Logo Przewdonik Katolicki

To jest to

Michał Paluch OP
fot. Adobe Stock

Czy wiara jest dla mnie największym skarbem?

Tekst Ewangelii prowadzi nas dalej przez zbiór przypowieści. Zadziwia, że tak wiele centralnych dla Jezusowego nauczania treści zostało przedstawionych i utrwalonych nie w uczonych traktatach, ale właśnie tak lekko, jakby mimochodem, i przy okazji – przez nośny obraz wzięty z naszych marzeń lub codziennego życia. Jak gdyby Jezus chciał nam powiedzieć przez sposób swojego nauczania, że nie trzeba mieć kompetencji potrzebnych do czytania rozpraw i traktatów, by Ewangelia do nas przemówiła, a co więcej, kompetencje rolnika, kupca, ba, poszukiwacza skarbów, mogą być dla nas tak samo istotne w jej interpretacji jak to, co mogliby o nauce Jezusa powiedzieć nam uczeni mandaryni. Królestwo Boże i dyskusja na jego temat jest zaproszeniem do pogłębienia naszego rozumienia najprostszych gestów dotyczących codziennego życia. Każdy jest tutaj kompetentny.
Przypowieści przypomniane nam tym razem wskazują na niezwykłą wartość królestwa Bożego (skarb, perła) i na konsekwencje naszych wyborów (oddzielenie dobrych od złych ryb na końcu czasów; „złe” ryby to po prostu ryby niekoszerne; Żydom nie wolno było jeść niczego, co nie było pokryte łuską). Przywołane obrazy prowadzą nas do zinterpretowania Ewangelii przez pryzmat doświadczenia „to jest to”, czy też, odwołując się do handlowego sloganu „znalazłeś, nie musisz już więcej szukać”. Królestwo Boże głoszone przez Jezusa jest rzeczywistością docelową i ostateczną. I tylko jeśli potraktujemy je nie jako środek do czegoś innego, ale jako cel, mamy szansę je odnaleźć – właściwie usytuować w naszym życiu. Z takiego stanu rzeczy musi zaś oczywiście płynąć powaga, z którą będziemy podchodzić do konsekwencji naszych czynów (i naszych zaniechań). Naprawdę zależy od nich nasz los i spełnienie.
Warto jednak zauważyć też przy tej okazji, że przypowieści kryją w sobie czasem rady zaskakująco realistyczne. Tak jest z opowieścią o człowieku, który znalazł skarb ukryty w roli. Gdy go odnalazł, bynajmniej nie pochwalił się o tym znajomym. Poczekał na moment, gdy posiadł pole. Zapewne po to, by jego radości nie zniszczyła ludzka zazdrość. I my także czasem musimy się z nią liczyć – pozwolić, by pewne prawdy w nas dojrzały, zanim ogłosimy je światu.

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki