Przypowieść o podstępnych rolnikach, którzy zawłaszczyli sobie winnicę, jest zatrważająca i powinna budzić nasz niepokój. Najęci pracownicy z premedytacją pogwałcili prawo własności, nadużyli zaufania gospodarza, który wydzierżawił im winnicę wraz z całą infrastrukturą, w końcu posunęli się do zbrodni, by wszystkie zyski zachować dla siebie. Nie oszczędzili nawet syna przedsiębiorcy, licząc naiwnie – i z okrutnym wyrachowaniem – że wyeliminowanie dziedzica otworzy im drogę do przejęcia całego majątku. Jednym słowem, zachowali się jak brutalni, pozbawieni skrupułów szabrownicy.
Pan Jezus posłużył się tym obrazem, by pokazać, jak Jego Ojciec kocha ludzi i im ufa. Jednak człowiek może tę miłość odrzucić, może nią wzgardzić, może nadużyć kredytu zaufania, jaki otrzymał. Może też lekceważyć ludzi i znaki, jakie Pan Bóg stawia na jego drodze. W końcu, korzystając z daru wolności, człowiek może nawet podnieść rękę na Bożego Syna.
Ostatecznie jednak, co zapowiada w tej przypowieści Jezus, Bóg upomni się o owoce i o swoją własność. Ostatecznie to On zwycięży, a ludzie, którzy łamią Boże prawo, poniosą konsekwencje swojej nieuczciwości i zapłacą za nadużyte zaufanie.
Winnica, o której wspomina Ewangelia, jest nie tylko obrazem stworzonego świata, ale także Bożego Kościoła. I w nim nierzadko możemy spotkać postawy opisane w przypowieści. Dzierżawcy, którym Pan zaufał, panoszą się w winnicy. Przypisują sobie powszechną nieomylność i monopol na rozdzielanie owoców zbawienia. Zamykają się w swoich małych winnicach, nie dopuszczając do nich ludzi, w których nie chcą zobaczyć posłańców Bożych.
Są tak zaślepieni, że w istocie nie rozpoznają, gdy Bóg przysyła do nich swojego Syna – w odrzucanych bliźnich, traktowanych z obojętnością bądź jawną wrogością, w wydarzeniach, które mają budzić sumienia, a są bagatelizowane, zagłuszane i przemilczane. Nie, nie możemy z czystym sercem dziś powiedzieć, że w Winnicy Boga nie zdarzają się sytuacje, o których mówi faryzeuszom Jezus. Nie są to jednak sytuacje beznadziejne i o tym również mówi ta przypowieść. Nawet jeśli nieuczciwi rolnicy będą próbowali zagarnąć Winnicę dla siebie, Bóg nie przestanie się o nią upominać.
Co to więc znaczy: oddać Właścicielowi Winnicy należne plony? Przecież nie mamy nic, co moglibyśmy ofiarować Panu, a co nie należałoby do Niego. Nasze dzieła, zaangażowanie, modlitwa, nasze ludzkie relacje, świadectwo życia w jedności z Jezusem – to wszystko należy do Niego. Oddajemy Mu więc to, co przyjęliśmy w zarządzanie: owoce naszego życia. To one naprawdę świadczą o tym, jaki mamy stosunek do Winnicy Pana, do wspólnoty Kościoła. Jeśli bowiem nasze relacje z bliźnimi nie opierają się na miłości, ale przeniknięte są tropieniem w nich wszelkich niedoskonałości, to czy możemy mówić, że właściwie zarządzamy darem miłości przyjętej od Boga? Czyż nie stajemy się podobni do niegodziwych rolników, jeśli nie chcemy Go naśladować w naszym podejściu do świata, w naszym patrzeniu na drugiego człowieka i samych siebie – z miłością, cierpliwością, pokorą?
Papież Franciszek napisał: „Przypowieść o przewrotnych rolnikach jest upomnieniem dla każdego czasu, także dla naszego. Winnica należy do Pana, nie do nas. I Bóg oczekuje owoców ze swojej winnicy od tych, których posłał, aby w niej pracowali”. Przyjąć Syna, który przynosi nam zbawienie, oznacza jedno: oddać Mu owoce Jego ofiary. Odpowiedzieć na nią miłością.