Fundacja Nagle Sami powstała z myślą o ludziach, którzy doświadczyli straty kogoś bliskiego. Listopad to miesiąc, w którym wspominamy zmarłych, modlimy się za nich. W chwili, kiedy odchodzą, przeżywamy traumę, a wy pomagacie ją przeżyć. Co było impulsem do tego działania?
– Fundację powołała do życia 12 lat temu Olga Puncewicz. Jej mąż, Piotr Morawski, zginął w tragicznych okolicznościach. Był himalaistą. Została sama z dwójką dzieci. Nie bardzo mogła liczyć na jakąś pomoc, było jej bardzo ciężko. Odkryła wtedy, że nikt nie pomyślał o opiece nad człowiekiem w sytuacji straty. Nie istnieje żadne wsparcie, ani od państwa, ani od organizacji pozarządowych. Po przeżyciu żałoby miała potrzebę zbudowania czegoś, co innym mogłoby przynieść choć trochę ulgi. Tak powstała fundacja.
Początek wziął się z doświadczenia grup wsparcia, w których uczestniczyła. Jeżeli ktoś przeżył stratę, nie musi iść do psychoterapeuty. Oczywiście czasem jest to niezbędne, ale dla większości osób od profesjonalnej pomocy ważniejsza jest wiedza, że w żałobie nie jest się samemu. Grupa wsparcia polega na dzieleniu się doświadczeniem przez osoby, które przeżywają w tej chwili to samo.
Czasem zostajemy sami nagle. Ale jeśli bliski nam człowiek długo i ciężko choruje, mamy czas się pożegnać.
– Tak, ale nawet osoby, które przez lata opiekowały się bliskim chorym terminalnie, nie są na tę stratę przygotowane. Nigdy nie da się tego zrobić do końca, każda śmierć jest dla nas w pewnym sensie nagła. Jest to jedno z najtrudniejszych doświadczeń, jakie jest wpisane w życie człowieka. Nikt od tego nie ucieknie.
Nie wiemy, jak się zachować wobec osoby w żałobie: co mówić, jak okazać wsparcie?
– Bliscy często nie pojmują tego, że ta osoba czegoś nie chce w tej chwili zrobić. Jest zła, może jest smutna. Ma poczucie winy. Z procesem żałoby wiąże się tak dużo emocji, że wymaga to naszej otwartości i empatii. Tylko w ten sposób jesteśmy w stanie pomóc.
Nasza tradycja wynosi na piedestał aktywizm i racjonalizm, co powoduje, że uczymy dzieci mówić, ale słuchać już nie. Słuchanie i bierne słyszenie to różne rzeczy. Uczymy wyrażać myśli, ale nie uczucia. Bycie z osobą w żałobie wymaga chyba właśnie tego?
– To jest bardzo cenna uwaga. Każdy przeżywa stratę i proces żałoby indywidualnie. Nie ma jednego, najlepszego i uniwersalnego sposobu, jak go wspierać. To zależy od więzi, jaka łączyła osobę z tym, kto odszedł, od okoliczności śmierci, od wychowania, od tego, jak nas kształtowało życie. Z naszego doświadczenia wynika, że najważniejsza jest empatyczna obecność. Rozumiem przez to życzliwe zainteresowanie. Osoba, która doświadcza straty, będzie najlepszym drogowskazem i sama powie, czego potrzebuje. Niektórzy wolą być trochę sami, inni potrzebują tego, żeby kilka razy zwrócić się do nich z pytaniem: „Czy mogę coś dla ciebie zrobić?”. Skorzystają z tego po pewnym czasie, ale to nie znaczy, że nie widzą lub nie doceniają.
Nasi podopieczni wiele nam mówią o sobie. Przeprowadziliśmy też badania na temat żałoby. Ludzie po stracie najbardziej nie lubią komunikatów typu: wszystko będzie dobrze, czas leczy rany; weź się w garść, już pora itp. Stoją za tym dobre intencje, nikt im nie chce wyrządzić krzywdy, ale słowa te są odbierane jako przejaw kompletnego niezrozumienia tego, co się z daną osobą dzieje, czego potrzebuje.
A jak działa Wasz telefon wsparcia?
– Linia wsparcia pod numerem 800 108 108 Fundacji Nagle Sami powstała w 2013 r. Od tego czasu nieprzerwanie prowadzi dyżur dla osób po stracie. Jest bezpłatna, co ma bardzo duże znaczenie, gdyż rozmowy czasem trwają kilkadziesiąt minut. Nasi konsultanci nie pospieszają, nie przerywają, są i dają swój czas dzwoniącym w potrzebie. Gwarantują anonimowość.
Dyżury są od poniedziałku do piątku w godz. od 14.00 do 20.00. W czwartki w godz. od 14.00 do 17.00 jest dyżur dla rodziców, opiekunów i nauczycieli dzieci dotkniętych stratą. Dzwonią też osoby, które pytają, jak wspierać innych. Zapraszamy do kontaktu.
---
Marianna Lutomska
Wiceprezeska, dyrektorka zarządzająca i członkini zarządu Fundacji Nagle Sami; wcześniej odpowiadała za komunikację międzynarodową Łazienek Królewskich, była kierowniczką działu Cywilizacja w Polskiej Agencji Prasowej i dyrektorem wydawniczym w Instytucie Monitorowania Mediów