Logo Przewdonik Katolicki

Festiwal obietnic

Piotr Wójcik
Dla każdego coś miłego. W programach największych ugrupowań znalazły się m.in. tzw. babciowe | fot. Pexels

Po długich tygodniach, podczas których politycy obrzucali się błotem, nadszedł wreszcie czas rywalizacji na programy. Problem w tym, że propozycje przedstawione przez największe ugrupowania są w większości nieprzemyślane i nietrafione.

Prawo i Sprawiedliwość podtrzymuje przedstawione już kilka miesięcy temu propozycje, ale dołożyło jeszcze kilka kolejnych. Flagowym rozwiązaniem jest oczywiście podwyżka świadczenia na dzieci o 300 zł, czyli „800 plus”. Ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego chce w ten sposób trzeci raz wygrać wybory na bliźniaczym pomyśle. W 2015 r. rewolucyjne wtedy „500 plus” na drugie i kolejne dziecko pomogło mu zdobyć władzę, a w 2019 r. rozszerzenie programu na pierwsze dziecko w dużej mierze pomogło tę władzę utrzymać. Obecnie wiemy już jednak, że program niespecjalnie przełożył się na wskaźnik dzietności, który wrócił do poziomu z 2015 r. Wydaje się, że lepszym pomysłem byłaby waloryzacja świadczenia tylko dla mniej zarabiających, czyli wprowadzenie kryterium dochodowego. Zaoszczędzone w ten sposób środki można byłoby zainwestować w usługi opiekuńcze nad najmłodszymi dziećmi i inne usługowe formy wsparcia rodziców.

Więcej tego samego
Kolejną obietnicą wyborczą, która pomogła PiS zdobyć władzę w 2015 r., było przywrócenie niższego wieku emerytalnego. Osiem lat później rządzące PiS deklaruje następny krok w tym kierunku – tym razem mowa o emeryturach stażowych. Kobiety mogłyby przejść na emeryturę po 38 latach pracy, a mężczyźni po 43 latach. Dla osób, które rozpoczęły aktywność zawodową zaraz po szkole ponadpodstawowej i kontynuowały ją nieprzerwanie, oznaczałoby to efektywne obniżenie wieku emerytalnego o 2–3 lata. To znów niespecjalnie trafiony pomysł, gdyż obecny wiek emerytalny w Polsce jest już i tak wyjątkowo niski. Jego dalsze obniżanie może doprowadzić do głębokich problemów systemu ubezpieczeń społecznych oraz zwiększenia się liczby wakatów na rynku pracy. Należałoby raczej zachęcać starszych pracowników do dobrowolnej aktywności zawodowej po przekroczeniu wieku emerytalnego.
Równie nietrafiona jest obietnica zniesienia opłat na wszystkich autostradach w Polsce, o czym już w „Przewodniku” pisaliśmy.
W programie PiS-u znajdziemy też jednak kilka propozycji interesujących. To chociażby „Dobry posiłek”, czyli poprawa jakości żywienia pacjentów w szpitalach. Obecnie można spędzić dwa dni na SOR-ze, nie dostając nic do jedzenia, a nawet nie mogąc czegokolwiek kupić. Szkoda tylko, że rządzący zorientowali się w tym palącym problemie dopiero po ośmiu latach rządów, ale lepiej późno niż wcale.
„Przyjazne osiedle” to natomiast program renowacji bloków z wielkiej płyty, w których mieszka obecnie ok. 8 mln Polek i Polaków. Program ten wpisuje się w unijną politykę klimatyczną, która zakłada modernizację energetyczną wszystkich budynków. PiS deklaruje dodatkowo budowę wind, placów zabaw, terenów zielonych, miejsc rekreacji oraz parkingów (co akurat jest niespecjalnie potrzebne). Warto jednak dodać, że najgorsze warunki mieszkaniowe w polskich miastach występują wcale nie w blokach z wielkiej płyty, ale w kamienicach – często zupełnie zdezelowanych.

Dla każdego coś miłego
Platforma Obywatelska zorientowała się już, że proponowanie Polakom zaciskania pasa i zębów niespecjalnie się sprawdza. Obecnie ugrupowanie Donalda Tuska pod względem polityki ekonomiczno-społecznej trudno odróżnić od PiS. Największa partia opozycyjna proponuje przede wszystkim podniesienie kwoty wolnej od opodatkowania do 60 tys. zł – czyli jej podwojenie. Niedawno została podniesiona do 30 tys. przez PiS właśnie. To samo w sobie nie jest złym rozwiązaniem, jednak musiałoby temu towarzyszyć podniesienie stawek opodatkowania dla najlepiej zarabiających. Ten ogromny ubytek budżetowy trzeba jakoś przecież sfinansować – mowa o kwocie 45 mld zł, czyli porównywalnej do obecnego kosztu „500 plus”.
PO przedstawiła „sto konkretów na pierwsze sto dni”, więc jej obietnic jest zatrzęsienie i zostały skonstruowane według zasady „dla każdego coś miłego”. Są też rozwinięciem polityki PiS-u, która oznacza de facto kapitulację państwa w wielu kluczowych obszarach, a w zamian zaoferowanie obywatelom transferów pieniężnych, by sami sobie wszystko załatwili. Mamy więc „babciowe” (1500 zł miesięcznie dla matek dzieci między pierwszym a trzecim rokiem życia) zamiast żłobków oraz dopłatę 600 zł do czynszu dla najemców zamiast budowy tanich mieszkań na wynajem. Emerytom PO proponuje natomiast dwukrotną waloryzację roczną świadczenia, gdy inflacja przekracza 5 proc.
Najbardziej zadowoleni z propozycji PO powinni być jednak pracownicy budżetówki, którzy po 2020 r. zdecydowanie najbardziej dostali po kieszeni, gdyż ich podwyżki były nawet dwukrotnie niższe od inflacji. Budżetówce PO obiecuje waloryzację płac o 20 proc., a nauczycielom nawet o 30 proc.
Solidne podwyżki dla budżetówki to akurat bardzo sensowne propozycje, trudno jednak powiedzieć, skąd PO zamierza wziąć na to pieniądze, skoro równocześnie obiecuje m.in. likwidację podatku Belki (podatek od dochodów kapitałowych) oraz przywrócenie ryczałtowej składki zdrowotnej dla jednoosobowych działalności gospodarczych. Na tych ostatnich w większej mierze skorzystają zamożniejsi. Samozatrudnionym PO oferuje także raz do roku miesięczny urlop finansowany przez państwo – czyli jeden miesiąc bez składek ZUS i ze świadczeniem urlopowym wynoszącym połowę pensji minimalnej.
Obietnic wyborczych PO jest tak wiele, że na analizę każdej trzeba byłoby poświęcić cały numer „Przewodnika”. Łącznie wyglądają one jak pakiet przypadkowych prezentów dla niemal każdej grupy zawodowej i społecznej, jaka istnieje. Trudno to w ogóle traktować poważnie, gdyż nie ma absolutnie żadnej możliwości, by je zrealizować, skoro wśród tych propozycji są niemal wyłącznie wydatki lub ubytki budżetowe. Bo chyba nikt rozsądnie myślący nie sądzi, że likwidacja Funduszu Kościelnego sfinansuje choćby jedną setną tej setki konkretów.

Trzecia Droga donikąd
Najmniej efektownie na tym tle wyglądają propozycje programowe ugrupowania tworzonego przez PSL i Polskę 2050. Trzecia Droga obiecuje m.in. zagospodarowanie komunalnych pustostanów i stworzenie z nich mieszkań. Problem w tym, że liczba pustostanów należących do gmin szacowana jest na kilkadziesiąt tysięcy, co jest kroplą w morzu potrzeb (rocznie oddawanych jest w Polsce grubo ponad 200 tys. nowych mieszkań), poza tym większość z nich nie nadaje się nawet do gruntownego remontu. Trzecia Droga sprzeciwia się także „800 plus”, a zamiast tego proponuje „rodzinny PIT”, czyli ulgę w podatku dochodowym zależną od liczby dzieci. Niestety na takim rozwiązaniu w większej mierze skorzystają średnio lub lepiej zarabiający – gdyż będą mieli więcej podatku do odliczenia. A ubogie rodziny nie będą w stanie skorzystać z całej ulgi.
Trzecia Droga uporczywie trzyma się też dawnego pomysłu PSL, jakim jest dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców i samozatrudnionych. To absolutnie najgorsza z wymienionych w tym tekście propozycji, a przecież konkurencja jest spora. Dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców byłby destrukcyjny dla systemu ubezpieczeń społecznych. Skłaniałby do zakładania fikcyjnych firm tylko w celu uniknięcia składek – a takich fikcyjnych firm już teraz mamy tysiące. Na szczęście jest niewielka szansa, że to właśnie to ugrupowanie będzie nadawać ton polityce przyszłego rządu, więc i dobrowolny ZUS najpewniej trafi do pęczniejącego archiwum nieudanych pomysłów autorstwa polityków znad Wisły.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki