Wokół osoby abp. Víctora Manuela Fernándeza pojawiło się kilka kontrowersji, nie tylko natury teologicznej, ale również w kontekście postępowania ws. o nadużycia seksualne. Z całą pewnością wątpliwości muszą być wyjaśnione, by ten, który stoi na czele urzędu dbającego o czystość wiary (a decyzją Jana Pawła II przestępstwa seksualne dokonane przez duchownych traktowane są jako przestępstwa przeciwko wierze), sam musi być transparentny. Chodzi o to, by niejasności nie kładły się cieniem na tym, co będzie robił jako prefekt dykasterii.
A czym będzie się zajmował? To wyjaśnia sam papież w liście skierowanym do arcybiskupa z Argentyny. I na tym warto byłoby się zatrzymać. O ile bowiem decyzje personalne mogą być w każdej chwili zmienione, o tyle intencja wyrażona przez papieża w tym liście pozostanie niezmienna. Franciszek chce, by dykasteria strzegła wiary, jednak innymi niż dotychczas metodami. Najogólniej ujmując: strzeżenie depozytu wiary ma mieć charakter ewangelizacyjny. Może nawet trzeba by zaryzykować tezę: ma być podporządkowane ewangelizacji. Tłumaczyłoby to, dlaczego w dokumencie reformującym Kurię Rzymską, Dykasteria Nauki Wiary, uważana wcześniej (gdy była to jeszcze kongregacja) za jeden z najważniejszych urzędów kurialnych, została wymieniona jako druga – po Dykasterii ds. Ewangelizacji.
Zasadniczo nie powinno to dziwić. Ewangelizacja jest pierwszorzędnym celem Kościoła. A właściwie jedynym. Wszystko temu celowi powinno być podporządkowane. Również sposób przekazywania prawd wiary.
I tutaj dotykamy chyba sedna sprawy. Badania z zakresu socjologii religii pokazują ciekawe tendencje. Ludzie doskonale znają nauczanie Kościoła w dziedzinie moralności. Być może niekoniecznie się z nim zgadzają. Praktykujący spowiadają się z przekraczania zasad moralnych. Sęk w tym, że ta sama grupa, odpowiadając na pytania badaczy, nie wykazuje wiary w fundamentalne prawdy. Przeglądając badania z ostatnich lat z konsternacją trzeba stwierdzić, że zaledwie połowa Polaków wierzy w zmartwychwstanie Jezusa. Badania religijności przeprowadzone przez Ipsos w 26 krajach pokazują, że wiarę w istnienie nieba deklaruje nieco ponad połowa wszystkich badanych (52 proc.), ale w piekło wierzy już tylko 41 proc. respondentów. Podobną zależność można obserwować w Polsce: 54 proc. wierzących w niebo i 44 proc. wierzących w piekło. W istnienie ponadnaturalnych istot (np. aniołów, demonów) wierzy 47 proc. Polaków, a o istnieniu samego diabła jest przekonanych 43 proc. pytanych.
Już Benedykt XVI przypominał, cytowałem ten fragment wielokrotnie, że u podstaw bycia chrześcijaninem jest spotkanie z Osobą – z Jezusem, które to spotkanie implikuje wybór określonych norm postępowania, które możemy nazwać moralnością chrześcijańską. Możemy też określić zwyczajnie postępowaniem zgodnym z przykazaniem miłości. Tymczasem zdaje się, że chrześcijaństwo w głównej mierze kojarzy się z normami etycznymi, z tym, co wolno, a czego nie wolno, a nie z doświadczeniem wyzwalającej miłości Boga. Bez żywej relacji z Bogiem chrześcijaństwo sprowadzone zostaje do pewnej kultury, która dziś jest, a jutro może być nieaktualna. To spłycenie tego, czym w istocie jest wiara w Boga osobowego, który był, jest i który przychodzi. I który objawił się nam w Jezusie Chrystusie.
Bez zrozumienia istoty wiary, fundamentów, nie zrozumiemy właściwie wynikających z niej zasad postępowania. Nie da się tego czynić odwrotnie. Dlatego list papieża do nowego prefekta Dykasterii Nauki Wiary każe nam poukładać sobie, czym jest niezmienny depozyt wiary, a czym to, co zmianie podlega i może być zdefiniowane na nowo. Wydaje się, że wielu obrońców chrześcijaństwa broni dziś kultury chrześcijańskiej, niekoniecznie zaś wiary chrześcijańskiej par excellence. Z tego pomieszania między tym, co istotne i trwałe, a tym, co drugorzędne i zmienne, biorą się nieprozumienia, lęk przed zmianą, wypaczanie Ewangelii dla własnej, ludzkiej, niedoskonałej wizji Kościoła i jego działania. Afirmatywne strzeżenie depozytu wiary, czyli radosne i ożywiające głoszenie fundamentalnych prawd o Bogu, który jest Miłością, powinno mieć zawsze prymat. Wszak Zacheusz najpierw spotkał Jezusa i doświadczył Jego bezwarunkowej miłości, to dopiero sprawiło zmianę jego postępowania. Trzymajmy się zatem ewangelicznych priorytetów.