Przypowieść o pszenicy i kąkolu, przywołana na początku tekstu Ewangelii, przypomina nam, że potrzebujemy cierpliwości. Nie jest naszym zadaniem branie się natychmiast za wyrywanie kąkolu. Jest to zresztą także – choć może mniej na to zwracamy uwagę – przesłanie pozostałych obrazów: na rozwój ziarnka gorczycy czy oddziałanie zaczynu włożonego w mąkę też przecież trzeba poczekać.
Oczywiście jest to dla nas dziś ogromnie trudne. Po pierwsze dlatego, że żyjemy w świecie, w którym wszystko chcemy dostać w całości i natychmiast. Subito. Natychmiast chcemy dowiedzieć się całej prawdy i doświadczyć wszelkich spełnień. W jakiejś mierze winne są tu na pewno media, które kształtują nasz świat. Pamiętam, jak w pierwszej połowie lat 90. – prawie trzydzieści lat temu! – jeden z twórców reklam w USA żalił się, że zmniejszono długość reklamy z siedmiu do pięciu sekund. Bo widz będzie przełączał kanały. Taka dynamika mediów nie bierze się jednak z niczego – to my, nasze słabości, taki kierunek rozwoju prowokujemy.
Z pewnością jednak, to po drugie, jest też inny, jeszcze poważniejszy, powód, dla którego trudno nam zdobywać się na podpowiadaną nam przez Ewangelię cierpliwość. Według przypowieści przedstawionej przez Jezusa okazuje się bowiem, że to nie do nas należą żniwa, oddzielenie złych od dobrych. A przecież my tak bardzo lubimy mieć kontrolę i wydawać wyroki, tak bardzo lubimy obsadzać się w – nienależącej do nas – roli sędziego czynów i motywów innych. Dzisiejsza Ewangelia zdaje się nam mówić: nie pchaj się do określania tego, co kryje się w sercu drugiego człowieka. Beczkę soli trzeba zjeść, by coś zrozumieć. Zostaw to zadanie Bogu. Troszcz się nie o to, by niszczyć kąkol, walcz, by było jak najwięcej pszenicy.
Nie przeoczmy też jednak – czy to nie jeden z najważniejszych powodów, by dać się poprowadzić Jezusowi? – wskazania na dysproporcję między naszym wkładem a ostatecznym efektem. Zarówno obraz ziarnka gorczycy, jak i zaczynu, na nią wskazują. Warto, by to w Bożych rękach, a nie w naszych, był rozwój królestwa Bożego, bo gwarantuje to jego ostateczny sukces. Sukces ten nie jest wprawdzie „z tego świata”. Ale jest tym bardziej rzeczywisty.