Logo Przewdonik Katolicki

Powyborcze rozterki katolików

Michał Szułdrzyński
Fot. Magdalena Bartkiewicz

Katolicy w tych wyborach nie mieli dobrego wyboru. Zmuszeni byli wybierać pomiędzy mniejszym złem. I ten wybór jest wyborem ich sumienia

Często w minionej kampanii wyborczej spotykałem się z argumentem, że jak wygra opozycja, w Polsce zapanuje antychrześcijańska rewolucja. W myśl tej narracji przegrana PiS byłaby końcem wpływów chrześcijańskich wartości. Nie lubię tego argumentu, ponieważ nosi on znamiona szantażu moralnego – jeśli jesteś katolikiem, to musisz głosować na PiS, nawet jeśli politycznie uważasz ich za szkodników. Tymczasem katolicy znaleźli się w tych wyborach, i również po nich, w bardzo niekomfortowej sytuacji. W pewnych sprawach działania PiS były zgodne z nauczaniem Kościoła – jak choćby zlikwidowanie jednej z przesłanek dotyczących aborcji, ograniczenie handlu w niedzielę czy wspieranie rodzin. Oczywiście można spytać, czy to sprawiło, że polskie społeczeństwo stało się bardziej katolickie. Czy po zamknięciu galerii handlowych w niedzielę w kościołach pojawiło się więcej wiernych na mszach? Czy decyzja Trybunału Konstytucyjnego na wniosek m.in. posłów PiS sprawiła, że szacunek do życia nienarodzonego wzrósł w Polsce? Czy Polacy rozumieją, dlaczego trzeba chronić najsłabszych? Czy może powstały emocje, które sprawiają, że rośnie odsetek Polaków, którzy chcą legalizacji przerywania ciąży?
Ale nawet mimo tych wątpliwości można uznać, że w kilku obszarach działanie PiS było zgodne z nauczaniem Kościoła. Jednak w wielu innych było zupełnie przeciwne – jak choćby w sprawie stosunku do migrantów (Kościół nie każe otwierać granic, ale otwarcie granic a kampanie nienawiści to zupełnie inna sprawa). Kościół też opowiadał się za trójpodziałem władzy i niezależnością sądownictwa. I wreszcie – jak przypomniano w instrukcji Rady Społecznej Episkopatu – ważny jest stosunek do pokoju społecznego. Ten, kto wywołuje konflikty, podburza przeciwko sobie różne grupy społeczne, posługuje się manipulacjami, nie może mówić o sobie, że wciela w życie nauczanie społeczne Kościoła. A tak właśnie oceniam sposób rządzenia przez Prawo i Sprawiedliwość. Poziom agresji, generowany przez media publiczne dla krytyków władzy, o politykach opozycji już nawet nie wspominając, nie miał nic wspólnego z budową społecznego pokoju. Był raczej – w mej ocenie – zorganizowaną kampanią nienawiści.
Ale to nie znaczy, że uważam, że większość partii opozycyjnych zacznie realizować postulaty Kościoła. W przypadku Lewicy są one wręcz sprzeczne z doktryną, a w przypadku Platformy Obywatelskiej istnieje silny rozjazd. Dlatego uważam, że katolicy w tych wyborach nie mieli dobrego wyboru. Zmuszeni byli wybierać pomiędzy mniejszym złem. I ten wybór jest wyborem ich sumienia. W żadnej sytuacji jednak nie mogą mieć poczucia komfortu. Zwycięstwo opozycji rodzi pod tym względem poważne wyzwania.
Oczy katolików utkwione będą teraz w politykach Trzeciej Drogi. PSL Władysława Kosiniaka Kamysza jest ugrupowaniem najbardziej konserwatywnym z wszystkich, które mogą stworzyć rząd dotychczasowej opozycji. Właśnie wokół tej partii ogniskowały się nadzieje tych chrześcijańskich wyborców, którzy równocześnie byli wierni swoim wartościom, ale odrzucali politykę konfliktu, którą prowadziło Prawo i Sprawiedliwość. Na tle Lewicy czy Koalicji Obywatelskiej dość zdroworozsądkowy konserwatyzm proponuje Polska 2050 Szymona Hołowni, drugi z członów Trzeciej Drogi. I to od tych dwóch partii zależy kierunek zmian w Polsce, jeśli utworzony zostanie rząd z partii dzisiejszej opozycji.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki