Na ile istotne dla codziennej wiary chrześcijanina jest pytanie, czy Duch Święty pochodzi od Ojca – od Ojca i Syna – czy przez Ducha i Syna? Dla większości zapewne znikome lub żadne. Jednak to właśnie problem pochodzenia Ducha Świętego od Ojca „i Syna” (łac. Filioque) przez wieki rozpalał Kościół i ten Kościół podzielił. Niedawno przedstawiciele Światowej Federacji Luterańskiej i Patriarchatu Konstantynopolitańskiego podpisali w Kairze dokument, w którym wspólnie opowiedzieli się za używaniem formuły o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca (a więc bez dodatku „i Syna” – Filioque). Wyrazili przy tym nadzieję, że ten akt przyczyni się do „uzdrowienia dawnych podziałów między wspólnotami i pozwoli wyznawać wspólnie wiarę Soborów Powszechnych”.
Pierwsze wyznania
Żeby zrozumieć wagę sporu, wrócić trzeba najpierw do samego wyznania wiary i tego, jaką pełni ono funkcję w chrześcijaństwie. Pierwsze wyznania wiary pierwotnego Kościoła pojawiają się już w księgach Nowego Testamentu: w Pierwszym Liście do Koryntian, Liście do Rzymian czy w Dziejach Apostolskich. To zwykle pojedyncze, krótkie zdania, na które nie zwracamy większej uwagi. Nieco dłuższe wyznanie wiary przytacza św. Paweł, pisząc do Koryntian – przyznając przy tym, że przekazuje to, co sam otrzymał, i używając nietypowych dla siebie słów i sformułowań, co przekonuje nas tylko, że rzeczywiście mamy do czynienia ze starożytną formułą.
Zasadniczo treść owych pierwszych wyznań wiary była krótka i koncentrowała się wokół wyznania, że Jezus Chrystus jest Panem i Synem Bożym, umarł za nasze grzechy i zmartwychwstał, wypełniając w ten sposób zapowiedzi dawnych proroków.
Różne formuły wyznania wiary powracały później w pismach ojców Kościoła, były częścią rytów liturgicznych. Z czasem pisarze rozwijali je o teologiczną refleksję – pozostając oczywiście w wierności wobec tych treści wyznania, które od początku pozostawały niezmienne.
Symbol Apostolski
Wyznanie wiary nazywane „Symbolem apostolskim” tradycja przypisuje samym apostołom. Historycznie mamy pewność, że znane było z pewnością na początku III wieku, bo wtedy cytuje je Hipolit Rzymski. Wyznanie to w żaden sposób nie analizuje pochodzenia Ducha Świętego, wspomina o Nim jedynie jako Tym, z którego począł się Jezus Chrystus.
W 325 roku w Nicei odbył się pierwszy Sobór Powszechny Kościoła, którego celem było między innymi przeciwstawienie się błędom arianizmu. Wcześniejsze wyznania wiary nie pełniły takiej funkcji aż tak wyraźnie – od teraz ich rozbudowywanie wiązało się już wyraźnie z takim nazywaniem rzeczywistości wiary, żeby nie pozostawiać miejsca na dowolne interpretacje poszczególnych prawd. W Nicei, jako że arianizm twierdził, że Jezus został stworzony przez Boga, Kościół skupił się na podkreślaniu natury Syna Bożego. W związku z tym w wyznaniu wiary pojawiły się takie określenia jak: „zrodzony, a nie stworzony” i „współistotny Ojcu”. To wyznanie wiary stało się też pierwszym, obowiązującym powszechnie w całym Kościele.
Od Ojca
Na kolejnym soborze konieczne okazały się następne uszczegółowienia. Tym razem chodziło o nazwanie relacji w Trójcy Świętej i o odpowiedź na herezje podważające boskość Ducha Świętego. Zapisano wówczas tak: „…który od Ojca pochodzi, który z Ojcem i z Synem wspólnie odbiera uwielbienie i chwałę”. Nie znaczy to, że temat ten nie budził kontrowersji. Mamy tu do czynienia z materią niezwykle delikatną i próbą zrozumienia natury samego Boga. Musimy więc mieć w sobie pokorę uznania, że nie wiemy, jak jest. Nie mamy wiedzy. Mamy jedynie wiarę, opieraną na tekstach Nowego Testamentu. Te teksty zaś dają podstawy do różnych interpretacji. Mimo sprzeciwu części uczestników soboru, w 381 roku w Symbolu nicejsko-konstantynopolitańskim przyjęto zatem formułę o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca. I tak w Kościele miało już pozostać.
Filioque
Mijały jednak lata, a Europa przeżywała niespokojny czas. Zwłaszcza na terenach dzisiejszej Hiszpanii do władzy doszli Wizygoci, którzy byli wyznawcami potępionego już arianizmu. Kiedy jeden z hiszpańskich królów, Rekkared I, postanowił nawrócić cały kraj na katolicyzm i zjednoczyć naród pod znakiem katolicyzmu, na synodzie w Toledo po raz pierwszy do wyznania wiary dodano formułę o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca „i Syna”. Chodziło o wzmocnienie wiary w Trójcę Świętą i wyraźne odróżnienie się od arian. To właśnie z synodu w Toledo w 589 roku określenie „Filioque” zaczęło rozchodzić się po całym Kościele zachodnim i wreszcie zaakceptowane zostało i przyjęte również w Rzymie.
Określenia tego nie przyjął Kościół wschodni, który mówienie o pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca „i Syna” traktuje jako teologiczny błąd, który najpoważniej dzieli „dwa płuca Kościoła” do dziś. To właśnie to stwierdzenie czy „błąd” stały się też przyczyną pierwszego i największego rozłamu w Kościele, zakończonego wielką schizmą wschodnią w 1054 roku.
Droga do rozłamu
Do schizmy nie doszło w jednym momencie – proces rozpadu trwał w zasadzie od końca V aż do XIII wieku. Już cesarz Teodozjusz Wielki podzielił cesarstwo rzymskie na zachodniorzymskie i wschodniorzymskie, ze względu na logistyczne trudności w zarządzaniu imperium i różnice kulturowe świata wpływów greckich i rzymskich. W 451 roku patriarchat w Konstantynopolu i papiestwo w Rzymie otrzymały równe i jednakowe przywileje, choć z zachowaniem pierwszeństwa Rzymu.
Mieliśmy zatem świat w teoretycznej jedności, ale z ogromnymi różnicami kulturowymi (wpływ Grecji i Rzymu), różnicami materialnymi (bogaty Wschód i biedny Zachód). Na to nałożyły się ambicje patriarchów Konstantynopola, którzy nie chcieli podporządkować się papiestwu w Rzymie. Były też drobniejsze różnice: posty, zarost duchownych, rodzaj chleba w Eucharystii. Była również, nie ukrywajmy, prosta walka czy rywalizacja o strefy wpływów w Europie. I w tym momencie pojawił się spór doktrynalny, który mógł stać się doskonałym pretekstem do wyraźnego stanięcia w opozycji przeciwko sobie, bez dalszego udawania, że mamy te same cele: właśnie kwestia pochodzenia Ducha Świętego.
Legat nielegalny
Rozpoczynał się XI wiek. Na Wschodzie papieży coraz rzadziej wymieniano w liturgii – co nie podobało się papieżom. Na Zachodzie pojawiały się głosy o potrzebie uniezależnienia się Kościoła od państwa – co znów budziło sprzeciw cesarza bizantyjskiego, będącego równocześnie zwierzchnikiem Kościoła. W południowych Włoszech, uważanych za strefę wpływów Wschodu, przyjęto nagle liturgię zachodnią. W Bizancjum za to zamknięto wszystkie kościoły zachodnie, łacińskie.
Wtedy postanowił zadziałać papież Leon IX. Wiosną 1054 roku wysłał on do Konstantynopola swojego legata, kardynała Humberta. Legat dojechał na miejsce i w kościele Hagia Sofia ogłosił ekskomunikę dla patriarchy Konstantynopola Michała Celulariusza.
Problemy były tu dwa. Po pierwsze, papież wcale nie chciał ogłaszania ekskomuniki – wysłał legata, żeby szukał porozumienia. Legat sam podjął decyzję o ekskomunice, żeby sprowokować patriarchę do działania. Drugi problem okazał się jeszcze większy. Kiedy legat był w drodze, papież Leon IX umarł, poselstwo legata straciło więc swoją moc. Legat nie działał zatem w imieniu papieża – ale nie wiedział o tym jeszcze ani on sam, ani patriarcha, obłożony ekskomuniką (pytanie: czy ważną? Do dziś są wokół tego poważne prawne wątpliwości).
Nie mając jednak wiedzy o śmierci papieża i braku upoważnienia legata do nakładania ekskomuniki, patriarcha Michał Celulariusz zareagował tak, jakby owa ekskomunika była ważna. Zwołał szybko synod, na synodzie spalił bullę nakładającą na niego ekskomunikę i ogłosił ekskomunikę dla legata (nie na papieża!). W ten sposób spór, który mógł okazać się nieporozumieniem, mógł być szybko wyjaśniony (jak wiele konfliktów Wschodu i Zachodu wcześniej) i w rzeczywistości był jedynie sporem personalnym między hierarchami – urósł do rangi Wielkiej Schizmy, która trwa do dziś. Podziały, które w tym czasie na jej gruncie wyrosły, okazują się nie do zasypania, mimo wiedzy, w jaki sposób do podziału doszło.
Dla ekumenizmu
Faktem jest, że kwestia pochodzenia Ducha Świętego do dziś odgrywa w tym podziale ważną rolę i jest często przywoływanym argumentem w dialogu ekumenicznym. Kościół rzymskokatolicki, choć przyjmuje powszechnie formułę „od Ojca i Syna” (Filioque), nie uważa innych formuł za błędne czy heretyckie. Wiemy, że ojcowie Kościoła używali różnych formuł. Sami równolegle mówimy o pochodzeniu Ducha Świętego „od Ojca”, „od Ojca i Syna” i „od Ojca przez Syna”. W czasie niektórych celebracji liturgicznych, właśnie ze względów ekumenicznych, ostatni papieże używają nicejskiej formuły wyznania wiary, bez dodatku Filioque. Papieska Rada do spraw Popierania Jedności Chrześcijan w jednym z ostatnich dokumentów zwracała uwagę, że być może cały konflikt ma swoją przyczynę z mało precyzyjnego przełożenia terminów greckich na łacinę.
Trudno tu wchodzić teraz w szczegóły. Faktem jest, że dla katolików Filioque nie jest określeniem tak istotnym, że warto jest toczyć o nie dziś wojny. Przeciwnie, zgadzamy się z niego w wielu momentach rezygnować: zwłaszcza że dotyczy to materii, która w dużej mierze jest jednak kwestią ludzkich dociekań i odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób to było możliwe, niż wprost treści Objawienia.
Ogłoszony pod koniec lipca wspólny dokument luteran i prawosławnych z Konstantynopola można potraktować jako opowiedzenie się przeciwko Kościołowi Rzymskiemu: bo obie strony odrzucają przyjmowane przez nas Filioque. Byłoby to jednak spojrzenie nazbyt pobieżne. W rzeczywistości cieszyć nas powinno każde uzdrawianie podziałów między wspólnotami i zbliżanie się do tego, żebyśmy kiedyś ponownie mogli wspólnie odmawiać wyznanie wiary. Jeśli będzie to wyznanie wiary z Nicei, to przecież ono również jest nasze.
---
Tekst nicejskiego wyznania wiary, zachowanego
po łacinie przez Hilarego z Poitiers (315-367)
Wierzymy w jednego Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela wszystkich rzeczy widzialnych i niewidzialnych. I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, zrodzonego z Ojca, jednorodzonego, to jest z istoty Ojca, Boga z Boga, Światłość ze Światłości, Boga prawdziwego z Boga prawdziwego, zrodzonego, a nie uczynionego, współistotnego Ojcu, przez którego wszystko się stało, co jest w niebie i co jest na ziemi, który dla nas ludzi i dla naszego zbawienia zstąpił i przyjął ciało, stał się człowiekiem, cierpiał i zmartwychwstał trzeciego dnia, wstąpił do nieba, przyjdzie sądzić żywych i umarłych. I w Ducha Świętego. Tych, którzy mówią: «był kiedyś czas kiedy go nie było» lub «zanim się narodził nie był» lub «stał się z niczego» lub pochodzi z innej hipostazy, lub z innej substancji [niż Ojciec], lub że Syn Boży jest zmienny i przeobrażalny, tych wszystkich powszechny i apostolski Kościół wyłącza.