Przypomnijmy, że to pierwsze wybory parlamentarne od czasów pandemii, która ujawniła szereg zaniedbań w polskiej opiece medycznej. Stan zdrowia Polek i Polaków powinien być absolutnie kluczowym zagadnieniem podejmowanym przez kandydatów. Tymczasem ochrona zdrowia była wręcz ostentacyjnie pomijana, gdyż dotychczas jeszcze nikt w Polsce nie wygrał wyborów dzięki obietnicom jej reformy. Nie oznacza to jednak, że w programach partyjnych nie pojawiły się obietnice dotyczące tego obszaru. One tam były, na wszelki wypadek, jakby ktoś zapytał, ale skoro nikt nie pytał, to nikt też o nich specjalnie nie mówił.
Zdrowie skrzętnie ukryte
Wśród głównych obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości znalazły się dwie dotyczące zdrowia, z czego jedno rządzący zdążyli już wprowadzić – mowa o obowiązującym od 1 września rozszerzeniu grupy osób uprawnionych do bezpłatnych leków na receptę. Druga obietnica to poprawa jakości żywienia pacjentów w szpitalach. Oba rozwiązania są ważne i zasadniczo trudno je kwestionować, jednak dotyczą bardzo wąskich obszarów. Tymczasem problemy znajdziemy właściwie w każdym dziale opieki medycznej w Polsce.
Więcej obietnic złożyła Koalicja Obywatelska. Mowa chociażby o zniesieniu limitów na usługi medyczne w szpitalach, co miałoby skrócić czas oczekiwania na zabiegi i operacje. KO chciałaby też utworzyć na prowincji Powiatowe Centra Zdrowia, które zapewniałyby mieszkańcom diagnostykę, leczenie ambulatoryjne i dostęp do specjalistów. Oba rozwiązania są interesujące i odpowiadają na faktyczne problemy, czyli długie kolejki oraz brak dostępu do lekarza w mniejszych miejscowościach. Problem w tym, że KO nie informuje, skąd zdobędzie finansowanie swoich łącznie pięciu obietnic. Z jej programu wynika wręcz, że nakłady na zdrowie w relacji do PKB mogą spaść z powodu przywrócenia ryczałtowej składki zdrowotnej samozatrudnionych.
Trzecia Droga do rozładowania kolejek do lekarzy zamierza natomiast zaprząc prywatne gabinety. Jeśli pacjent nie dostanie się do lekarza specjalisty w ciągu 60 dni, to NFZ zwróci mu pieniądze za wizytę prywatną. Pomysłem Konfederacji jest natomiast likwidacja NFZ i stworzenie kilku rywalizujących ze sobą funduszy prywatnych, które miałyby jednak obowiązek ubezpieczyć każdego na tych samych zasadach, co miałoby pozwolić uniknąć sytuacji dzielenia pacjentów na lepszych i gorszych.
Zdecydowanie najwięcej propozycji przygotowała Lewica. W wyszczególnionych 16 obszarach lewicowcy wymienili proponowane kierunki działań. Mowa chociażby o wprowadzeniu stałego ryczałtu na leki na receptę, wynoszącego 5 zł. Lewica obiecuje też rozwój publicznej psychiatrii i psychoterapii, a także stomatologii – wszystkie te obszary opieki są obecnie zdominowane przez sektor prywatny, który wystawia pacjentom słone rachunki. Lewicowcy jako jedyni obiecują również zwiększenie finansowania systemu – do 8 proc. PKB. Niestety nie wiadomo, w jaki dokładnie sposób, skoro nie ma mowy o reformie składki zdrowotnej. Być może chodzi o subwencje budżetowe.
Pomysłów wcale lub za dużo
Zaskakujące było również gremialne pomijanie problemów świata pracy. W dwóch poprzednich kampaniach wyborczych do parlamentu obietnice skierowane do pracowników odgrywały dużą rolę – ograniczenie handlu w niedzielę, minimalna stawka godzinowa czy podniesienie pensji minimalnej do 4 tys. zł były sztandarowymi postulatami PiS. W tym roku wśród głównych ośmiu propozycji rządzącej prawicy nie znajdziemy właściwie żadnej stworzonej z myślą o pracownikach etatowych. Można by za takie uznać tylko emerytury stażowe, czyli możliwość przejścia na świadczenie emerytalne już po 38. i 43. latach pracy, chociaż formalnie rzecz biorąc, skorzystać z tego będą mogli także przedsiębiorcy czy samozatrudnieni.
Koalicja Obywatelska podzieliła swoje „100 konkretów na pierwsze 100 dni” na 21 segmentów, niestety pracy w nich nie znajdziemy. Są za to „przedsiębiorcy”. KO obiecuje podwyżki w budżetówce o 20 proc. i w edukacji publicznej o 30 proc. Pracownicy skorzystaliby również na dwukrotnym podniesieniu kwoty wolnej, ale to samo dotyczyłoby też innych grup osiągających dochody. Rozwiązań poszerzających prawa pracownicze w programie KO właściwie brak. Podobnie w programie Trzeciej Drogi, która obiecuje tylko nieokreślone podwyżki w budżetówce. Konfederacja w swoim programie dokładnie raz wymieniła „prawa pracownicze”, niestety w negatywnym znaczeniu, więc można się domyślać, że najchętniej by je wszystkie zlikwidowała.
W tym obszarze znów najwięcej propozycji ma Lewica. Praca stanowi czołowy segment ich długiego programu. Lewicowcy proponują 14 obszarów działań – w tym m.in. stopniowe skracanie czasu pracy, wzmocnienie inspekcji pracy, zasiłek chorobowy wysokości 100 proc. pensji (jest 80 proc.), poszerzenie dostępu do zasiłku dla bezrobotnych i podniesienie go do 70 proc. pensji minimalnej oraz upowszechnienie związków zawodowych i układów zbiorowych. Pomysły Lewicy są interesujące i w większości celne, problem w tym, że jest ich… zbyt wiele. W rezultacie zlewają się one w jedno przydługie zestawienie dobrych chęci, a nie poważne zobowiązania złożone na ręce wyborców.
Autostrady są, to po co autobus?
Kolejny pominięty obszar to transport – szczególnie ten publiczny. To aż zadziwiające, że od trzech dekad politycy nie potrafią stworzyć działającej sieci publicznych autobusów na prowincji, chociaż jako tako poradziła sobie z tym nawet znacznie biedniejsza i nieefektywna PRL. PiS dało jasno do zrozumienia, że stawia na samochody – obiecało zniesienie opłat na wszystkich autostradach i budowę nowych parkingów na blokowiskach. Te pomysły byłyby nawet ciekawe, ale w XX wieku, który skończył się prawie ćwierć wieku temu.
Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga w ogóle pominęły temat. Być może liberałowie i chadecy nawet nie zdają sobie sprawy, że można podróżować czymś innym niż własnym samochodem. Konfederacja zdaje sobie sprawę, tylko że ją to przeraża – filarem jej narracji wyborczej były więc przynajmniej dwa samochody w każdym domu. Byłoby to koszmarem także dla kierowców – wszak te wszystkie auta musiałyby się jeszcze gdzieś pomieścić.
Znów najwięcej do powiedzenia ma tu Lewica. Obiecuje stworzenie połączeń autobusowych w każdej gminie oraz kolejowych w każdym powiecie. Proponuje także ogólnokrajowy bilet miesięczny na wszystkie publiczne środki transportu w cenie 59 zł. Wzorem Szwecji chciałaby też rozpocząć program Wizja Zero, którego celem jest zminimalizowanie ofiar na drogach – najlepiej do zera właśnie. Lewicowcy przeciwstawiają się także budowie CPK, a zamiast tego chcą rozwoju kolejowych połączeń dalekobieżnych.
Szkoda tylko, że te dziesiątki pomysłów Lewicy jakoś w kampanii wyborczej nie wybrzmiały. Sił starczyło jej na napisanie programu, niestety na jego wypromowanie już nie. Może lepiej było napisać go znacznie krócej, ale szeroko poinformować o jego istnieniu? Nawet najlepszy program nie pomoże w walce o głosy, jeśli wyborcy nie będą zdawać sobie sprawy z jego istnienia.