Logo Przewdonik Katolicki

Zbożowa karuzela

Karolina Sternal
fot. Pexels

Dożynki nie są w tym roku dla rolników szczególnie radosne. Wprawdzie szacunki dotyczące wysokości plonów nadal są optymistyczne, ale jeżeli chodzi o ceny, to jest już gorzej.

Jeśli chodzi o pogodę, to był fatalny rok. Wtedy gdy deszcz był potrzebny, to go nie było, a zaczęło padać w same żniwa – mówi Daniel Wilczek, rolnik z powiatu leszczyńskiego. – Do tego sytuacja z ukraińskim zbożem i spadek cen. Nie jest dobrze, dla rolników to nie jest dobry rok. Ceny są niestabilne, jakość ziarna też bywa różna i nie wiadomo, jak dalej będzie wyglądała sytuacja ze sprzedażą.
Faktycznie, ten rok dla gospodarstw nastawionych na uprawę zbóż od początku był nerwowy. Wpłynęły na to światowe trendy cen, sytuacja na Ukrainie, warunki pogodowe w Polsce i jakość plonów. Nie ma także pewności, jak kwestia tranzytu ukraińskich płodów rolnych przez Polskę potoczy się dalej i jak ostatecznie ukształtują się dochody naszych rolników.

Świat i my
Napaść Rosji na Ukrainę wywołała potężne turbulencje na światowych rynkach żywności. Jej ceny poszybowały w górę, bijąc historyczne rekordy, a widmo głodu zajrzało w oczy milionom mieszkańców biedniejszych regionów świata, zwłaszcza krajów Afryki.
Wznowienie eksportu ukraińskiej żywności i liczne ułatwienia z tym związane przyniosły przeceny części produktów rolnych na światowych giełdach. Co nie bez znaczenia, zyskał na tym także budżet pogrążonej w wojnie Ukrainy. Produkowana tam żywność miała trafiać tranzytem przez Europę do krajów uboższych. Brak nadzoru nad przewozem i puszczenie go „na żywioł” sprawiły jednak, że duża jej część pozostała na unijnym rynku, w znaczącej części w Polsce. To doprowadziło do spadku cen na naszym rynku, podważyło opłacalność produkcji polskich gospodarstw i w efekcie doprowadziło do fali rolniczych protestów.
Rząd zabrał się do gaszenia pożaru. Rozwiązaniem problemu z jednej strony miały być dopłaty dla rolników, z drugiej opróżnienie magazynów z nadwyżek zboża. Owszem, eksport przyspieszył, porty pracowały pełną parą, a w maju i w czerwcu udało się przez nie wywieźć z kraju przeszło 1,7 mln ton. Okazało się, że to jednak za mało. W połowie roku – tuż przed rozpoczęciem żniw – w magazynach, według szacunków różnych ekspertów, nadal było od 6 do prawie 10 mln ton zboża.

Susza
Sytuację polskich rolników pogorszyła jeszcze pogoda. Brakowało opadów, zwłaszcza na przełomie maja i czerwca, czyli w okresie ważnym dla wydajności i jakości plonów, przyszła susza. Powracające upały, nawet przeplatane nagłymi opadami deszczu, nie zmieniły sytuacji w kolejnych tygodniach. Dodatkowo, zjawisko potęgowała duża prędkość wiatru.
„W wyniku występujących warunków wilgotnościowych w piątym okresie raportowania, stwierdzamy wystąpienie suszy rolniczej na terytorium Polski” – informował Instytut Uprawy Nawożenia i Gleboznawstwa – Państwowy Instytut Badawczy w Puławach.
Raport dotyczący klimatycznego bilansu wody objął okres od 1 maja do 30 czerwca, a wartości opracowano dla wszystkich gmin Polski. Deficyt wody dla roślin uprawnych nadal się zwiększał, w efekcie niedobór wody objął cały kraj. Największy notowano na terenie Pojezierza i Pobrzeża Kaszubskiego, Równiny Słupskiej, Wysoczyzny Damnickiej i Żuław. Bardzo duży niedobór wody występował również na Pojezierzu Pomorskim, Wielkopolskim oraz na Nizinie Wielkopolskiej i w zachodniej części Niziny Mazowieckiej. Tylko nieco lepsza sytuacja była na południe od tego obszaru.
Ostatecznie susza rolnicza objęła 15 województw (jedynie podkarpackie nie zostało ujęte w tym zestawieniu). Miało to wpływ na wiele upraw, w tym na zboża, co ostudziło nadzieje związane z dobrymi plonami w tym roku. Odpowiedzią na to ma być kolejna pomoc finansowa dla tych rolników, którzy zgłoszą szkody powstałe w wyniku suszy poprzez rządową aplikację ,,Zgłoś szkodę rolniczą 2023”. Działanie aplikacji opiera się na monitoringu suszy prowadzonym właśnie przez Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa, a ostatecznym szacowaniem zajmują się specjalne komisje działające w terenie.

Deszcze
Kłopoty z aurą nie skończyły się na suszy. W trakcie żniw pogoda zmieniła się, przynosząc na początku sierpnia obfite opady. – Dla zboża nie ma nic gorszego, jak deszcze w trakcie żniw – mówi Marcin Mendyka, rolnik z powiatu gostyńskiego. – To nie tylko kwestia problemów związanych z zebraniem plonów, ale przede wszystkim z jakością ziarna. Czym więcej wody w tym okresie, tym jego jakość jest gorsza, co ostatecznie wpływa na cenę w skupach.
Trudną sytuację rolników na początku sierpnia potwierdza opublikowany w tym czasie raport Wielkopolskiej Izby Rolniczej. Czytamy w nim: „Przede wszystkim trudno jest dzisiaj wjechać na pole kombajnami. W wielu miejscach potworzyły się zastoiska wodne i podtopienia, a grunt jest bardzo grząski. Na polach zostało jeszcze do zebrania sporo pszenicy i pszenżyta, a miejscami, szczególnie na północy województwa, stoi jeszcze rzepak. Obfite opady oraz duża wilgotność powietrza powodują, że zboża zaczynają porastać, wchodzą choroby grzybowe, a wilgotność ziarna obniża jego wartość handlową. Ceny skupu pozostają na bardzo niskim poziomie w porównaniu do roku ubiegłego oraz do kosztów poniesionych przez rolników na uprawę. Dodatkowo ceny są zbijane przez punkty skupu ze względu na niższą jakość ziarna i jego dużą wilgotność. Z uwagi na wysoką wilgotność ziarna występują również problemy ze skupem. Nie wszyscy rolnicy dysponują możliwością dosuszania zebranych plonów, a jeśli już, to koszty energii potrzebne na ten proces są bardzo wysokie. Należy także zauważyć, że spada proporcja zbóż konsumpcyjnych do zbóż paszowych, co dodatkowo sprawia, że rolnicy zarobią mniej, czy wręcz poniosą straty”.

Co dalej?
Ponowna fala gorącego powietrza sprawiła, że rolnicy mogą dokończyć żniwa. Aktualnie szacuje się, że plony liczone w całym kraju będą podobne do zeszłego roku. Minister rolnictwa Robert Telus zastrzega jednak, że na ostateczne oceny należy jeszcze poczekać. – To są tylko na razie szacunki, zobaczymy, jak to wyjdzie po żniwach, po zebraniu zboża. Na tę chwilę część kraju na pewno bardzo mocno dotknęła susza i tu na pewno będą plony niższe – mówił minister. Pytany, czy magazyny są gotowe na przyjęcie ziarna z nowych zbiorów, twierdzi, że przez cztery ostatnie miesiące z Polski udało się wyeksportować ponad 4,5 mln ton zboża, co powinno wpłynąć na stabilizację polskiego rynku rozregulowanego napływem ukraińskiego zboża.
Okazuje się, że jednak sam tranzyt również może być dużym zagrożeniem, na co wskazuje Monika Piątkowska, prezes Izby Zbożowo-Paszowej. Jej zdaniem dla ukraińskiego zboża nie ma innych dróg niż droga morska z portów naddunajskich i rumuńskiego portu w Konstancy oraz tranzytu przez kraje Unii Europejskiej, w tym przede wszystkim przez Polskę, a to oznacza znaczne obciążenie infrastruktury kolejowej i portowej.
– Dopłaty są dobrym rozwiązaniem pod warunkiem, że ten czas, który sobie kupujemy, łagodząc trochę straty rolników, wykorzystamy w mądry sposób. Nadal jednak nie ma pomysłu strategicznego na to, jak zarządzić tą trudną sytuacją, nie ma inwestycji w infrastrukturę i nie wiemy, jak będzie wyglądało zarządzanie ruchem zbożowym w kolejnych miesiącach – mówi Monika Piątkowska. – Ze względu na zablokowanie umowy zbożowej przez Rosję będą większe potrzeby tranzytu z Ukrainy, a to oznacza też większe obciążenie naszej infrastruktury. Jeżeli my tej infrastruktury nie rozbudujemy, nie udrożnimy przepustowości naszych portów, to zostaniemy jeśli nie ze zbożem ukraińskim, to z naszym polskim. To jest sytuacja, która absolutnie wymaga rozwiązania.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki