Dwa dni temu zakończył się finałowy weekend corocznej akcji Sprzątanie Świata. Jak wypadają tegoroczne statystyki zbierania odpadów na tle innych lat?
– Tego jeszcze nie wiemy, ponieważ czekamy na wszystkie dane, które spływają do nas z różnych części Polski. W poprzednim roku zebraliśmy 470 ton. Ile odpadów w ogólnym rozrachunku udało się zebrać, stanie się jasne pod koniec roku. Wiemy z całą pewnością, że w akcji zarejestrowało się ponad 4400 grup z całej Polski, co w przybliżeniu daje około 400–500 tys. uczestników. Mówimy o zaangażowaniu przedszkoli, szkół podstawowych, ale również grup hobbystycznych, sportowych, wolontariatów pracowniczych, całych gmin czy powiatów. W ciągu ostatnich kilku lat poziom zaangażowania i liczba uczestników rośnie. W tym roku również widzimy kilkunastoprocentowy wzrost liczby uczestników w stosunku do poprzedniego roku. Przypuszczalnie jest to efekt postpandemiczny. Podczas pandemii trochę więcej czasu spędzaliśmy na łonie natury, co pozwoliło nam na obserwację i refleksję, że z naszą przyrodą nie wszystko jest w porządku. W ludziach wytworzyła się chęć działania, aby odwrócić ten stan rzeczy, powstrzymać śmiecenie i ograniczyć tym samym obserwowaną zmianę klimatu. Dla nas liczba zaangażowanych uczestników jest ważniejsza niż ilość zebranych odpadów. Najbardziej zależy nam na aspekcie edukacyjnym naszych działań, i tym, by rozwiązać problem śmiecenia w naturze.
Jak śmiecą Polacy?
– W tym roku obchodziliśmy trzydziestolecie akcji Sprzątanie Świata w Polsce, dlatego w Fundacji Nasza Ziemia, która jest głównym organizatorem akcji, przeprowadziliśmy podsumowanie, dotyczące tego, jak na przestrzeni 30 lat śmiecenie w Polsce się zmieniało, a także jakie były tego efekty globalne. Okazało się, że od początku, czyli od 1994 r., w wielkie sprzątanie Polski włączyły się 23 mln uczestników. To ogromna liczba osób, które realnie i w sposób czynny zaangażowały się w sprzątanie naszego kraju. Raporty, które co roku przygotowujemy, pokazują, że w efekcie przez wszystkie lata zebrano 45 tys. ton odpadów. Wynik ten jest imponujący nie tylko w skali Polski, ale i całego świata. Co ciekawe, odpadów było zdecydowanie więcej na początku niż w ostatnich latach. Oznacza to, że idziemy w dobrą stronę. Lata 90. były okresem dzikich wysypisk i niekontrolowanych składowisk odpadów. W ostatnich latach śmieci wielkogabarytowych jest mniej, ale mamy problem, ponieważ śmiecimy tzw. drobnicą. Wyrzucamy wszelkiego rodzaju butelki, puszki, opakowania po napojach. Wszystkie te odpady widzimy w miejscach rekreacyjnych, wypoczynkowych, gdzie z powodzeniem mogłyby trafić do kosza. Niestety, tak się nie dzieje. W efekcie ogólnej masy śmieci jest mniej, ale jest ich sporo w miejscach, gdzie spędzamy wolny czas. Jako naród bardzo małą wagę przywiązujemy do tego, że gdy korzystamy z jakiegoś miejsca, powinniśmy pozostawić je w nieskazitelnej czystości. W tym roku w Sprzątaniu Świata skupialiśmy się właśnie na miejscach, w których odpoczywamy. Na pierwszy rzut oka mogło wydawać się, że śmieci tam nie ma, jednak po godzinie sprzątania okazywało się, że zebraliśmy pół tony odpadów. Drugie miejsce, w którym tych drobnych śmieci jest bardzo dużo, to dna jezior. Finał tegorocznej akcji odbył się w Wągrowcu, gdzie osiemdziesięciu trzech nurków wraz z nami sprzątało dno Jeziora Durowskiego. Na brzeg wyciągnęliśmy 1695 kg odpadów. W przeważającej większości były to butelki, które ktoś wyrzucał albo z brzegu, albo z łódki bezpośrednio do wody. Ludzie wrzucają odpady do wody z niefrasobliwości, ignorancji i niewiedzy, że stanowią one zagrożenie nie tylko dla planety, ale i dla naszego zdrowia.
Jak dzisiejsze rozwiązania systemowe pomagają utrzymać porządek?
– Jeśli cofniemy się do lat 90. i porównamy je z obecnymi, zauważymy, że dziś śmieci jest mniej. Wówczas brakowało podstawowych narzędzi do prawidłowego gospodarowania odpadami, dziś praktycznie wszędzie mamy kosze do segregowania śmieci czy punkty zbiórki odpadów wielkogabarytowych, nie możemy więc dłużej wykręcać się tym, że nie wiemy, co z odpadami zrobić, dlatego wyrzuciliśmy te śmieci do lasu. Wiele organizacji prowadzi dziś ogólnokrajowe kampanie ekologiczne. Posiadamy narzędzia, tak praktyczne, jak i teoretyczne, aby odpowiednio tymi odpadami zarządzać. Oczywiście dzisiejszy system nie jest idealny i posiada luki, ale naturalnym jest, że musi się doskonalić, gdyż odpadów produkujemy coraz więcej. System musi odpowiadać na zmieniającą się sytuację. Jeżeli chcemy świadomie gospodarować odpadami, możemy to robić, gdyż nic nam dziś nie stoi na przeszkodzie. Wystarczą chęci i potrzeba prawidłowego zagospodarowania tych odpadów. Niestety, jak pokazują efekty naszych akcji, nie wszyscy te chęci mają.
Kilka dni temu wychodziłam ze sklepu spożywczego i kobieta idąca przede mną, odwinąwszy baton z papierka, rzuciła opakowanie na ziemię. O ile jestem w stanie w takich sytuacjach usprawiedliwić małe dzieci, o tyle zachowania dorosłych zupełnie nie rozumiem. Z czego może wynikać u dorosłych ludzi taka postawa?
– W naszej fundacji często szukamy powodów takich zachowań. Na pewno jest ich sporo, ale ostatecznie sprowadzają się w zasadzie do tego, czym się na co dzień zajmujemy, czyli do brakach w edukacji. Jednym z głównych powodów jest niewiedza na temat szkodliwości niewłaściwego gospodarowania odpadami. W Sprzątaniu Świata istotą nie jest nieustające sprzątanie, ale to, żebyśmy w końcu przestali śmiecić. Dziś to nierzadko dzieci są lepiej wyedukowane niż dorośli, gdyż mają z ekologią częstszy kontakt na co dzień, na przykład poprzez zajęcia w szkole. Dorośli, o ile troski o ekologię nie wynieśli z dzieciństwa, reprezentują często pewną ignorancję. Zdarza im się – czego była pani świadkiem – śmiecić na ulicy, ale też, co obserwujemy z dużym niepokojem, dorzucać do wysypisk swoje śmieci, wychodząc z założenia, że skoro już ktoś tu naśmiecił, to dołożenie śmieci nic nie zmieni. Czasem zachowania te wynikają z lenistwa. Ktoś przyniósł produkty nad jezioro, aby przygotować grilla, ale po skończonej zabawie odpadów nie zabierze, ponieważ są one brudne, on jest zmęczony lub pod wpływem alkoholu. Wszystko sprowadza się do tego, że śmiecenie nie spotyka się z natychmiastową reakcją natury. Jeżeli wyrzucimy papier, to ziemia nie stanie się wokół niego czarna, pomimo że właśnie tę naturę zatruliśmy. Ponieważ nie widzimy od razu konsekwencji, wydaje nam się, że ich nie będzie i że możemy tak zrobić. Na takie postawy jest tylko jedna odpowiedź: edukacja. Poprzez Sprzątanie Świata chcemy pokazać problemy, czyli tony śmieci, ale i rozwiązania w postaci prawidłowego gospodarowania odpadami.
Dziś, 30 lat po pierwszej akcji Sprzątania Świata, nie tylko mamy inne systemy gospodarowania odpadów, ale i świadomość ekologiczna Polaków wzrosła. Jak w postkomunistycznej Polsce rozpoczęła się pierwsza taka akcja na skalę krajową?
– Początki biorą się z Australii i z ruchu Clean up Australia. To tam Ian Kiernan, australijski żeglarz, wpływając do zatoki Sydney, zobaczył, że jest ona zaśmiecona i postanowił coś z tym zrobić. Tak rozpoczęło się pierwsze masowe sprzątanie. Idea została rozszerzona na cały świat pod hasłem Clean up the World. W 1994 r. Mira Stanisławska-Meysztowicz, założycielka Fundacji Nasza Ziemia, rozpoczęła działania w Polsce, ponieważ dostrzegła duże szanse na powodzenie akcji w naszym kraju. Już w pierwszym roku liczba uczestników było bardzo duża. Nie dziwi mnie to, bo pamiętajmy, jak wyglądała szara postkomunistyczna Polska. Ludzie mieli determinację, aby coś zrobić, chociażby zadbać o porządek. Polaków pobudzały obrazki z Zachodu, gdzie w tamtym czasie było czyściej niż u nas. Wówczas nasza świadomość ekologiczna była zdecydowanie niższa niż jest obecnie. Sądzę, że ludzie się zaangażowali, ponieważ zdali sobie sprawę, że utrzymanie czystości wokół siebie jest podstawą, pierwszym krokiem do dbania o przestrzeń i własność wokół siebie.
Co jest kluczem do utrzymania zainteresowania akcją przez dziesięciolecia?
– Akcja Sprzątanie Świata nie jest odpowiedzią na wszystkie wyzwania ekologiczne, z jakimi boryka się dzisiejszy świat, jak chociażby zmiana klimatu. Sprzątanie Świata stanowi jednak pewnego rodzaju wejście do świata ekologii. Zadbanie o najbliższą okolicę i wyrobienie w sobie nawyku nieśmiecenia to bowiem podstawa do dalszych, bardziej wymagających aktywności. Ponieważ głównymi odbiorcami naszych działań są placówki edukacyjne, Sprzątanie Świata jest dla nich okazją do przeprowadzenia inicjacji ekologicznej na żywym przykładzie. Dzieci wstają z ławek, znad książek o tematyce ekologicznej i wychodzą z nauczycielem sprzątać. Dowiadują się, że natura nie ma się dobrze, że człowiek śmieci w różnych miejscach, a śmieci same stamtąd nie zawędrują do odpowiednich miejsc, więc należy je zapakować i wynieść. To nierzadko jest dla nich pierwsza praktyczna lekcja ekologii. Dzięki temu początkowi możemy poszerzać ich wiedzę o kolejne gałęzie ekologii. Wielu z nas po latach pamięta nasze pierwsze akcje Sprzątania Świata. Gdy Mira Stanisławska-Meysztowicz, nasza założycielka, była w Polsce, ruszyliśmy w EKOeskapadę, odwiedzając różne miasta i gminy. Nauczyciele, burmistrzowie, prezydenci miast wspominali, jak będąc dziećmi sami brali udział w akcji. Nierzadko było to dla nich furtką do świata ekologii i do późniejszych działań na rzecz środowiska.
Ekologia to chyba jeden z bardziej nośnych tematów w debatach politycznych. Jak stworzyć akcję ekologiczną, która jest ponad podziałami politycznymi naszego kraju?
– Na pewno jest to zasługa naszej założycielki, która od początku podkreślała, że akcja powinna być ponad podziałami politycznymi, ponieważ zachowanie porządku to podstawowa kwestia i nie może być ona związana z żadną partią polityczną. Oczywiście nie jesteśmy w stanie uchronić się przed podziałami, jeśli chodzi o opinie na temat ekologii. Widzimy to chociażby w komentarzach w mediach społecznościowych. Gdy podajemy informacje o posprzątanym przez nas jakimś odcinku, część ludzi mówi, że to rewelacja, a część, że jest to bez sensu. Kiedy będziemy zwracać uwagę na prawidłowe nawyki, jedni będą mówić, że stosują je na co dzień, a inni będą twierdzić, że ekologia jest lewackim wymysłem. Nie jesteśmy w stanie się tego wystrzec, jednak przyświeca nam hasło jednej z piosenek Wojciecha Młynarskiego – „Róbmy swoje”. Jeżeli ktoś się z nami zgadza, to zachęcamy do wspólnego działania, a jeżeli ktoś się nie zgadza, to możemy próbować go przekonać, ale tylko do pewnego momentu. Zdecydowanie od walki na argumenty wolimy skupiać siły na akcjach edukacyjnych oraz terenowych z dziećmi, młodzieżą oraz indywidualnymi wolontariuszami, którzy rozumieją i wspierają cel akcji.
Z jakimi problemami się mierzycie, co kładzie się cieniem na akcji Sprzątania Świata?
– Jedyny problem to śmieci. Tegoroczny jubileusz jest dla nas słodko-gorzką rocznicą. Z jednej strony cieszymy się, że już trzydzieści razy udało nam się sprawnie zorganizować akcję, że nadal mnóstwo szkół z radością angażuje się w działania, mamy wsparcie w całej Polsce, także partnerów, miast i gmin oraz służb porządkowych. To niesamowite, że od początku akcji sprzątało z nami 23 mln Polek i Polaków, to niesamowity wynik i jesteśmy z niego dumni. Z drugiej strony pewnym rozczarowaniem jest, że to sprzątanie jest nadal potrzebne, wręcz konieczne, że problem śmieci – mimo tylu rozwiązań systemowych i naszych działań – nadal jest tak poważny i wymaga rozwiązania. Ciągle jeszcze nie możemy skupić się wyłącznie na działaniach edukacyjnych, tylko musimy fizycznie sprzątać i to jest chyba nasz największy problem. Bardzo dobrze oddał to Andrzej Pągowski, który od początku, przez trzy dekady, tworzy niesamowicie wymowne plakaty akcji. W tym roku powiedział, że nie chce stworzyć plakatu radosnego, bo to nie jest radosny jubileusz. Dlatego trzydziestka na plakacie rocznicowym jest wręcz grobowa, a przedstawione na nim sprzątające ręce symbolizują dwulicową naturę ludzką. Są to bowiem te same ręce, które śmiecą. W tegorocznym dziele skreślonym ręką mistrza, pomimo jubileuszu, wybrzmiewa słodko-gorzka puenta, pod którą się podpisuję: minęło kolejne pokolenie, kiedy to ludzie sprzątają śmieci z natury po…ludziach.
Grzegorz Mikosza
Szef akcji Sprzątanie Świata – Polska