Ukryty skarb, drogocenna perła, sieć zarzucona w morze – tymi obrazami Jezus wyjaśnia, czym właściwie jest królestwo Boże. Nie są to wbrew pozorom oczywiste porównania, mówią nam też one wiele o relacjach między Ojcem a nami, Jego dziećmi.
Najpierw więc słyszymy o skarbie ukrytym w roli, znalezionym przez człowieka, który nie wahał się oddać wszystkiego, co miał, by zdobyć ziemię skrywającą bogactwo. Nie bał się ryzyka, postawienia wszystkiego na jedną kartę, byle tylko wejść w posiadanie odnalezionego skarbu. Zdobył się też na odwagę, by poświęcić dorobek życia dla tego jednego skarbu. Odnalezienie skarbu rozpatrywał w kategoriach niecodziennej, wyjątkowej szansy, obok której nie można przejść obojętnie. Ile radości i entuzjazmu, ile starań i zaangażowania kryje się w krótkich słowach Jezusa: „Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę”! Ten obraz mówi, że królestwa Bożego nie zdobywa się automatycznie, to nie jest wartość, która nam się po prostu należy, bo choć zbawienie jest darmowe i nie można sobie na niego zasłużyć czy wystarać się o nie dobrym postępowaniem, to jednak istnieje pewien bilet do królestwa Bożego. Tym biletem jest miłość, która nie cofa się przed ogołoceniem ze wszystkiego, co przeszkadza w zdobyciu skarbu, i czyni z nas ludzi zdolnych do wielkich ofiar. To miłość jest siłą pchającą do zaangażowania, oświecającą nasze decyzje i wybory. Bez miłości, bez gotowości na to, by oddać z jej powodu wszystko, co dla nas najważniejsze, skarb pozostanie zakopany w roli. Jeśli więc nie ma w nas entuzjazmu i zaangażowania, jeśli nie potrafimy zaryzykować, by wykorzystać wspaniałą szansę, jeśli nie ma w nas odwagi zdobywania drogocennego skarbu za wszelką cenę, nawet za cenę życia, to może oznaczać, że nie potrafimy kochać. Jeśli byle przeciwności hamują nas przed wejściem na drogę uczniów Pana, to dlaczego nazywamy się chrześcijanami? Czy ci, którzy patrzą obojętnie na skarb miłości Boga, wiedzą w ogóle, na co patrzą?
Drugi obraz mówi nie tyle o nas, ile o Bogu, który patrzy na nas. Co widzi Pan? Drogocenną perłę! Każdy z nas, każdy bez wyjątku, jest w Jego oczach najdroższym skarbem, najcenniejszą wartością, której szuka nieustannie. To Pan jest kupcem, który oddaje wszystko, by tę najpiękniejszą perłę zdobyć. Nie musimy pytać, jaką cenę zapłacił – wystarczy, że spojrzymy na krzyż. Bóg zaangażował się do końca, a właściwie nawet przekroczył wszelkie granice zaangażowania, gdy stał się zwyczajnym człowiekiem, który przemierzał ziemię w poszukiwaniu spragnionych miłości i z tej miłości ofiarował swoje życie. Zaangażowanie Boga, Jego wytrwałe poszukiwania najdroższych pereł, Jego troska o to, by znalazły się w Jego rękach – to druga strona, ta najważniejsza, tego samego biletu, który uprawnia, by wejść do królestwa. Biletu, który nazywa się Miłość.
I wreszcie ostatnie porównanie, odwołujące do codziennego życia prostych Galilejczyków. Sieć zagarniająca ryby wszelkiego rodzaju, a więc wszystkie, które do niej wpadają, daje wiele do myślenia, bo mówi wyraźnie o tym, że królestwo Boże nie jest elitarnym pobożnym klubem, ale miejscem dla każdego. To nie my decydujemy, jakie ryby wpadną do sieci, nie my wybieramy adresatów Dobrej Nowiny i nie do nas należy ocena, kto zasługuje na to, by znaleźć się w jej orbicie. Tym bardziej nie jest naszą rolą wykluczanie kogokolwiek ani rozliczanie innych z ich dobrych czy złych postępków. Jezus podkreśla to dodatkowo obrazem aniołów, którzy na końcu czasów dokonują rozróżnienia na złych i sprawiedliwych. Każda próba wejścia człowieka w taką rolę jest uzurpowaniem sobie praw, które ma tylko Bóg. A dla Niego wszyscy jesteśmy najdroższym, umiłowanym ponad wszystko skarbem.