczowemu – świetnie pamiętanemu przez większość z nas – zdaniu.
„Tak bowiem Bóg umiłował świat”. Punktem wyjścia wszelkich naszych wysiłków duchowych – nie tylko zresztą wielkopostnych – ma być przekonanie, że są one odpowiedzią na Bożą miłość. To nie my umiłowaliśmy pierwsi Boga, ale On sam pierwszy nas umiłował. Oznacza to, że to, co robimy, nigdy nie ma być próbą wkupienia się w Jego łaski, pozyskania Go dla nas. On już od wieków jest bez reszty po naszej stronie. Podejmowana walka o lepsze życie ma być raczej odpowiedzią na bezmiar miłości, którą nas obdarował. Może nam się to wydawać oczywiste lub banalne. Wbrew pozorom jest jednak jednym z największych wyzwań życia duchowego. Zwykle łatwo i na różne sposoby osuwamy się w targi z Bogiem, logikę do ut des („daję, byś dał”).
„Syna swego Jednorodzonego dał”. Spektakularnym, olśniewającym dowodem Bożej wielkoduszności jest posłanie do nas Bożego Syna. Nic nigdy nigdzie nie przewyższy tego dowodu boskiej miłości.
„Aby każdy, kto w Niego wierzy”. Boże zaproszenie adresowane jest do każdego bez wyjątku. Sposobem zaś na włączenie się weń jest wiara. Nie należy jej rozumieć jako wyłącznie jakiejś intelektualnej oceny czy deklaracji. Jest raczej egzystencjalnym zaangażowaniem, podobnym do zaangażowania zakochanego w miłosną relację.
„Nie zginął, ale miał życie wieczne”. Punktem dojścia drogi, którą podejmujemy, idąc za Chrystusem, jest udział w Bożym życiu. W tej samej Ewangelii znajdujemy jego opis, chyba zresztą najbardziej niesłychany w całym Nowym Testamencie. W swej intymnej rozmowie z Ojcem Jezus mówi o tym, że chce nas wprowadzić w miłość, którą został umiłowany (J 17, 26). Pełnia wiecznego – Bożego – życia oznacza więc ostatecznie wejście w relację miłości Ojca, Syna, i Ducha.