Spór o przesłanie czołgów Ukrainie coraz bardziej zaczyna przypominać fundamentalną dyskusję o tożsamości Europy. Państwa wschodniej i północnej Europy są zgodne co do tego, że trzeba Ukraińcom pomagać tak bardzo, jak tylko się da. Premier Estonii Kaja Kallas, oburzona stanowiskiem krajów, które nie spieszą się z pomocą, napisała, że wojna nie wybuchła dlatego, że Ukraińcy się bronili, ale dlatego, że Rosja zaatakowała. A zatem Ukraińcy mają prawo się bronić, a wojna może się zakończyć, jak będą mieli możliwość wypchnięcia agresora ze swojego terytorium. Do tego jednak potrzebują wsparcia Zachodu.
Dlaczego jednak napisałem, że to spór o tożsamość Europy? Ano dlatego, że Niemcy – największy kraj UE – zostały postawione przed gigantycznym wyzwaniem. Jak na razie nie są mu w stanie sprostać. Wyzwanie to polega na tym, że niemiecki rząd musi wydać zgodę na wysłanie Ukrainie przez państwa trzecie czołgów Leopard. Ukraińcy proszą o te czołgi, mówiąc, że 300 tych maszyn może rozstrzygnąć losy bitwy o Donbas. Polska chce przekazać ok. 12–14 sztuk i sformułować, wraz z innymi państwami, tzw. koalicję chętnych, czyli sojusz krajów, które gotowe są przekazać nowoczesną broń pancerną Ukraińcom (jak słyszymy, nawet jeśli Niemcy nie wydadzą oficjalnej zgody na przekazanie Leopardów swojej produkcji).
Tak więc rząd w Berlinie znalazł się pod gigantyczną presją. Socjaldemokratyczny kanclerz Olaf Scholz zasugerował, że wyśle Leopardy dopiero wtedy, gdy Amerykanie wyślą swoje Abramsy (co jest nonsensem, bo w Europie Ambramsy są unikalną, zaś Leopardy dość popularną maszyną).
Ale to nie jest wyłącznie bezrozumny upór. Niemcy nie chcą uchodzić za kraj, który stanie na czele koalicji zbrojącej Ukrainę. I to z dwóch powodów – po pierwsze ze względu na Rosję, z którą zawsze łączyły go szczególne więzy. Niemcy nie chcą, by Moskwa uznała je za państwo wrogie. Pamiętajmy, że rozpoczęta w 1941 r. agresja Niemiec na Rosję skończyła się katastrofą i trudno to wspomnienie wymazać. Ale z tym wiąże się i inna przyczyna.
Niemieckie społeczeństwo, a w szczególności niemiecka lewica, czuje dumę z procesu transformacji ideologicznej, jaką przeszło. Jednym z dogmatów jest tam przepracowanie przeszłości, odrzucenie militaryzmu, próba budowy potęgi gospodarczej, będącej substytutem potęgi militarnej. Po doświadczeniach nazizmu postępowe kręgi niemieckiego społeczeństwa czerpią dumę z przezwyciężenia historii, w pokonaniu myślenia historycznego, z wiary w rzeczywistość postnarodową i posthistoryczną. Oparte na progresywnej interpretacji praw człowieka credo takiego społeczeństwa stało się głównym źródłem tożsamości Europy, a szczególnie Unii Europejskiej. Właśnie tak rozumiany humanitaryzm stał za decyzją Angeli Merkel o przyjęciu miliona migrantów z Bliskiego Wschodu w 2015 r.
Decyzja o wysłaniu Rosji Leopardów byłaby więc z tej perspektywy podważeniem tego, co stanowiło podstawę nowoczesnej niemieckiej, ale i europejskiej tożsamości. Nam łatwo powiedzieć, że Niemcy mają historyczny obowiązek wesprzeć Ukraińców. Ale musimy pamiętać, że jeśli to zrobią, będą musieli swoją tożsamość przemyśleć na nowo.