Logo Przewdonik Katolicki

Letnie kino

Natalia Budzyńska
fot. Materiały prasowe

Tyle, że teraz jest on stary. Bardzo stary. Powiedzmy sobie szczerze: jest dziadkiem w rozchełstanej piżamie. To ma być bohater filmu przygodowego? Harrison Ford nawet nie udaje, że ma mniej niż swoje 81 lat.

Jest północ. Przed chwilą wróciliśmy z kina i poszliśmy na spacer z psem. Całą jesień, zimę i wiosnę tęsknię do letnich wieczornych spacerów z psem. Nagrzany dniem asfalt oddaje ciepło, szumią liście drzew i jest po prostu tak przyjemnie. Bo lato. Rozmawialiśmy o filmie. Trochę żartowaliśmy, że jesteśmy już starzy, skoro zaczyna przeszkadzać nam zbyt głośny dźwięk. Zadziwialiśmy się tym, jak AI czy co tam innego potrafi ze starego aktora zrobić młodego i to całkowicie realistycznie, ale generalnie zgodziliśmy się co do tego, że był to film, w którym dobro jest dobre a zło złe, i to dobro bardzo jednoznacznie zwycięża.
Powiem szczerze: rzadko ostatnio chodzimy do kina. Nie wiem, czy mogę się do tego przyznać. Jeśli już to wybieram kina studyjne, ale nowego Indiany Jonesa nie mogliśmy sobie odmówić. Indiana Jones i artefakt przeznaczenia ma w sobie wszystko to, czego można było oczekiwać, jest jakby klonem poprzednich części, zwłaszcza tych pierwszych. Jest słynny kapelusz i lasso. Jest pogoń uliczkami egzotycznego miasta. Jest oczywiście artefakt przechodzący z rąk do rąk. Jest odważna i bardzo inteligentna kobieta. Jest odnalezione wejście do zamkniętej przez wieki jaskini z tajemnymi wykutymi w skale korytarzami. Są tony robali spadających na bohaterów i obłażących ich w niemożliwych ilościach. Są oczywiście węże w postaci wielkich węgorzy. Są naziści. No i jest kosmicznie nadprzyrodzone wydarzenie, po którym niby wszystko wraca do normalnego porządku rzeczy. Oto przecież zawsze chodziło w przygodach tego wspaniałego archeologa.
Tyle, że teraz jest on stary. Bardzo stary. Powiedzmy sobie szczerze: jest dziadkiem w rozchełstanej piżamie. To ma być bohater filmu przygodowego? Harrison Ford nawet nie udaje, że ma mniej niż swoje 81 lat. Czujemy zapach starości nawet wtedy gdy zakłada swoją skórzaną kurtkę. I to podobało mi się najbardziej, bo czy to nie odwaga robić w naszych czasach taki senioralny film? Słynny Indiana Jones przechodzi na emeryturę, nikt go nie traktuje już poważnie, studenci ziewają, w nodze mu strzyka, szczególnie, że staw biodrowy z metalu. Więc staje się bliższy niż kiedykolwiek. Tym bardziej, że na kłopoty (syn nie żyje i małżeństwo zdaje się też) leje sobie do porannej kawy brandy i zasypia z piwem przed telewizorem. Twórcy jednak na taką starość się nie zgadzają, dając mu do wykonania ostatnie już zadanie i nasz dziadek się uruchamia. I to w jakim stylu!
Więc tak, ten film dodaje otuchy wszystkim tym, którzy myślą, że życie się kończy po sześćdziesiątce. I mówi jeszcze coś właściwie oczywistego, co jednak bywa zapomniane albo zlekceważone: miłość zwycięża. Owszem, jest to wyłożone bardzo łopatologicznie, ale to film rozrywkowy, w takiej właśnie prostej konwencji. I myślę sobie, że to dobrze, że takie filmy jeszcze się robi.
 

Komentarze

Zostaw wiadomość

Komentarze - Facebook

Ta strona używa cookies. Korzystając ze strony, wyrażasz zgodę na używanie cookies, zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki