Niestety w roku wyborczym nie było niespodzianki. Kolejna pielgrzymka Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę zmieniła się w polityczny wiec. Gdy wyczytano nazwisko prezesa PiS, wierni zaczęli skandować imię politycznego lidera: „Jarosław, Jarosław”, choć ponoć przyjechali do Częstochowy, by w modlitwie wielbić Boga, nie zaś jakiegoś polityka. Sam Jarosław Kaczyński w trakcie uroczystości zabrał głos, ale nie mówił o teologii, wierze, a o czystej polityce – zachęcał, by głosować na jego partię i przekonywać do tego innych.
Napisałem niestety, bo jednak sytuacja mogła się potoczyć inaczej. Po pierwsze, jestem pełen szacunku dla ruchu społecznego, który powstał wokół Radia Maryja. Nie, nie zawsze zgadzam się z tym, co słyszę na antenie tego radia, ale uważam, że jego rola w formowaniu katolickiego społeczeństwa obywatelskiego w Polsce jest bardzo ważna. Radio Maryja mobilizuje wiele ludzi do tego, by się zaangażować społecznie, by coś zrobić w swej parafii, by być aktywnym. I znów, nie zawsze podzielam cele tej aktywności, ale ich bilans wydaje się pozytywny.
Dlatego mam wrażenie, że obecność kierownictwa jednej partii politycznej jest pewną uzurpacją. Kościół ma dwa tysiące lat, Prawo i Sprawiedliwość dwadzieścia, zbytnie utożsamianie się z jakąkolwiek siłą polityczną, również z PiS, to przejaw krótkowzroczności ze strony tych, którzy podjęli decyzję o tym, jaki przebieg miało spotkanie w drugą niedzielę lipca na Jasnej Górze.
Napisałem niestety również z innego powodu. Nie mam nic przeciwko udziałowi polityków w uroczystościach religijnych. To obywatele jak wszyscy inni, mają prawo do tego, by dawać publiczny wyraz swej wierze. Problemem jest, gdy świeccy przemawiają podczas uroczystości religijnych, ale nie mówią o kwestiach wiary, nie dają świadectwa, lecz wygłaszają całkowicie polityczne wystąpienie, będące elementem kampanii wyborczej. To już praktyka niedopuszczalna. Po pierwsze dlatego, że Episkopat jakiś czas temu przedstawił szczegółowe wytyczne właśnie dotyczące przemawiania przez świeckich podczas pielgrzymek i uroczystości religijnych i w mej ocenie te zasady zostały na Jasnej Górze złamane. Jarosław Kaczyński wygłosił stricte kampanijne przemówienie. W dodatku można było odnieść wrażenie, że wykorzystuje okoliczność do wiecowania na rzecz swojej partii, a więc Kościół do swej partykularnej działalności politycznej. Mówił o celach swej partii, o zagrożeniu suwerenności narodowej, rzeczy ważnej, ale to jego pogląd, a nie przedmiot nauczania Kościoła. To właśnie sfera działalności politycznej a nie teologicznej.
No i wreszcie nie sposób tu nie przypomnieć ważnego argumentu. Znam katolików głosujących na partię Szymona Hołowni i na PSL, głosujących na Konfederację, znam takich, którzy działają na różnych szczeblach Platformy Obywatelskiej. Czy oni wszyscy, widząc, że lider PiS przemawia i jest fetowany na Jasnej Górze, nie mają prawa zadać sobie pytania, czy dla nich też jest miejsce w Kościele? I na odwrót, czy ci, którzy są przeciwnikami PiS nie zyskują kolejnego argumentu przeciwko Kościołowi?