W reakcji na propozycję Unii Europejskiej, która próbując rozwiązać problem imigrantów, odwołuje się do mechanizmu ich relokacji w krajach członkowskich (do Polski miałoby trafić 2 tys. osób), rządząca Polską prawica chce przeprowadzić referendum. Czy to jest dobry pomysł?
– Jest on bardzo ryzykowny politycznie, ale też etycznie. Tego typu działania były już podejmowane przez Viktora Orbána w czasie kryzysu migracyjnego w latach 2015–2016. Na Węgrzech obywatele odpowiadali m. in. na pytanie „Na co powinny być przeznaczone pieniądze – na dzieci węgierskie czy uchodźców?”. To chwyt bardzo niskich lotów.
Św. Tomasz z Akwinu mówił wprawdzie o „porządku miłości” (najpierw bliscy, później obcy), ale zaraz dodał: „Jeśli obcy jest w większej potrzebie niż twój ojciec, to najpierw masz obowiązek pomóc obcemu”.
Warto się (obiektywnie!) przyjrzeć, jak kwestia referendum wygląda w kontekście naszego członkowska w Unii Europejskiej. Kryzys migracyjny sprzed 7 lat ujawnił przerażający brak solidarności ze strony Węgier i Polski. Solidarność jest ważną więzią w każdej wspólnocie. Jeżeli ktoś z członków ma duży problem, jest nadmiernie obciążony, inni mu pomagają. Tak jest w małych wioskach i wielkich wspólnotach międzynarodowych. Do tego należy dodać wojnę za naszą wschodnią granicą, która powinna stawiać solidarność z UE na pierwszym miejscu.
Polska przyjęła ostatnio wielu uchodźców z Ukrainy, ale też mnóstwo migrantów zarobkowych z Azji (Gruzinów, Hindusów). W narracji obozu rządzącego kłopoty migracyjne UE to tylko jej sprawa. W piątek Sejm, na wniosek posłów Prawa i Sprawiedliwości, przegłosował uchwałę, która wyraża sprzeciw wobec paktu migracyjnego zobowiązującego państwa członkowskie do relokacji. Podkreślono, że Polska „nie może ponosić kosztów błędnych decyzji rządu innego państwa członkowskiego”. Zacytuję: „Solidarność europejska nie może mieć formy szantażu: zapłaćcie albo przyjmijcie”. Można się spierać o polityczne konsekwencje sprzeciwu, ale od niego do referendum daleka droga. Na czym polega owo „ryzyko etyczne” referendum?
– Referendum na temat migrantów nie powinno mieć miejsca ze względów etycznych. Mamy w ten sposób decydować o losie ludzi, którzy potrzebują pomocy? Ona jest naszym obowiązkiem moralnym. Dla katolików, ludzi wierzących, jest też powinnością moralną wynikającą z religii. Niezależnie od tego, czy mówimy o migrantach legalnych, czy nie.
Prawo daje możliwość sprawdzenia, czy osoba, która stara się o azyl lub status uchodźcy, powinna go otrzymać. Przepisy określają, w jakich sytuacjach ktoś musi być zawrócony do swojego kraju: Konwencja Genewska z 1951 r., praktyka Organizacji Narodów Zjednoczonych, Unii Europejskiej, do której należymy... Tu nie ma miejsca na referendum! Narzędzie tego typu stosuje się do innych rzeczy. Możemy pytać, czy mieszkańcy wolą w centrum parking czy zielony park. Jeżeli chodzi o życie i dobro ludzi, wkraczamy na teren etyki, dobra i zła. Sprawa jest ważna, reguluje ją również prawo międzynarodowe.
Argument etyki jest używany przez katolików w przypadku prawa do aborcji: nie można w głosowaniu demokratycznych mas orzekać o tym, czy coś jest etyczne. Analogia jest trafna?
– Tak. Wśród imigrantów są osoby, których nie należy wpuścić; nie podpadają pod przepisy prawa międzynarodowego. Ale w większości są to ludzie, którzy z różnych powodów nie mogą zostać u siebie i wybierają podróż, narażając swoje życie. Papież Franciszek określił morze Śródziemne jako wielkie cmentarzysko. Kilka razy byliśmy z bp. Krzysztofem Zadarką przy naszej granicy z Białorusią. Za pierwszym razem spotkaliśmy w ośrodku dla cudzoziemców w Białymstoku mężczyznę z Kurdystanu z piątką dzieci. Żona poroniła przy granicą, będąc w 6. miesiącu ciąży, a potem zmarła w szpitalu. Spotkaliśmy też później w tym ośrodku młodego człowieka z Senegalu, który stracił „na granicy” dwóch braci.
Pomysł referendum uważam za prymitywny. U jego podstaw leżą nadchodzące wybory. Ci, którzy będą zachęcać do głosowania na „nie”, sięgną po argumenty oparte na emocjach zbiorowych: strachu, wrogości. Przywołają obrazy złego Obcego, muzułmanina-terrorysty. Takie działanie jest w całości sprzeczne z encykliką Fratelli Tutti papieża Franciszka, a przede wszystkim z Ewangelią Jezusa Chrystusa.
---
Ks. dr hab. prof. UKSW Janusz Balicki
Kierownik Katedry Polityk Publicznych oraz Międzyinstytutowego Zakładu Badań
nad Migracją Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.
Jego zainteresowania badawcze to m.in.: polityka migracyjna oraz integracja
imigrantów z różnych kultur w Unii Europejskiej; członek Rady KEP ds. Migracji