Liturgia Kościoła uczy nas rzeczy podstawowych. Nie jest luksusowym dodatkiem dla przewrażliwionych duchowo. Podobnie zresztą jak religia nie jest wyłącznie dla tych, którzy posiadają rodzaj religijnego słuchu, podobnego do słuchu muzycznego. Jeśli pozostajemy na nie zamknięci, ograbiamy się z istotnej cząstki naszego człowieczeństwa. Początek kolejnego roku liturgicznego jest świetną okazją, by to dostrzec, docenić i spróbować jeszcze lepiej wykorzystać. Na kanwie przywoływanych tym razem tekstów można pokusić się o trzy refleksje na dobry początek.
Po pierwsze, mamy sprawdzić, na ile żyjemy w „dziś”. Każdy z nas ma skłonność do przeżywania swego życia w jakimś rozmarzonym, nostalgicznym albo pełnym goryczy i frustracji „kiedyś” – „kiedyś” wielkich możliwości albo „kiedyś” zmarnowanej szansy. Czasami zaś to „kiedyś” zamieniamy na „jutro”. W każdym przypadku jest to jednak rodzaj alibi, by usprawiedliwić, że nie ma nas w „dziś”. To „dziś” często wydaje się nam szare, nijakie i bez seksapilu. No ale jest tak naprawdę wszystkim, nad czym mamy pełną kontrolę. Adwent ma być dla nas szansą na odkrycie, że Pan Bóg nie chce ani naszego „kiedyś”, ani naszego „jutro”, ale chce nasze „dziś”.
Co ciekawe – to po drugie – otrzymujemy podpowiedź, jak do tego odnaleziania się w „dziś” doprowadzić. Środek może wydać się prosty: mamy podejść do naszego życia jak do czuwania. Czuwanie zaś robi wrażenie czegoś mało skomplikowanego, chodzi przecież o zwykłe czynności – podanie kubka z wodą choremu, zapalenie światła, by okazać swoją obecność i odstraszyć złodzieja. Czuwanie nie jest jednak bynajmniej tak proste, jak mogłoby się na początku wydawać. Trudny okazuje się zwykle dystans. Sprawia on, że – by nie zawieść – nie można czuwać cząstką siebie, trzeba zawsze czuwać całym sobą. Prosta rada ma więc w sobie coś przewrotnego: wydaje się, że chodzi o mało, a chodzi, ostatecznie rzecz biorąc, o wszystko. Nic dziwnego, że Rainer Maria Rilke pisał o miłości jako „czuwaniu nad czyjąś samotnością”.
Po trzecie, nowy początek to zawsze szansa, by wyruszyć gdzieś na nowo. A taka decyzja dla człowieka wierzącego oznacza zawsze otwarcie się na nowe życie – nawrócenie.