David Mbemba ma 19 lat i jeszcze kilka tygodni temu zarabiał na życie, sprzedając telefony i akcesoria telefoniczne przy jednej z głównych ulic Kinszasy. Zarabiał, ponieważ w połowie stycznia – jak twierdzi: bez uprzedzenia – jego stragan, jak i wiele innych obnośnych punktów, zostało brutalnie usuniętych przez pracujące na zlecenie miasta służby sanitarne, które przy okazji raniły wielu sprzedających. Wszystko po to, aby na długo wyczekiwany przyjazd papieża Franciszka ulice jak najbardziej przypominały główne arterie w krajach cywilizowanych, nie zagrażając ani bezpieczeństwu papieża, ani przybyszów z innych krajów, na miejscu obserwujących papieską pielgrzymkę.
– Czy naprawdę musieliśmy czekać aż na przyjazd papieża, żeby zaczynać takie akcje? – pyta retorycznie w rozmowie z dziennikarzem Reutersa pracujący w Kinszasie misjonarz katolicki o. Victor Ntambwe.
Pragnienie papieża
Przyjazd Franciszka do Demokratycznej Republiki Konga oraz Sudanu Południowego planowany i wyczekiwany był od bardzo dawna. Pierwotnie pielgrzymka miała się odbyć na początku lipca 2022 r. Z powodu problemów z kolanem papieża wyjazd został wtedy przełożony. Dziś, gdy widać, że stan zdrowia papieża nie jest lepszy niż pół roku temu, wielu może się zastanawiać, dlaczego w ogóle ta podróż dochodzi do skutku?
Odpowiedź może być jedna: bardzo chce jej sam papież, wielokrotnie udowadniając, że troska o mieszkańców krajów afrykańskich jest jednym z punktów wyróżniających jego pontyfikat. Zaledwie trzy tygodnie przed pielgrzymką Franciszek opowiadał o tym w wywiadzie udzielonym komboniańskiemu czasopismu misyjnemu „Mundo Negro”.
„Pewna szefowa rządu powiedziała kiedyś, że problem migracji musi być rozwiązany w Afryce, poprzez pomoc Afryce, aby stawała się coraz bardziej panią samej siebie. I to prawda. Ale faktem jest, że [obecnie] Afryka istnieje po to, by ją plądrować. Jest to jednak najbardziej niesprawiedliwą rzeczą, jaka istnieje, ale przekonanie tkwi w zbiorowej nieświadomości wielu ludzi i trzeba ją zmienić” – podkreślił papież. Jego zdaniem drogą do zmiany tego myślenia może być uświadomienie sobie, jak wielkim skarbem są sami mieszkańcy Afryki. „Widzimy tylko bogactwo materialne [kontynentu], które w historii starano się tylko eksploatować. Dzisiaj dostrzegamy, że wiele światowych potęg wybiera rabunek, eksploatację, nie zauważając inteligencji, wielkości i potencjału tych ludzi. Musimy iść do ludzi, a nie do idei” – powiedział Franciszek.
Przybywając 31 stycznia do Kinszasy, stolicy Demokratycznej Republiki Konga, papież wyląduje w samym sercu wielu afrykańskich problemów. Kraj ten jest bowiem nie tylko największym państwem w całej Afryce, zamieszkanym przez 95 mln ludzi z kilkudziesięciu różnych plemion i języków, ale przede wszystkim jest miejscem jak w soczewce skupiającym w sobie problemy, o których mówi papież.
Serce problemów Afryki
Demokratyczna Republika Konga – dawna kolonia belgijska – od kilkudziesięciu lat trawiona jest przez nieustanne konflikty zbrojne. Podobnie jak w większości innych państw Afryki, po wyzwoleniu spod panowania kolonialnego wybuchła tu krwawa wojna domowa, oficjalnie zakończona w 2009 r. Oficjalnie, ponieważ nadal działa tu aktywnie ponad setka organizacji militarnych, przejmując kontrolę nad różnymi obszarami państwa, tocząc walki z siłami rządowymi. Jest o co walczyć, gdyż DR Konga jest krajem niezwykle bogatym w naturalne złoża zarówno diamentów, jak i kobaltu, miedzi i molibdenu – bardzo cenionych w krajach rozwiniętych i sprowadzanych stąd od stuleci. W tę walkę wkroczyło kilka lat temu tzw. Państwo Islamskie, finansując i szkoląc lokalnych bojówkarzy, wykorzystując biedę i chaos panujące w kraju do szerzenia swojej ideologii. Najtrudniejsza sytuacja jest ciągle na wschodzie Demokratycznej Republiki Konga.
Ponieważ aż 90 proc. mieszkańców państwa wyznaje chrześcijaństwo – najczęściej katolicyzm – islamscy bojówkarze zaczęli walczyć nie tylko z siłami rządowymi, ale i z obecnością wspólnot chrześcijańskich. Co kilka-kilkanaście dni ma tu miejsce nowy atak na obiekty kultu, szczególnie wtedy, gdy trwa w nich Msza św. lub inne nabożeństwo.
Najnowszy taki atak miał miejsce zaledwie dwa tygodnie przed przylotem papieża, w niedzielę 15 stycznia. Wystrzelona przez jedną z bojówek islamskich bomba trafiła w budynek parafii zielonoświątkowców w Kasindi, zabijając na miejscu 17 osób i ciężko raniąc 40. Według władz był to prawdopodobnie odwet dżihadystów za porażki, jakie ponosili wcześniej w starciach z siłami rządowymi. W regionie działa obecnie ponad 120 różnych ugrupowań, zbiorczo zwanych M23.
– Zamach ten pokazuje, iż droga do pokoju pozostaje jeszcze długa, a cała prowincja Północnego Kiwu znajduje się w stanie oblężenia. Pod tym względem nie nastąpiła żadna poprawa, wręcz przeciwnie, sytuacja jest coraz bardziej poważna. I bardzo niepokoi również to, że Państwo Islamskie, odpowiedzialne za zamach na ów kościół protestancki, coraz bardziej rośnie w siłę – komentował w rozmowie z Radiem Watykańskim abp Ettore Balestrero, nuncjusz apostolski w DR Konga.
Zdaniem nuncjusza właśnie dlatego wiele osób, szczególnie dotkniętych różnymi formami przemocy, wyczekuje od dawna przyjazdu papieża. – Dla wielu przyjazd papieża Franciszka jest spełnieniem ich marzeń. W całym kraju oczekuje się słowa pocieszenia, a także uzdrowienia wciąż krwawiących ran, zwłaszcza na wschodzie – mówi abp Balestrero. Jego zdaniem głównym celem papieskiej pielgrzymki będzie zatem „obudzenie wiary w tych, którzy jej nie mają i wzmocnienie radości tych, którzy jeszcze ją mają”. Na spotkanie z ofiarami przemocy na wschodzie kraju zostało nawet wygospodarowane osobne miejsce w programie całej pielgrzymki. Franciszek spotka się z nimi drugiego dnia swojej obecności w Kongu, w siedzibie Nuncjatury w Kinszasie.
Ekumeniczna pielgrzymka do Sudanu
Drugim, równie ważnym punktem pielgrzymki Franciszka do Afryki będzie wizyta w Sudanie Południowym, planowana i przekładana już kilka razy z uwagi na niestabilną sytuację polityczną i możliwe niebezpieczeństwo dla papieża. Sytuacja w tym kraju leży na sercu Franciszkowi od wielu lat. To właśnie przywódców z tego kraju papież zaprosił w 2019 r. do siebie, do Watykanu na „rekolekcje w intencji pokoju”, i to podczas spotkania z nimi padł na kolana przed każdym i całując go w stopy, błagał o zakończenie walk z przeciwnikami politycznymi.
Pamiętny gest zapadł zebranym głęboko w serca, ponieważ rzeczywiście w niedługim czasie dotychczasowi przeciwnicy byli w stanie utworzyć jeden rząd. Nie oznaczało to jednak końca problemów mieszkańców tego najmłodszego kraju afrykańskiego: gdy zakończyła się wojna, nadeszła wieloletnia susza, zabierając i tak biednym już ludziom resztki dostępnego pożywienia. Wielu uciekało z rodzinnych regionów, zasilając przepełnione obozy dla uchodźców. W kraju ciągle trwają też antyrządowe zamieszki.
Papieska wizyta w Sudanie Południowym będzie miała jeszcze jeden ważny wymiar: Franciszkowi towarzyszyć będą w niej liderzy dwóch innych obecnych w tym kraju Kościołów chrześcijańskich: arcybiskup Cantenbury oraz moderator Zgromadzenia Ogólnego Kościołów w Szkocji.
– Podróżując z hierarchami innych kościołów chrześcijańskich papież wpisze się w wieloletnie wspólne działanie tych Kościołów w Sudanie. Pozostaje oczekiwać, czy trzej zwierzchnicy kościelni będą w stanie podczas swojej wizyty doprowadzić do kolejnej zmiany poglądów wśród elit Sudanu Południowego. Niemniej jednak dla Kościołów i mieszkańców tego kraju będzie to ważna, podnosząca morale wizyta solidarnościowa – uważa John Ashworth, świecki misjonarz od 40 lat posługujący w Sudanie i Sudanie Południowym.