Logo Przewdonik Katolicki

O tym się nie mówi

Piotr Wójcik
fot. Lukasz Gdak/East News

Kończąca się kampania wyborcza szerokim łukiem ominęła sprawy merytoryczne. Szkoda, bo tutaj politycy mieliby szansę się naprawdę wykazać. Wśród pominiętych tematów pierwsze, co przychodzi na myśl, to system ochrony zdrowia.

Przypomnijmy, że to pierwsze wybory parlamentarne od czasów pandemii, która ujawniła szereg zaniedbań w polskiej opiece medycznej. Stan zdrowia Polek i Polaków powinien być absolutnie kluczowym zagadnieniem podejmowanym przez kandydatów. Tymczasem ochrona zdrowia była wręcz ostentacyjnie pomijana, gdyż dotychczas jeszcze nikt w Polsce nie wygrał wyborów dzięki obietnicom jej reformy. Nie oznacza to jednak, że w programach partyjnych nie pojawiły się obietnice dotyczące tego obszaru. One tam były, na wszelki wypadek, jakby ktoś zapytał, ale skoro nikt nie pytał, to nikt też o nich specjalnie nie mówił.

Zdrowie skrzętnie ukryte
Wśród głównych obietnic wyborczych Prawa i Sprawiedliwości znalazły się dwie dotyczące zdrowia, z czego jedno rządzący zdążyli już wprowadzić – mowa o obowiązującym od 1 września rozszerzeniu grupy osób uprawnionych do bezpłatnych leków na receptę. Druga obietnica to poprawa jakości żywienia pacjentów w szpitalach. Oba rozwiązania są ważne i zasadniczo trudno je kwestionować, jednak dotyczą bardzo wąskich obszarów. Tymczasem problemy znajdziemy właściwie w każdym dziale opieki medycznej w Polsce.
Więcej obietnic złożyła Koalicja Obywatelska. Mowa chociażby o zniesieniu limitów na usługi medyczne w szpitalach, co miałoby skrócić czas oczekiwania na zabiegi i operacje. KO chciałaby też utworzyć na prowincji Powiatowe Centra Zdrowia, które zapewniałyby mieszkańcom diagnostykę, leczenie ambulatoryjne i dostęp do specjalistów. Oba rozwiązania są interesujące i odpowiadają na faktyczne problemy, czyli długie kolejki oraz brak dostępu do lekarza w mniejszych miejscowościach. Problem w tym, że KO nie informuje, skąd zdobędzie finansowanie swoich łącznie pięciu obietnic. Z jej programu wynika wręcz, że nakłady na zdrowie w relacji do PKB mogą spaść z powodu przywrócenia ryczałtowej składki zdrowotnej samozatrudnionych.
Trzecia Droga do rozładowania kolejek do lekarzy zamierza natomiast zaprząc prywatne gabinety. Jeśli pacjent nie dostanie się do lekarza specjalisty w ciągu 60 dni, to NFZ zwróci mu pieniądze za wizytę prywatną. Pomysłem Konfederacji jest natomiast likwidacja NFZ i stworzenie kilku rywalizujących ze sobą funduszy prywatnych, które miałyby jednak obowiązek ubezpieczyć każdego na tych samych zasadach, co miałoby pozwolić uniknąć sytuacji dzielenia pacjentów na lepszych i gorszych.
Zdecydowanie najwięcej propozycji przygotowała Lewica. W wyszczególnionych 16 obszarach lewicowcy wymienili proponowane kierunki działań. Mowa chociażby o wprowadzeniu stałego ryczałtu na leki na receptę, wynoszącego 5 zł. Lewica obiecuje też rozwój publicznej psychiatrii i psychoterapii, a także stomatologii – wszystkie te obszary opieki są obecnie zdominowane przez sektor prywatny, który wystawia pacjentom słone rachunki. Lewicowcy jako jedyni obiecują również zwiększenie finansowania systemu – do 8 proc. PKB. Niestety nie wiadomo, w jaki dokładnie sposób, skoro nie ma mowy o reformie składki zdrowotnej. Być może chodzi o subwencje budżetowe.

Pomysłów wcale lub za dużo
Zaskakujące było również gremialne pomijanie problemów świata pracy. W dwóch poprzednich kampaniach wyborczych do parlamentu obietnice skierowane do pracowników odgrywały dużą rolę – ograniczenie handlu w niedzielę, minimalna stawka godzinowa czy podniesienie pensji minimalnej do 4 tys. zł były sztandarowymi postulatami PiS. W tym roku wśród głównych ośmiu propozycji rządzącej prawicy nie znajdziemy właściwie żadnej stworzonej z myślą o pracownikach etatowych. Można by za takie uznać tylko emerytury stażowe, czyli możliwość przejścia na świadczenie emerytalne już po 38. i 43. latach pracy, chociaż formalnie rzecz biorąc, skorzystać z tego będą mogli także przedsiębiorcy czy samozatrudnieni.
Koalicja Obywatelska podzieliła swoje „100 konkretów na pierwsze 100 dni” na 21 segmentów, niestety pracy w nich nie znajdziemy. Są za to „przedsiębiorcy”. KO obiecuje podwyżki w budżetówce o 20 proc. i w edukacji publicznej o 30 proc. Pracownicy skorzystaliby również na dwukrotnym podniesieniu kwoty wolnej, ale to samo dotyczyłoby też innych grup osiągających dochody. Rozwiązań poszerzających prawa pracownicze w programie KO właściwie brak. Podobnie w programie Trzeciej Drogi, która obiecuje tylko nieokreślone podwyżki w budżetówce. Konfederacja w swoim programie dokładnie raz wymieniła „prawa pracownicze”, niestety w negatywnym znaczeniu, więc można się domyślać, że najchętniej by je wszystkie zlikwidowała.
W tym obszarze znów najwięcej propozycji ma Lewica. Praca stanowi czołowy segment ich długiego programu. Lewicowcy proponują 14 obszarów działań – w tym m.in. stopniowe skracanie czasu pracy, wzmocnienie inspekcji pracy, zasiłek chorobowy wysokości 100 proc. pensji (jest 80 proc.), poszerzenie dostępu do zasiłku dla bezrobotnych i podniesienie go do 70 proc. pensji minimalnej oraz upowszechnienie związków zawodowych i układów zbiorowych. Pomysły Lewicy są interesujące i w większości celne, problem w tym, że jest ich… zbyt wiele. W rezultacie zlewają się one w jedno przydługie zestawienie dobrych chęci, a nie poważne zobowiązania złożone na ręce wyborców.

Autostrady są, to po co autobus?
Kolejny pominięty obszar to transport – szczególnie ten publiczny. To aż zadziwiające, że od trzech dekad politycy nie potrafią stworzyć działającej sieci publicznych autobusów na prowincji, chociaż jako tako poradziła sobie z tym nawet znacznie biedniejsza i nieefektywna PRL. PiS dało jasno do zrozumienia, że stawia na samochody – obiecało zniesienie opłat na wszystkich autostradach i budowę nowych parkingów na blokowiskach. Te pomysły byłyby nawet ciekawe, ale w XX wieku, który skończył się prawie ćwierć wieku temu.
Koalicja Obywatelska i Trzecia Droga w ogóle pominęły temat. Być może liberałowie i chadecy nawet nie zdają sobie sprawy, że można podróżować czymś innym niż własnym samochodem. Konfederacja zdaje sobie sprawę, tylko że ją to przeraża – filarem jej narracji wyborczej były więc przynajmniej dwa samochody w każdym domu. Byłoby to koszmarem także dla kierowców – wszak te wszystkie auta musiałyby się jeszcze gdzieś pomieścić.
Znów najwięcej do powiedzenia ma tu Lewica. Obiecuje stworzenie połączeń autobusowych w każdej gminie oraz kolejowych w każdym powiecie. Proponuje także ogólnokrajowy bilet miesięczny na wszystkie publiczne środki transportu w cenie 59 zł. Wzorem Szwecji chciałaby też rozpocząć program Wizja Zero, którego celem jest zminimalizowanie ofiar na drogach – najlepiej do zera właśnie. Lewicowcy przeciwstawiają się także budowie CPK, a zamiast tego chcą rozwoju kolejowych połączeń dalekobieżnych.
Szkoda tylko, że te dziesiątki pomysłów Lewicy jakoś w kampanii wyborczej nie wybrzmiały. Sił starczyło jej na napisanie programu, niestety na jego wypromowanie już nie. Może lepiej było napisać go znacznie krócej, ale szeroko poinformować o jego istnieniu? Nawet najlepszy program nie pomoże w walce o głosy, jeśli wyborcy nie będą zdawać sobie sprawy z jego istnienia.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki