Parę dni temu w Krynkach, niewielkiej miejscowości przy granicy z Białorusią, miejscu wielokulturowym na dawnej mapie Rzeczypospolitej, odbył się pogrzeb młodego człowieka, który utonął kilka miesięcy temu w Świsłoczy. Miał 32 lata, był z Kamerunu, miał na imię Cyril, był chrześcijaninem. Uciekał przed prześladowaniami ze względu na religię. Wyłowiono jego ciało z granicznej rzeki w maju. Pogrzeb odprawił pastor z kościoła zielonoświątkowego, w organizacji pomagał ksiądz katolicki. Matką, która przyjechała pochować syna, zajęli się wolontariusze. To oni odnaleźli zwłoki, niejedyne zresztą.
Niemal tego samego dnia w Wenecji miał miejsce premierowy pokaz najnowszego filmu Agnieszki Holland Zielona granica, który dotyczy kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią. Film jest oparty na faktach i oskarża nasz rząd o zaniedbania i przyzwolenie na działanie niezgodne z prawem oraz niehumanitarne traktowanie migrantów. Nie widziałam go, w Polsce Zieloną granicę będzie można zobaczyć od 22 września. Nie widział go także minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, gdy napisał w mediach społecznościowych zdanie haniebne, niegodne członka rządu, przyrównujące film Agnieszki Holland do antypolskiej propagandowej działalności nazistów w III Rzeszy. Nic nie usprawiedliwia takiej wypowiedzi, bo to ani dyskurs, ani krytyka – to szczucie za pomocą porównań, które nie powinny paść w naszym kraju. Tym bardziej wobec dzieła kultury, wobec artysty, wobec wolności wypowiedzi.
Byłam na granicy dwa lata temu, kiedy kryzys migracyjny się zaczynał. Moi bliscy chodzili do lasu i pomagali tym, którzy cierpieli i byli przerażeni. Widzieli ludzi kilkakrotnie wyrzucanych przez polskich pograniczników na stronę białoruską, pobitych, poranionych, którym odmawiano pomocy medycznej. Kobiety z dziećmi, kobiety w ciąży, młodych chłopaków skamieniałych ze strachu. W tym wszystkim nawet nie chodzi o dyskusję na temat nielegalnego szlaku migracyjnego i tego, kto go wywołał, lecz o pomoc bezbronnym ludziom – ofiarom. Wolontariusze, którzy idą do lasu, żeby dać im czystą wodę i środki opatrunkowe, ratują im życie.
Zanim na ekranach zagości Zielona granica (a warto zobaczyć film, zanim się o nim cokolwiek powie), można zajrzeć do książki Mikołaja Grynberga zatytułowanej Jezus umarł w Polsce. Jezus, czyli Issa, to imię młodego Syryjczyka, chrześcijanina, który uciekał przed islamistami. Jego zwłoki znaleziono po polskiej stronie granicy. I jeszcze chciałabym zauważyć, że książka Grynberga jest o wspaniałych Polakach, ludziach, którzy rezygnując z własnej wygody, ratują ludzkie życia, nie zważając na narodowość, kolor skóry czy czas.