Logo Przewdonik Katolicki

Winnica Pana

Elżbieta Wiater
W winnicy, obraz namalowany w 1898 r. przez Elin Kleopatrę Danielson-Gambogi – fińską malarkę, znaną ze swoich realistycznych prac i portretów. fot. Wikiart

Ocieplenie klimatu ma tę dobrą stronę, że do polskiego krajobrazu, szczególnie na południu i południowym zachodzie kraju, powróciły winnice. Są więc wśród nas ludzie, którzy doświadczają tego szczególnego związku z krzewami winnymi, do którego odwołuje się wielokrotnie Biblia.

Jak napisał jeden z nich, właściciel winnicy Golesz, „zakłada się [ją] na kilkadziesiąt lat, a nie do pierwszej mroźnej zimy”. Zresztą pierwsze owoce będzie można z niej zebrać dopiero w trzecim rocznym cyklu wegetacji od posadzenia. Do osiągnięcia pełni jakości gron, a co za tym idzie wina, potrzeba na ogół kolejnych kilku. Do tego trzeba doliczyć czas przeznaczony na odpowiedni wybór działki, przygotowanie gleby, zbudowanie podpór dla krzewów, osłon przed wiatrem i płotów, więc projekt ten okazuje się czymś wymagającym wielkiego zaangażowania oraz inwestycji i to jeszcze zanim się będzie miało w perspektywie jakiekolwiek owoce.

Oddanie i pasja
Nadto vitis vinifera (winorośl właściwa, dosł. winodajna) jest gatunkiem kapryśnym. To botaniczny hipster, bo potrafi bujnie rozwijać się na miejscach, na których nic innego rosnąć nie chce, ale poza tym nie ma z nią tak łatwo. Lubi obfitość wody, ale niezbyt wielką, bo atakują ją grzyby lub gniją jej korzenie. Gleba ma być płytka, ale nie za płytka, lekka, ale nie za lekka, alkaliczna, ale bez przesady. Trzeba nawozić, ale też nie za mocno, posadzić w miejscu, gdzie jest sporo słońca, ale nie za dużo. Nic dziwnego, że kiedy w coś włoży się tyle pracy, wyczucia i zaangażowania, trudno potem nie kochać tego, co tyle z nas wzięło. Powiem nawet więcej – bez miłości do wymarzonej winnicy nawet nie ma co zaczynać pracy nad jej stworzeniem, szczególnie że jej późniejsza pielęgnacja wymaga wielkiej wytrwałości i odporności na porażki.
Kiedy Bóg mówi w Starym Testamencie o Izraelu, używając tego obrazu, to właśnie jest w tle Jego przesłania: olbrzymia miłość, zaangażowanie poprzedzające jakiekolwiek korzyści, nadzieja na powstanie czegoś, co przyniesie dobre owoce, przywiązanie i jednocześnie trzeźwe założenie, że ta relacja będzie dla Niego kosztowna. W tym kontekście słowa proroka Izajasza o Izraelu jako winnicy Pana nabierają o wiele bogatszego znaczenia, zwłaszcza dramatyczniej wybrzmiewa zapowiedź jej zrujnowania (zob. Iz 5,1–6). Nastąpi ono, bo mimo swojej miłości do niej właściciel zburzy mur, który ją osłania, i przestanie się o nią troszczyć. Nie dlatego, że ma taki kaprys, ale ze względu na to, iż wydała kwaśne owoce, mimo że posadzona w niej winorośl była szlachetnego gatunku.

Szlachetny szczep
Już w następnym rozdziale tej księgi Pan zapowiada, że chociaż Izrael doświadczy całej serii niszczących go klęsk, to pozostanie Reszta. Oczyszczona przez próby, której wiara została zahartowana przez doświadczenia. To będą prawdziwe dzieci Abrahama, a więc tej właśnie szlachetnej odmiany, którą Bóg posadził w swojej winnicy. Jak wiemy, stanie się nawet więcej – wytyczy On miejsce pod nowe nasadzenie. Tu warto na chwilę wrócić do poprzedniego tekstu, o Bożej budowli, ponieważ wytyczanie winnicy zaczyna się od… narożnika. Można powiedzieć, że kładzie się kamień narożny/węgielny i od niego wyznacza dwie linie pod kątem prostym, które będą wyznaczały kolejne rzędy winorośli.
Bóg kładzie więc w Chrystusie samego siebie jako początek nowej winnicy. On jest punktem odniesienia, od którego zaczyna się kolejna wspólnota. Nie wyrzuca krzewów winnych, które wcześniej zasadził, ale szczepi na nich nowe gałązki – dlatego św. Paweł może napisać, że prawdziwymi dziećmi Abrahama są ci, którzy wierzą (zob. Rz 4). Mówiąc inaczej, pozostaje wierny swojej pierwotnej miłości, a doświadczenia, które dopuścił, okazują się jedynie sposobem, w jaki skorygował rozwój uprawy.

Ciężkie życie winorośli
Tu trzeba napisać, że jeśli krzewy winne mają właściwie owocować, ich żywot jest wymagający. Będą dwukrotnie przycięte w ciągu roku, a po zerwaniu winogron utracą swoje latorośle. Dodatkowo winogradnicy po zawiązaniu się owoców będą przechodzić regularnie między rzędami, żeby usuwać sukcesywnie liście zasłaniające grona i słabo rozwinięte kiście, a nawet ich nadmiar. Winorośl nie może przynieść ich zbyt wiele, bo wtedy będzie za mało cukru w gronach, co źle wpłynie na proces fermentacji.
Swoją drogą jest to piękna metafora tego, żeby nie rozdrabniać się na zbyt wiele posług lub działań. Tu znów odwołam się do filmu Ridleya Scotta, ale tym razem będzie to Dobry rok. W tej wielowarstwowej komedii uprawa winnicy zostaje przeciwstawiona wyczerpującemu i pełnemu adrenaliny życiu maklera w londyńskim City. Główny bohater bynajmniej nie chce porzucać tego ostatniego, posiadłość na południu Francji odziedziczona po wujku to jedynie obciążenie, które ma zostać natychmiast spieniężone. Jednak winorośl „oplątuje go” i zmusza do zatrzymania, a to owocuje przewartościowaniem dotychczasowego życia. Podczas tej przemiany wracają do niego słowa zmarłego: „Jeśli znajdziesz coś dobrego, Max, powinieneś się o to zatroszczyć, pozwolić temu rosnąć”. A to oznacza wierność dokonanemu wyborowi, nawet za cenę okresów nudy i niepowodzeń.
Ze względu właśnie na wymaganie długomyślności sadzenie winnic w Biblii jest synonimem czasu pokoju (zob. Jr 31,5; Ez 28,26), a jednym z największych przekleństw jest zakładanie ich, a potem niemożność spożywania z nich owocu. Zresztą miejsca uprawy winorośli są synonimem także tego, czym jest pełnia tego stanu – to przestrzenie otoczone murem, z własną studnią, wieżą obronną, gdzie nie zawiewa gorący wiatr z pustyni, za to nie brak cienia, w którym można odpocząć, patrząc na dojrzewające owoce. Kto wie, może nawet racząc się napojem z poprzednich zbiorów.
Obraz ten daje nam prawo do wyprowadzenia wniosku, że Chrystus, zakładając Kościół, stwarza dla siebie przestrzeń nie tylko owocowania, ale też miejsce, w którym chce odpoczywać. Tym samym prorockie zapowiedzi mówiące o Nim jako Księciu Pokoju znajdują swoje odbicie także w metaforze winnicy. Zresztą zakłada ją, bo wraz z Jego wcieleniem, a potem Misterium Paschalnym, przychodzi czas ostatecznego pokoju między Bogiem a człowiekiem. Szlachetny szczep Abrahama może hojnie owocować pod czujnym okiem i dzięki wprawnej ręce Bożego Winogradnika (zob. J 15,1–2).

Śmierć prowadząca do życia
Kiedy bohater Dobrego roku próbuje się wyłgać od pozostania w Prowansji na stałe, mówiąc: „To miejsce nie pasuje do mojego życia”, słyszy z ust pokochanej tam kobiety: „Nie, to twoje życie nie pasuje do tego miejsca”. Delikatnie, ale bardzo wymownie daje ona w ten sposób do zrozumienia, że Max musi umrzeć i narodzić się na nowo, jeśli chce pozostać w winnicy.
Podobnie jest z Kościołem – jeśli chcesz do niego wejść i w nim pozostawać, musisz zgodzić się na śmierć starego człowieka i narodziny na nowo, na zmartwychwstanie. Wino, nazywane w starożytności krwią winorośli, przynosi pijącemu (z umiarem!) ożywienie, wzmocnienie, swobodę i radość. Jednak zanim ono powstanie, trzeba winogrona zmiażdżyć, sfermentować i pozwolić powstałemu w ten sposób płynowi na dojrzewanie. Tym samym ostateczne owocowanie plantacji winogron zakłada proces przemiany, którego częścią jest obumieranie. Bycie częścią Bożej winnicy także wpisuje się w ten schemat. Wiem, trudna ta mowa. Jednak ile w niej nadziei!

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki