Logo Przewdonik Katolicki

Trzy wskazówki od Franciszka

ks. Wojciech Nowicki
Fot. Piotr Łysakowski

Diagnoza duszpasterskiego wypalenia, znużenia czy zmęczenia przejawia się, zdaniem papieża, w mniej lub bardziej świadomym wycofaniu się z apostolskiej gorliwości

Jednym ze stałych punktów papieskich pielgrzymek są spotkania z duchowieństwem i osobami życia konsekrowanego. Nie inaczej było podczas wizyty Franciszka w Lizbonie. W czasie przemówienia zwrócił on uwagę na znużenie, jakie obserwuje w tej grupie. Nawiązał przy tym do powołania pierwszych uczniów i ich doświadczenia płukania sieci po nieudanym połowie ryb. – Jest to uczucie dość powszechne w krajach o starożytnej tradycji chrześcijańskiej, przechodzących wiele przemian społecznych i kulturowych i coraz bardziej naznaczonych sekularyzmem, obojętnością wobec Boga, z coraz większym oderwaniem od praktyki wiary – mówił. Postawił też pytanie swoim słuchaczom, na które warto, by każdy również sobie odpowiedział: – Ryzyko, kiedy czujemy się zrezygnowani – i niech każdy z was pomyśli, w którym momencie poczuł zniechęcenie – polega na wyjściu z łodzi, zaplątaniu się w sieci rezygnacji i pesymizmu. Natomiast ufamy, że Jezus nadal bierze swoją umiłowaną Oblubienicę za rękę i ją podnosi.
Diagnoza duszpasterskiego wypalenia, znużenia czy zmęczenia przejawia się, zdaniem papieża, w mniej lub bardziej świadomym wycofaniu się z apostolskiej gorliwości. – Tracimy ją i zamieniamy się w funkcjonariuszy sacrum. To bardzo smutne, gdy osoba, która poświęciła swoje życie Bogu, zamienia się w funkcjonariusza, zwykłego administratora rzeczy. To bardzo smutne.
Oprócz gorzkiej diagnozy papież wskazał jednak również środki zaradcze. Niejako lekarstwa na trapiącą nas chorobę rezygnacji.
Po pierwsze, Franciszek zachęca, by – zgodnie ze słowami Jezusa – wypłynąć na głębię. Oznacza to wielkoduszność. – Musimy opuścić brzeg rozczarowań i stagnacji, zdystansować się od tego słodkiego smutku i ironicznego cynizmu, które czasami atakują nas w obliczu trudności. Słodki smutek, ironiczny cynizm. Zróbmy rachunek sumienia w tej sprawie. Trzeba odzyskać nadzieję, ale nadzieję w drugim wydaniu, nadzieję dojrzałą, nadzieję, która przychodzi po porażce lub znużeniu. Niełatwo odzyskać nadzieję dojrzałą. Jest to konieczne, aby przejść od defetyzmu do wiary, jak Szymon, który chociaż na próżno trudził się całą noc, mówi: „na Twoje słowo zarzucę sieci” (Łk 5, 5).
Krok ten możliwy jest zdaniem papieża przede wszystkim jako owoc modlitwy. Dlatego Franciszek odważnie pyta swoich słuchaczy o to, jak się modlą. I pyta o to w charakterystyczny dla siebie sposób: – Jak papuga, bla, bla, czy robiąc sobie sjestę przed tabernakulum, bo nie wiem, jak rozmawiać z Panem? Czy modlę się? Jak się modlę? Tylko w adoracji, tylko przed Panem człowiek odkrywa na nowo smak i pasję ewangelizacji.
Ciekawe, że któryś już raz papież zwraca uwagę, że zatraciliśmy w Kościele modlitwę adoracji. – Wszyscy: kapłani, biskupi, osoby konsekrowane, muszą ją odzyskać: trwać w milczeniu przed Panem – mówił stanowczo.
Drugą radą papieża jest wspólne prowadzenie duszpasterstwa: duchowni i świeccy. To oznacza przede wszystkim tworzenie klimatu otwartości. Zaproszenie, by każdy mógł w Kościele odnaleźć swoje miejsce. – Nie żyjcie, oskarżając: „To jest grzech, a to nie jest grzechem”. Niech przyjdą wszyscy, a potem powiemy, ale niech najpierw usłyszą zaproszenie Jezusa, następnie przyjdzie skrucha, a potem bliskość Jezusa. Proszę, nie czyńcie z Kościoła komory celnej: tu wchodzą sprawiedliwi, ci, którzy są w porządku, którzy dobrze zawarli związek małżeński, a tam wszyscy inni. Nie. Kościół nie jest taki. Sprawiedliwi i grzesznicy, dobrzy i źli, wszyscy, wszyscy. A potem, niech Pan pomoże nam rozwiązać problemy. Ale wszyscy.
I wreszcie trzecia wskazówka: stawać się rybakami ludzi. Papież rozróżnia ewangelizację od prozelityzmu. I wyraźnie stawia na to pierwsze. Nawiązuje przy tym do biblijnego obrazu głębiny morza. – Często w Piśmie Świętym morze kojarzy się z miejscem zła i mocy przeciwnych, których ludzie nie są w stanie opanować. Dlatego łowienie ludzi i wyciąganie ich z wody oznacza pomaganie im w wynurzaniu się z miejsca, w którym zatonęli, ratowanie ich przed złem, które grozi im utonięciem, wskrzeszanie ich z wszelkich form śmierci. (…) Ewangelia jest bowiem głoszeniem życia w morzu śmierci, wolności w wirze niewoli, światła w otchłani ciemności. Święty Ambroży stwierdza, że „Słusznie przyrządem apostolskim są sieci. One schwytanych nie gubią, lecz zachowują i z głębi na światło wyciągają; chwiejnych z głębiny wzwyż ciągną”.
Niech wskazówki Franciszka będą dla nas pomocne w odnajdywaniu entuzjazmu wiary, który – każdy we właściwy sobie sposób, niezależnie od tego, czy jest osobą duchowną, konsekrowaną czy świecką – będzie mógł przekazać innym.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki