Świetnie, że potrafimy nadal rozmawiać o teologii i dociekać tego, kim Bóg jest sam w sobie, ale przede wszystkim – kim jest dla nas. I nawet jeśli się w tej dyskusji nie zgodzimy, nawet jeśli nadal jedni akcent kłaść będą na Boże miłosierdzie, a drudzy na Bożą sprawiedliwość, to ostatecznie nie wygra nikt. Prawdę i tak poznamy dopiero kiedyś, w wieczności – kiedy Bóg objawi się nam w całej swojej pełni.
Na razie musimy Go szukać i próbować zrozumieć. I gorliwość tych poszukiwań jest nie do przecenienia. Z pewnością jest nieporównanie lepsza od obojętności na sprawy Boga.
Jeśli nad czymś w tej nierozstrzygalnej dyskusji warto się zatrzymać, to z pewnością nad kwestią samych sformułowań tak zwanych „głównych prawd wiary” i rangi ich obowiązywalności. Tekst owych prawd wiary od kilku pokoleń aż do dziś znajdujemy w każdym dziecięcym modlitewniku – tymczasem nie ma go w żadnym obowiązującym katechizmie. Nie ma go w żadnych dokumentach doktrynalnych. Dlaczego w takim razie tak wielu uważa je za dogmat i traktuje jak nienaruszalny zestaw prawd Kościoła?

Pełna treść artykułu w Przewodniku Katolickim 9/2023, na stronie dostępna od 05.04.2023