Logo Przewdonik Katolicki

O migracji na poważnie

Michał Szułdrzyński
fot. Magdalena Bartkiewicz

Potrzebujemy dyskusji o tym, jak być humanitarnym państwem, a także jak chcemy w przyszłości uregulować sprawę migracji

Bardzo żałuję, że premiera filmu Agnieszki Holland Zielona granica przypadła akurat na czas kampanii wyborczej. Bo wpadła do debaty jak meteoryt, wywołała polityczne oburzenie, teraz pewnie do wyborów będzie co jakiś czas wracać jakieś hasło o obronie polskiego munduru, ale nie wywoła debaty, której potrzebujemy i która jest nam bardzo potrzebna. Chodzi mi o debatę o tym, jak powinna wyglądać populacja Polski za 10, 20 czy 50 lat. Przy obecnych trendach w ciągu najbliższych kilku dekad liczba obywateli Polski spadnie poniżej 30 milionów. To wynik kryzysu demograficznego, z którym borykamy się od lat, ale wciąż nie wymyśliliśmy żadnego sposobu, aby się mu przeciwstawić.
A Zielona granica to film, który zmusza do refleksji m.in. na temat tego, czy Polska ma jakąkolwiek politykę dotyczącą imigrantów, oraz tego, jak rzeczywiście, jako społeczeństwo, podchodzimy do migracji. Film wywołał gorące polityczne emocje, nie chcę już tutaj do tego wracać. Dość jednak, że emocje w kampanii wyborczej mają to do siebie, że szybko wybuchają, ale zaraz pojawia się nowy temat, nowe zjawisko, które przyciąga uwagę opinii publicznej.
Tymczasem dwa pytania po tym filmie wciąż nie dają mi spokoju. Pierwsze dotyczy tego, czy zdaliśmy egzamin z człowieczeństwa, gdy wybuchł kryzys na granicy z Białorusią. Tak, obowiązkiem państwa jest ochrona granic, nie mam nic przeciwko stawianiu muru, który utrudni nielegalne przekraczanie granicy. Ale równocześnie, gdy ktoś już tę granicę nielegalnie przekroczył i potrzebował pomocy wyziębiony w lesie, nie przekonuje mnie argument, że okazanie mu człowieczeństwa, albo zaniechanie push-backów na Białoruś, byłoby dowodem słabości polskiego państwa. Nie, uważam, że daliśmy się zaszantażować politykom, że albo jedno, albo drugie. Tymczasem nie powinno tu być sprzeczności. Państwo powinno chronić swych granic, ale nie oznacza to, że musi się zachowywać niehumanitarnie.
Druga sprawa to histeria polityczna, jaka dotyczy migracji. Politycy przekrzykują się, że nie dopuszczą do przyjazdu do Polski migrantów, a przecież oni już przyjeżdżają. Sam rząd przyznaje, że w ostatnich dwóch i pół roku pozwoliliśmy na pracę w Polsce ćwierci miliona przybyszów z Azji i Afryki. Bądźmy więc poważni. Zdecydujmy, czy chcemy, by się kurczyło nasze społeczeństwo, ale też i rezygnujemy z szans na rozwój albo stawiamy na materialne dogonienie Zachodu, ale to będzie wymagało prowadzenia polityki migracyjnej. Zdefiniowania, kogo wpuszczamy, a kogo nie, przedstawienia planu itp. Tymczasem taka dyskusja się w ogóle nie toczy. Politykom łatwiej jest straszyć Lampedusą czy przestępstwami dokonywanymi przez migrantów w zachodniej Europie, niż wyjść do obywateli i powiedzieć: w ciągu takiego a takiego czasu będziemy potrzebowali tylu a tylu migrantów, bo alternatywą jest spadek tempa rozwoju albo wręcz kurczenie się gospodarki.
Potrzebujemy więc i dyskusji o tym, jak być humanitarnym mocarstwem (polubiliśmy ten status po tym, jak udzieliliśmy pomocy uchodźcom z Ukrainy), a także – jak chcemy w przyszłości uregulować sprawę migracji. Ale na razie od tych dyskusji uciekamy.

 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki