Logo Przewdonik Katolicki

Kardynał Semeraro jak sole trzeźwiące

Tomasz Królak
fot. Magdalena Bartkiewicz

Chodzi o nieunikanie pytań trudnych, których być może wolelibyśmy nie zadawać, chcąc wydobyć z bogactwa życia Ulmów jeden tylko wątek

W przeddzień beatyfikacji rodziny Ulmów kard. Semeraro podzielił się z dziennikarzami dwiema ważnymi sugestiami. Pierwsza to ta, że beatyfikacja jest wielowątkowa, a druga, że nie wolno nią manipulować. Jestem pewien, że gość z Watykanu bardzo dobrze wiedział, co mówi. Najwyraźniej uznał, że grozi nam zarówno jedno, jak i drugie: redukowanie wielkiej sprawy Ulmów do jednego wymiaru oraz instrumentalizowanie jej w życiu publicznym, by nie powiedzieć – politycznym.
Swoją uwagą, a właściwie przestrogą, szef Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, który przewodniczył uroczystości w Markowej, podzielił się w odpowiedzi na pytanie o znaczenie beatyfikacji dla kontaktów żydowsko-chrześcijańskich. Nie mam jednak wątpliwości, że te słowa można, a nawet powinno się, potraktować szerzej.
Także w homilii kard. Semeraro mówił o mnogości przesłań, jakie wynikają z beatyfikacji rodziny z Markowej i w jak wielu dziedzinach można przynajmniej próbować iść ich śladami. Jest ich wiele, nie jedno. Owszem, w kontekście najmłodszego dziecka Józefa i Wiktorii, które rodziło się w chwili, gdy jego matka była bestialsko mordowana, wybrzmiał przejmujący apel hierarchy przeciwko aborcji. Ale z nie mniejszym naciskiem wskazywał na przykład Ulmów jako rodziny otwartej na pomoc potrzebującym bliźnim. Mówił też, że męczeństwo z 1944 roku rzuca piękne światło na przyjaźń chrześcijańsko-żydowską. Wskazywał, że przykład Józefa i Wiktorii, którzy otwierali drzwi i angażowali się na rzecz bliźniego, powinien inspirować nas, współczesnych, do naśladowania ich dziś w naszej postawie wobec odrzuconych lub nierozumianych. Była wielka pochwała zachowania Polaków na rzecz uchodźców z Ukrainy, ale jestem pewien, że Ulmowie powinni inspirować także pytania o to, jak zachowujemy się wobec przybyszów z innych krajów i zza innej granicy. Chodzi o pytania nie politycznej, lecz ewangelicznej natury. I o nieunikanie pytań trudnych, których być może wolelibyśmy nie zadawać, chcąc wydobyć z bogactwa życia Ulmów jeden tylko wątek. Ale dlaczego jeden, skoro jest ich tak wiele?
Co do przestrogi o manipulację, to warto byłoby strzec się wszelkich prób wykorzystywania zbrodni niemieckich żandarmów do wzbudzania niechęci wobec współczesnych Niemców. Nie tylko dlatego, że, jak zauważył kard. Semeraro, nad tamtymi i tak „ciąży już osąd historii”, ale dlatego, że czyjakolwiek beatyfikacja nie może służyć celom innym aniżeli religijne. Wyniesienie na ołtarze nie jest nagrodą dla niegdyś żyjących, ale kierunkowskazem i duchową inspiracją dla współczesnych. Beatyfikowani nie mogą być w tym sensie środkiem do celu, choćby definiowanym za pomocą wzniosłej retoryki politycznej. Są natomiast światłem, które Kościół ofiaruje wiernym dla ich duchowego wzmocnienia w pielgrzymce przez ziemskie życie. Tylko tyle i aż tyle. A kto o tym zapomina, więcej mówi o sobie aniżeli o tych, na których się powołuje. Dlatego uważam, że przesłanie, jakie zostawił nam kard. Semeraro, to sole trzeźwiące, które natychmiast powinniśmy sobie zaaplikować.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki